pielgrzymka do Pielgrzymowic

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · Komentarze(19)
Pielgrzymowice miałam w planie już od dawna. Leżą dostatecznie daleko od nas, byśmy mogli zrobić z Piotrkiem weekendową setkę. Dodatkową atrakcją wycieczki miało być testowanie nowego nabytku czyli kompaktu Sony DSC-HX1. Aparacik ów, nabyty w sobotę, ma mi zastąpić lustrzankę na rowerowych wycieczkach.

Piotrek na podjeździe © niradhara


Ranek jest mglisty, góry na horyzoncie ledwo widoczne. Przy ustawieniu automatyki na widok aparat radzi sobie kiepsko, zdjęcie jest nieco prześwietlone i niezbyt wyraźne. Gdy słońce pada na ekran, obraz na nim nie jest wystarczająco wyraźny, trudno go wykadrować. To akurat przewidziałam i wybrałam model z wizjerem. Niestety do wizjera w lustrzance ma się on nijak. To stanowczo nie ta klasa.

zamglone góry © niradhara


Dojeżdżamy do Rudzicy. Jest tu bardzo ciekawa Galeria Stracha Polnego, którą opisałam już na blogu. Tym razem mamy się przyjrzeć zaznaczonemu na mapie dworkowi. Pierwszy, drewniany dwór obronny stanął w tym miejscu około roku 1300. Późniejszy, murowany postawił baron Jerzy Leopold Skarbiński, dziedzic Rudzicy. Pod budynkiem zbudowano rozległą sieć tuneli oraz lochy. Miały one służyć ucieczce, w przypadku napadów obcych wojsk na dwór. Jedno z przejść podziemnych wychodziło w lesie farnym, tuż przy obecnej kaplicy św. Wendelina. Obecnie jest ono zasypane.

dwór w Rudzicy © niradhara


W XVIII wieku Rudzicę dziedziczył Ksawery Poniński. W 1802 roku cały majątek wraz z lasami kupił książę Albrecht Habsburg. Do czasów I wojny światowej pieczę nad tymi ziemiami sprawowali zarządcy książęcy .Po wojnie ziemię rozdzielono między chłopów, przy dworze zostawiono tylko 100 ha. Po II wojnie światowej nastąpiła konfiskata majątku na rzecz PGR-u. W dworze urządzono najpierw ośrodek zdrowia, a później mieszkania. Budynek wygląda tragicznie. Jedyne, na co warto popatrzeć, to rosnące obok stare drzewa.

drzewo © niradhara


Rudzica leży na wzniesieniu, a do Iłownicy, gdzie dalej się kierujemy, prowadzi piękny, długi zjazd. To lubię :)

widok na Iłownicę © niradhara


Niewątpliwą zaletą kompakciku jest sposób robienia panoramy. Nie trzeba niczego sklejać. Wystarczy nacisnąć spust migawki i powoli przesuwać aparat zgodnie ze wskazaniem na ekranie.

panoramka © niradhara


Za Iłownicą GPS podstępnie wciąga nas w teren. Najpierw jedziemy uroczą leśną drogą, ale wkrótce zmienia się ona w obrzydliwe usypisko kamoli. Rozumiem, że ktoś zapewne miał dobre intencje i chciał zasypać błoto, ale czy ja wyglądam jak walec drogowy? Od kiedy to obowiązuje nowa wersja powiedzenia: „Przyjedzie Ela i wyrówna”?

tego nie lubię © niradhara


Przejeżdżamy przez Drogomyśl. Tu zauważamy nieoznaczony na mapie zespół parkowo-dworski z początków XVIII wieku. W jego skład wchodzi dwór z dziedzińcem, budynek gospodarczy. Elewacje wszystkich budynków przebudowano w XIX wieku. Wokół dworu rozciąga się park i ogród z cennymi gatunkami drzew i krzewów. Obecnie w dworze mieści się ośrodek opiekuńczo - wychowawczy. Oczywiście – sfocony i zaliczony.

pałac w Drogomyślu © niradhara


W czasie robienia fotki znad płotu znakomicie sprawdza się uchylny ekranik w aparacie.

pałac i zespół parkowy © niradhara


Od Iłownicy teren jest niemal płaski. Jedziemy lokalnymi gminnymi drogami, prowadzącymi między stawami. Nad głowami wrzeszczą mewy. Od czasu do czasu mijamy jakiś lasek, z którego wychodzą na wypas sarny. Na nasz widok uciekają wprawdzie, ale i tak udało mi się zrobić im fotkę. To kolejna zaleta kompakciku – optyczny zoom x20. Stabilizacja jest na tyle dobra, że niweluje wszelkie drgania ręki.

ptasia wyspa © niradhara


mewy © niradhara


brzozy © niradhara


Kajman w całej okazałości © niradhara


nie chciały pozować © niradhara


Docieramy wreszcie do głównego celu naszej wycieczki. Kościół p.w. św. Katarzyny w Pielgrzymowicach zbudowany został w latach 1675-80 w miejscu poprzedniego, pochodzącego prawdopodobnie z XIV w. kościoła protestanckiego. Wieżę dobudowano w 1746 r. Kościół przebudowano w l. 1908-11 r., wówczas też powiększono go i zmieniono kształt bryły.

kościół w Pielgrzymowicach © niradhara


Mamy szczęście. Kościół jest otwarty. Możemy podziwiać ołtarz główny z obrazami z XIX i z XVII w., ołtarz boczny z XVIII w., ambonę w stylu barokowym oraz bardzo ciekawe sklepienie.

ołtarz główny © niradhara


ambona © niradhara


Tu znowu Sony pokazuje co potrafi. W ciemnym pomieszczeniu robi zdjęcia bez użycia lampy błyskowej w trybie redukcji rozmazania. Polega on na tym, że jedno naciśnięcie spustu powoduje wykonanie serii zdjęć z krótkimi czasami otwarcia migawki. Zdjęcia te są następnie poddawane obróbce i łączone w jedno, co eliminuje zakłócenia.

sklepienie © niradhara


Dalej kierujemy się do Bzia Zameckiego. Znajduje się tu późnorenesansowy dwór obronny z początku XVII w., przebudowywany w późniejszych latach, częściowo spalony w 1945 r., po wojnie odbudowany. Obecnie okupowany przez NFZ. Obok znajdują się pozostałości po parku dworskim z pomnikowymi dębami. Nic ciekawego.

siedziba NFZ © niradhara


W okolicach Jaworza są złoża węgla koksującego. Wydobywa się je w kopalni „Pniówek”. Stanowi ona taki dysonans na tle pagórków, lasów i stawów, że aż wjeżdżamy w pola, żeby ją sfocić.

zabudowania kopalni © niradhara


Piotrek też ją uwiecznia © niradhara



Za nami już sporo kilometrów, ale zmęczenie nie osłabia Piotrkowej czujności. Wypatrzył przy drodze kolejny krzyż z czaszką.

kolejny do kolekcji © niradhara


ciekawe czemu nie ma dolnej szczęki © niradhara


Dojeżdżamy do Mizerowa. Znajduje się tu zespół dworski zbudowany w poł. XIX w. dla książąt pszczyńskich, przebudowany w wieku XX.


dwór w Mizerowie © niradhara



a to pojazd mizerowskiej straży ognistej © niradhara


Zatoczyliśmy koło wokół Zbiornika Goczałkowickiego. Jego fotek dziś jednak nie będzie. Tym razem postanawiamy przejechać przez tamę, tworzącą znajdujący się w pobliżu Zbiornik Łącki. Wybudowano go w 1986 roku w środkowym biegu rzeki Pszczynki. Czoło zapory przylega niemal do Dzikiej Promenady - części Parku Pszczyńskiego, a istniejące tu do dziś aleje - dębowe czy kasztanowe - prowadzą prosto do zamku i miasta.

na tamie © niradhara


Na tamie tłumy spacerowiczów, rowerzystów i rolkarzy. Jak dla nas – za duży tłok, więc szybko spadamy.

widok na zalew © niradhara


W Łące zatrzymujemy się obok drewnianego kościółka. Byłam tu niedawno, ale tym razem mamy więcej szczęścia, bo kościół jest otwarty i możemy zrobić zdjęcie wnętrza.

kościół w Łące © niradhara


wnętrze © niradhara


Jazda bocznymi drogami ma swój urok, ale też jeden wielki minus – w lesie są paśniki dla saren a nie restauracje. Jest już późno, a my ciągle bez obiadu. Postanawiamy zatem nadłożyć nieco drogi, by wreszcie zjeść coś konkretnego. W parku zdrojowym w Goczałkowicach wpadamy do knajpki jak dwa wygłodniałe wilki. No, może trochę przesadzam, wszak kelnerka uszła z życiem ;)

po zachodzie © niradhara


Nasyceni i zadowoleni z życia jedziemy w stronę domu. Słońce chowa się za horyzont, a z nadejściem ciemności zaczyna się walka o przetrwanie – czyli jak ominąć monstrualne dziury w drodze, gdy oślepiają nas reflektory jadących z przeciwka aut. Udało się – bezpiecznie docieramy do domu :)


magneticlife.eu because life is magnetic

Komentarze (19)

Aparat daje rade. Przecież tak naprawdę to od fotografa zależy efekt końcowy. Pozdrawiam

shem 17:51 czwartek, 7 kwietnia 2011

Aparacik z redukcją rozmazania, to po prostu super sprzęt dla turysty, ale ta technika zasuwa. Foto drzewa niezwykłej urody :)

surf-removed 23:03 wtorek, 5 kwietnia 2011

Super relacja i zacny dystansik:-)
Pozdrawiam

keszol 18:48 wtorek, 5 kwietnia 2011

Dystans bardzo konkretny a fotki super bez względu na to czy z lustrzanki czy z kompaktu.

czecho 13:57 wtorek, 5 kwietnia 2011

Jak zwykle - jest co poczytać, i co pooglądać :)
Fragment z walcem drogowym wywołał śmiech. Mężowi też przeczytałam :)

alistar 09:16 wtorek, 5 kwietnia 2011

Dystans bardzo zacny.
Fotki cud malina :-)

Darecki 06:14 wtorek, 5 kwietnia 2011

Pierwsza fotka rewelacyjna, pozostałe też super.Wszyscy wiemy, że focenie kompaktem to konieczność kompromisu dla rowerzysty.Najbardziej cenię Twoje spojrzenie przez obiektyw.Sprzęt , to tylko narzędzie, które- nawet jeśli najlepsze i najkosztowniejsze- bez odpowiednich talentów użytkownika szmelcem bezużytecznym się staje.

pioter50 05:37 wtorek, 5 kwietnia 2011

W życiu zawsze jest coś za coś. Kupując kompakt nie łudziłam się ani przez chwilę, że będzie robił obrazy takiej jakości jak lustrzanka. Tę ostatnia postanowiłam jednak zostawić na jakieś ciekawsze wypady, bo niemal codziennego telepania się na rowerze długo nie wytrzyma.

No i cóż - też będę trochę wredna - nie zależy mi aż tak bardzo na jakości fotek umieszczanych na blogu. Nie wysyłam ich na konkurs. Mają tylko dokumentować trasę i zachęcać innych, żeby też tam pojechali.

W codziennym użyciu najważniejsza jest wygoda i dostępność aparatu w każdej chwili, a jak się wybiorę np w Alpy, to z pewnością będę focić lustrem :)

niradhara 05:03 wtorek, 5 kwietnia 2011

Ajajaj. Będę wredny i powiem, że plastyka obrazu z kompaktu to niestety tylko plastyka obrazu z kompaktu... Wiem, bom miał ;) Co do ustawień, to nie ma co za bardzo kombinować, tylko włączyć RAWy (jak są...) i całą czarną robotę zrobić na kompie - zupełnie jak w lustrzance :) Plastyki się nie poprawi, ale tragedii też nie będzie. Bo póki co - to wybacz Elu, ale między fotami teraz a przedtem (technicznie oczywiście, Twoje oko nadal jest Twoim okiem ;) ) jest przepaść.

No, i między innymi dlatego, nie jeżdżę na rowerze z lustrem za 3k pln, ani z kompaktem za 1,5k pln, tylko z lustrem za 700 zł :) Samsung GX-1S, czyli to samo co stary pentax. Odporne, je zwykłe paluszki, a jak się człowiek uprze to przykręci do niego słoik po musztardzie, a ten dziad będzie jeszcze ostrość potwierdzał :) Btw, przesiadłbym się na jakiegoś K10, więc szajsung będzie do sprzedania za jakiś czas :)

foxiu 21:00 poniedziałek, 4 kwietnia 2011

nasza sobotnia pętelka może nie taka rozległa, ale zawsze:) tyle atrakcji po drodze i ten kilometraż - to naprawdę robi wrażenie! a aparat jak widać spisuje się wyśmienicie!

k4r3l 19:35 poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Jeszcze raz gratuluję nabytku.
Ptasia wyspa cudna, wierzby zawsze urokliwe, no i te sarenki- jak pięknie widać kolejne stadia ruchu.
Gratuluję dystansu.

anwi 19:20 poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Piękna wyprawa, piękna relacja, piękne foty.
Pozdrawiam

robd 18:50 poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Angelino - Z aparatu jestem zadowolona. Muszę wypróbować jeszcze różne ustawienia. O efektach napisze wkrótce.

niradhara 18:43 poniedziałek, 4 kwietnia 2011

trasa obfituje w piękne miejsca, wiele znam, często jeżdżę w wschodniej części Waszej pętli , podziwiam ambitny dystans. Jak ostatecznie oceniasz aparat?

angelino 18:24 poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Będę zaglądać ze ślinką na klawiaturze ;).
Czekamy..... :)

DaDasik 09:42 poniedziałek, 4 kwietnia 2011

O, nawet o Jastrzębie zahaczyliście :0

Ilona 20:56 niedziela, 3 kwietnia 2011

Dobrze, niecierpliwie zaczekam :)

alistar 19:51 niedziela, 3 kwietnia 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa amarl

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]