Nowa droga życia ...

Środa, 3 lipca 2019 · Komentarze(6)
Kategoria w pobliżu domu
Uczestnicy
Panta rhei...   Spośród wielu zmian, jakie zaszły w moim życiu w ciągu ostatniego roku, najistotniejszy chyba jest fakt, że 19 czerwca po raz ostatni usłyszałam szkolny dzwonek. Ogłoszone przez niego wakacje dla mnie nigdy się nie skończą... Nauczycielką matematyki jestem już tylko formalnie. 1 września zostanę Zuską, czyli stypendystką ZUS-u  ;)



Kto nie lubi wakacji? One dają nam czas na jazdę na rowerze, wędrówki po górach, spacery z psem, kopanie w ogródku i dobrą lekturę. Gdzieś z tyłu głowy nieustannie słyszę słowa piosenki "Wolność kocham i rozumiem...".   O tak, wolność, bo teraz  mój czas należy w całości do mnie.



Nie mam zamiaru tego czasu marnować. Z pewnością nie będę robić na drutach moherowych beretów. Zwiedzanie świata, podróże bardzo dalekie i całkiem bliskie, poszukiwanie piękna i radości życia - to plan na najbliższe 30 lat. Jeśli chcecie mi w tym towarzyszyć, zapraszam na blog magneticlife.eu, który prowadzimy wspólnie z Kajmanem oraz na Instagrama, gdzie wrzucam fotki jako magnetic.lifemagnetic.life.bnw.



Prawdę mówiąc robienie fotek od zawsze było moją pasją, ale że człowiek musi się rozwijać, to postanowiliśmy uczcić  przemianę w Zuskę zakupem nowego sprzętu. 



Dzisiaj wyskoczyliśmy na chwilę na kobiernickie stawy i tu, ptakom podobni, fociliśmy i filmowali bez opamiętania :D 



Fotki wrzucam do tego wpisu. Montowanie filmiku zajmie mi parę godzin, pojawi się on z pewnością na naszym fanpagu. Może zajrzycie i polubicie? Zapraszamy :)







magneticlife.eu because life is magnetic

Green Velo do Zwierzyńca

Wtorek, 7 sierpnia 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Wstyd mi bardzo, że uzupełnienie tego wpisu zajęło ponad miesiąc :(  Z drugiej strony, fajnie jest powspominać wakacje :)



Na wycieczkę rowerową wybraliśmy się z campingu w Suścu. Zaplanowaliśmy trasę wiodącą częściowo szlakiem Green Velo, a od Zwierzyńca szlakami lokalnymi, których na Roztoczu jest mnóstwo. Po drodze mieliśmy okazję podziwiać hodowlę konika polskiego we Floriance, zabytki Zwierzyńca i skansen w Guciowie, 





Szanowni Czytelnicy, skrótowość tego wpisu nie świadczy o lekceważeniu Bikestats. Jak już wspominałam ostatnio, od jakiegoś czasu prowadzimy z Kajmanem niezależny blog, na który wstawiamy obszerniejsze relacje i dużo zdjęć. Blog ten jest bardziej obszerny tematycznie niż BS i ma być naszym poletkiem uprawiania wszelakich turystycznych pasji, na zbliżającej się wielkimi krokami emeryturze. Będziemy bardzo wdzięczni za odwiedziny, komentarze, polubienia i udostępnienia. Wpis o Green Velo, Zwierzyńcu i Zagrodzie Guciów możecie znaleźć tutaj. Serdecznie zapraszamy :)




magneticlife.eu because life is magnetic

Rowerowa stolica Roztocza

Niedziela, 5 sierpnia 2018 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Wakacje na Roztoczu dobiegły niestety końca. Pora na uzupełnianie wpisów. 



Dumne miano rowerowej stolicy Roztocza przyznano, zupełnie zasłużenie, uroczej miejscowości Józefów. To właśnie był cel naszej wycieczki. Pojechaliśmy tam z campingu w Suścu  dookoła - leśnymi, nieco piaszczystymi drogami. W upalne dni cień drzew i upajający zapach wydzielanych przez sosny olejków eterycznych sprawiają wielką frajdę. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że bardzo niewielu tu rowerzystów. Miłośnicy ciszy i spokoju znajdą tu dla siebie prawdziwy azyl.





Pech chciał, że tuż przed Józefowem zmuszeni byliśmy ścigać się z burzą i nie zdołaliśmy dotrzeć do atrakcji, które mieliśmy w planie. Burzę przeczekaliśmy w znajdującej się przy rynku restauracji "Knieja", gdzie podają całkiem dobre pierogi.



Na camping wracaliśmy najkrótszą drogą czyli Green Velo, uciekając przed kolejną komórką burzową.





Szanowni Odwiedzający, od około pół roku prowadzimy wraz z Kajmanem blog podróżniczy "Magnetic life". Nie chcemy zaśmiecać Internetu powielaniem tych samych tekstów i zdjęć, dlatego serdecznie zapraszam do zerknięcia na wpis Józefów, Czartowe Pole i inne atrakcje, gdzie opowiadamy o pobliskich  miejscówkach dostępnych pieszo, rowerem i samochodem. Jeśli Wam się spodoba, rzućcie również okiem na relację z Suśca i "szumów" na Tanwi. Pozdrawiamy :)

blo

magneticlife.eu because life is magnetic

Niespieszny, plotkarsko-fotograficzny wypad z Dagmarą

Środa, 25 lipca 2018 · Komentarze(1)
Zazwyczaj jeżdżę sama. Jadę dokąd chcę, zatrzymuję się kiedy chcę, pstrykam kiedy chcę, pstrykam, pstrykam, pstrykam... Jak dotąd nie dane mi było znaleźć wielbicieli takiego stylu jazdy, aż wreszcie stał się cud i dziś wybrałyśmy się na pierwszy wspólny wypad z Dagmarą. Nareszcie ktoś, kto się donikąd nie spieszy i rozumie, że czasem trzeba postać 15 minut w krzakach, żeby sfotografować łabędzia uprawiającego jogę ;)









A to już nie łabędź, to ja. Dziękuję Dagmaro za zrobienie fotki. Zdecydowanie preferuję wstawianie na blog zdjęć krajobrazów, ale ostatnio czułam się już trochę anonimowa :D   



Dla kogoś, kto lubi fotografować, nie ma pór roku. Jest pora forsycji, magnolii, bzów, rzepaku... Właśnie zaczęła się pora słoneczników. Piękna, jak wszystkie pozostałe :)








magneticlife.eu because life is magnetic

pętelka z fragmentem WTR

Czwartek, 12 lipca 2018 · Komentarze(7)
Wczoraj grupa moich znajomych wybrała się na wycieczkę Wiślaną Trasą Rowerową, odcinkiem od Oświęcimia do Krakowa. Zapraszali mnie wprawdzie, żebym z nimi pojechała, ale ponieważ nie planowali niezliczonych postojów na robienie zdjęć, musiałam odpuścić. Pomysł mi się jednak bardzo spodobał. Postanowiłam to  zrobić po swojemu, etapami i z aparatem fotograficznym w sakwie. Żeby nie był to one way ticket, z koniecznością korzystania z innych form transportu,  zaplanowałam pętelkę.



Pierwszy postój i fotka, tradycyjnie już niemal, przy zabytkowym, pochodzącym z 1539 roku, drewnianym kościele  pw. Szymona i Judy Tadeusza Apostołów w Nidku. Tradycyjnie też był zamknięty. Może kiedyś wreszcie uda mi się sfotografować wnętrze. Pojeździmy, zobaczymy.



Trasa od Nidka do Tomic wiedzie pagórkami, na których trenować można  podjazdy i cieszyć się zjazdami. Po drodze mija się urocze Stawy Frydrychowskie. Podziwiać można nie tylko widoki, ale też łabędzie rodziny i krzykliwe mewy.









Za Tomicami aż do Witanowic jedzie się fatalnie, bo jest to bardzo ruchliwa droga na Kraków, którą poruszają się nie tylko samochody osobowe, ale też tiry. Na szczęście to krótki odcinek. Droga wzdłuż Skawy jest już spokojna. W Woźnikach zatrzymuję się na chwilę, żeby uwiecznić na fotkach kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, kolejny obiekt na szlaku architektury drewnianej. 



Za Woźnikami zaczyna się podjazd, a potem droga, częściowo szutrowa, częściowo typu "wspomnienie asfaltu", prowadzi grzbietem wzniesienia.. Nadmiernego ruchu na niej, jak widać,  nie ma.









Jak był podjazd, to musi być i długi, fajny zjazd :) Tak docieram do Łączan. Najpierw most na kanale Łączany-Skawina, potem zapora na Wiśle, a dalej wjeżdżam na WTR, czyli Wiślańską Trasę Rowerową. 









WTR oznakowana jest rewelacyjnie. Krótkie fragmenty prowadzą nieuczęszczanymi, ogólnodostępnymi drogami, większość trasy wałem wiślanym. Jadę i dziwię się, dlaczego z jednej strony wszyscy narzekają, że w Polsce jest zbyt mało ścieżek rowerowych, a z drugiej, jak już taka fajna trasa jest, to świeci pustkami. 






Piękny asfalcik, nieprawdaż? Nie tylko ja najwyraźniej dochodzę do wniosku, że się marnuje, bo w pewnym momencie widzę pędzące po nim auto. Zjeżdżam na bok,  niestety zanim udaje mi się wyciągnąć aparat, by zrobić  pamiątkową fotkę i wysłać ją na policję, samochód zbytnio się oddala. Mina siedzącego w nim faceta dobitnie świadczy o tym, jak bardzo jest dumny ze swojego sprytu!






Wiodąca wzdłuż Wisły trasa zapewnia ciekawe widoki nie tylko na samą rzekę, ale i jej starorzecza. Cywilizację, czyli mijane miejscowości, zobaczyć można tylko z daleka, a sfotografować przy użyciu dużego zoomu. Bardzo to romantyczne, ale pamiętać trzeba o zabraniu ze sobą zapasów picia i jedzenia. Konsumpcję uskuteczniać możemy na stojąco lub na trawie. Nie ma żadnych ławek.  Nie ma daszków, pod którymi można się schronić w razie deszczu. Nie ma też oczywiście toalet. Trochę tej trasie brakuje do zachodnioeuropejskich standardów :(












Żwirowe fragmenty trasy są mocno ubite, dobrze się po nich jedzie. Niestety, trochę spowalniają. Kiedy wyjeżdżałam z domu, sprawdzałam prognozę pogody i wiedziałam, że będzie wiało z zachodu. Nie wzięłam jednak pod uwagę, jak uciążliwy bywa wmordewind na otwartym terenie. Szczególnie jeśli się tak jedzie prawie 50 km. 






Kiedy dojeżdżam do Oświęcimia i skręcam na południe, widzę piętrzące się nad górami ciężkie, czarne chmury. Wiatr nasila się i też zmienia kierunek. Znów wieje prosto w twarz. Widać taka karma... Poprowadzenie WTR przez Oświęcim jest naprawdę rewelacyjne i zapewniające całkowite bezpieczeństwo jazdy. Oznaczenia prowadzą jak po sznurku. Chyba aż za dobrze, bo zagapiam się i zamiast zjechać z trasy i skręcić na Rajsko, zapuszczam się odrobinę za daleko.



Zatrzymuję się na chwilę, by sprawdzić swoje położenie i wtedy podbiega (bo to biegacz był) do mnie młody facet. Zaczyna mi opowiadać, że nie tylko biega, ale też jeździ i zna świetny skrót do Rajska. W tym momencie chyba mnie Bóg  opuścił i rozum odebrał. Nigdy nie ufałam ludziom pokazującym mi drogę do celu, ale ten ma oczy spaniela i wypisaną w nich chęć poczucia się rycerzem i uwolnienia damy z opałów. Posłuchałam. Wertepy, które mi polecił, doprowadzają mnie wprost na czyjeś podwórko i tam kończą swój bieg. Trzeba wracać. Bezsensowna strata czasu powoduje, że zanim docieram do domu, łapie mnie deszcz.  Kimkolwiek jesteś, młody człowieku,  nie rezygnuj z bycia uczynnym. Wprawdzie tym razem  nie całkiem Ci się udało, ale za to zapewniłeś mi dodatkowe wrażenia z wycieczki :)



magneticlife.eu because life is magnetic