pielgrzymka do Pielgrzymowic
Piotrek na podjeździe© niradhara
Ranek jest mglisty, góry na horyzoncie ledwo widoczne. Przy ustawieniu automatyki na widok aparat radzi sobie kiepsko, zdjęcie jest nieco prześwietlone i niezbyt wyraźne. Gdy słońce pada na ekran, obraz na nim nie jest wystarczająco wyraźny, trudno go wykadrować. To akurat przewidziałam i wybrałam model z wizjerem. Niestety do wizjera w lustrzance ma się on nijak. To stanowczo nie ta klasa.
zamglone góry© niradhara
Dojeżdżamy do Rudzicy. Jest tu bardzo ciekawa Galeria Stracha Polnego, którą opisałam już na blogu. Tym razem mamy się przyjrzeć zaznaczonemu na mapie dworkowi. Pierwszy, drewniany dwór obronny stanął w tym miejscu około roku 1300. Późniejszy, murowany postawił baron Jerzy Leopold Skarbiński, dziedzic Rudzicy. Pod budynkiem zbudowano rozległą sieć tuneli oraz lochy. Miały one służyć ucieczce, w przypadku napadów obcych wojsk na dwór. Jedno z przejść podziemnych wychodziło w lesie farnym, tuż przy obecnej kaplicy św. Wendelina. Obecnie jest ono zasypane.
dwór w Rudzicy© niradhara
W XVIII wieku Rudzicę dziedziczył Ksawery Poniński. W 1802 roku cały majątek wraz z lasami kupił książę Albrecht Habsburg. Do czasów I wojny światowej pieczę nad tymi ziemiami sprawowali zarządcy książęcy .Po wojnie ziemię rozdzielono między chłopów, przy dworze zostawiono tylko 100 ha. Po II wojnie światowej nastąpiła konfiskata majątku na rzecz PGR-u. W dworze urządzono najpierw ośrodek zdrowia, a później mieszkania. Budynek wygląda tragicznie. Jedyne, na co warto popatrzeć, to rosnące obok stare drzewa.
drzewo© niradhara
Rudzica leży na wzniesieniu, a do Iłownicy, gdzie dalej się kierujemy, prowadzi piękny, długi zjazd. To lubię :)
widok na Iłownicę© niradhara
Niewątpliwą zaletą kompakciku jest sposób robienia panoramy. Nie trzeba niczego sklejać. Wystarczy nacisnąć spust migawki i powoli przesuwać aparat zgodnie ze wskazaniem na ekranie.
panoramka© niradhara
Za Iłownicą GPS podstępnie wciąga nas w teren. Najpierw jedziemy uroczą leśną drogą, ale wkrótce zmienia się ona w obrzydliwe usypisko kamoli. Rozumiem, że ktoś zapewne miał dobre intencje i chciał zasypać błoto, ale czy ja wyglądam jak walec drogowy? Od kiedy to obowiązuje nowa wersja powiedzenia: „Przyjedzie Ela i wyrówna”?
tego nie lubię© niradhara
Przejeżdżamy przez Drogomyśl. Tu zauważamy nieoznaczony na mapie zespół parkowo-dworski z początków XVIII wieku. W jego skład wchodzi dwór z dziedzińcem, budynek gospodarczy. Elewacje wszystkich budynków przebudowano w XIX wieku. Wokół dworu rozciąga się park i ogród z cennymi gatunkami drzew i krzewów. Obecnie w dworze mieści się ośrodek opiekuńczo - wychowawczy. Oczywiście – sfocony i zaliczony.
pałac w Drogomyślu© niradhara
W czasie robienia fotki znad płotu znakomicie sprawdza się uchylny ekranik w aparacie.
pałac i zespół parkowy© niradhara
Od Iłownicy teren jest niemal płaski. Jedziemy lokalnymi gminnymi drogami, prowadzącymi między stawami. Nad głowami wrzeszczą mewy. Od czasu do czasu mijamy jakiś lasek, z którego wychodzą na wypas sarny. Na nasz widok uciekają wprawdzie, ale i tak udało mi się zrobić im fotkę. To kolejna zaleta kompakciku – optyczny zoom x20. Stabilizacja jest na tyle dobra, że niweluje wszelkie drgania ręki.
ptasia wyspa© niradhara
mewy© niradhara
brzozy© niradhara
Kajman w całej okazałości© niradhara
nie chciały pozować© niradhara
Docieramy wreszcie do głównego celu naszej wycieczki. Kościół p.w. św. Katarzyny w Pielgrzymowicach zbudowany został w latach 1675-80 w miejscu poprzedniego, pochodzącego prawdopodobnie z XIV w. kościoła protestanckiego. Wieżę dobudowano w 1746 r. Kościół przebudowano w l. 1908-11 r., wówczas też powiększono go i zmieniono kształt bryły.
kościół w Pielgrzymowicach© niradhara
Mamy szczęście. Kościół jest otwarty. Możemy podziwiać ołtarz główny z obrazami z XIX i z XVII w., ołtarz boczny z XVIII w., ambonę w stylu barokowym oraz bardzo ciekawe sklepienie.
ołtarz główny© niradhara
ambona© niradhara
Tu znowu Sony pokazuje co potrafi. W ciemnym pomieszczeniu robi zdjęcia bez użycia lampy błyskowej w trybie redukcji rozmazania. Polega on na tym, że jedno naciśnięcie spustu powoduje wykonanie serii zdjęć z krótkimi czasami otwarcia migawki. Zdjęcia te są następnie poddawane obróbce i łączone w jedno, co eliminuje zakłócenia.
sklepienie© niradhara
Dalej kierujemy się do Bzia Zameckiego. Znajduje się tu późnorenesansowy dwór obronny z początku XVII w., przebudowywany w późniejszych latach, częściowo spalony w 1945 r., po wojnie odbudowany. Obecnie okupowany przez NFZ. Obok znajdują się pozostałości po parku dworskim z pomnikowymi dębami. Nic ciekawego.
siedziba NFZ© niradhara
W okolicach Jaworza są złoża węgla koksującego. Wydobywa się je w kopalni „Pniówek”. Stanowi ona taki dysonans na tle pagórków, lasów i stawów, że aż wjeżdżamy w pola, żeby ją sfocić.
zabudowania kopalni© niradhara
Piotrek też ją uwiecznia© niradhara
Za nami już sporo kilometrów, ale zmęczenie nie osłabia Piotrkowej czujności. Wypatrzył przy drodze kolejny krzyż z czaszką.
kolejny do kolekcji© niradhara
ciekawe czemu nie ma dolnej szczęki© niradhara
Dojeżdżamy do Mizerowa. Znajduje się tu zespół dworski zbudowany w poł. XIX w. dla książąt pszczyńskich, przebudowany w wieku XX.
dwór w Mizerowie© niradhara
a to pojazd mizerowskiej straży ognistej© niradhara
Zatoczyliśmy koło wokół Zbiornika Goczałkowickiego. Jego fotek dziś jednak nie będzie. Tym razem postanawiamy przejechać przez tamę, tworzącą znajdujący się w pobliżu Zbiornik Łącki. Wybudowano go w 1986 roku w środkowym biegu rzeki Pszczynki. Czoło zapory przylega niemal do Dzikiej Promenady - części Parku Pszczyńskiego, a istniejące tu do dziś aleje - dębowe czy kasztanowe - prowadzą prosto do zamku i miasta.
na tamie© niradhara
Na tamie tłumy spacerowiczów, rowerzystów i rolkarzy. Jak dla nas – za duży tłok, więc szybko spadamy.
widok na zalew© niradhara
W Łące zatrzymujemy się obok drewnianego kościółka. Byłam tu niedawno, ale tym razem mamy więcej szczęścia, bo kościół jest otwarty i możemy zrobić zdjęcie wnętrza.
kościół w Łące© niradhara
wnętrze© niradhara
Jazda bocznymi drogami ma swój urok, ale też jeden wielki minus – w lesie są paśniki dla saren a nie restauracje. Jest już późno, a my ciągle bez obiadu. Postanawiamy zatem nadłożyć nieco drogi, by wreszcie zjeść coś konkretnego. W parku zdrojowym w Goczałkowicach wpadamy do knajpki jak dwa wygłodniałe wilki. No, może trochę przesadzam, wszak kelnerka uszła z życiem ;)
po zachodzie© niradhara
Nasyceni i zadowoleni z życia jedziemy w stronę domu. Słońce chowa się za horyzont, a z nadejściem ciemności zaczyna się walka o przetrwanie – czyli jak ominąć monstrualne dziury w drodze, gdy oślepiają nas reflektory jadących z przeciwka aut. Udało się – bezpiecznie docieramy do domu :)