Wpisy archiwalne w kategorii

Integracja BS

Dystans całkowity:3282.74 km (w terenie 295.50 km; 9.00%)
Czas w ruchu:02:10
Średnia prędkość:18.86 km/h
Suma podjazdów:16775 m
Liczba aktywności:54
Średnio na aktywność:60.79 km i 2h 10m
Więcej statystyk

gra wstępna

Piątek, 28 sierpnia 2009 · Komentarze(14)
Kto chce czytać, niechaj czyta,
kto chce wierzyć, niechaj wierzy
do Kosmacza na imprezę
pozjeżdżali się bikerzy.

boska Kosma © niradhara


Rafaello z synem Krzysiem,
DJK z rodzinką całą,
Niradhara też z Kajmanem,
jakby tamtych było mało!

Fanatycy dwóch pedałów,
pewna siebie groźna klika,
a wśród nich niewinne dziewczę
- niezrzeszona Dominika.

Rozmawiają i grilują,
kiełbas smak wszak każdy zna,
(jak wiadomo z telewizji)
dzięki znanym braciom K.

Uczta trwa, kiełbasa skwierczy,
każdy piwo raźnie chłepce,
aż tu nagle Ewcia z Ggrzybkiem
wpada do nich na inspekcję.

Że uchybień nie stwierdzono,
przeto inspektorzy mili
na imprezy rozwój dalszy
zgromadzonym zezwolili.

mistrzyni ceremonii © niradhara


Więc mistrzyni ceremonii
rozpoczyna swą kadencję
i pod gry pozorem robi
wszystkim test na inteligencję.

Oj, niestety, po spożyciu
nie pracują dobrze główki,
porażone wynikami
z żyrandola spadły mrówki!

Gra się toczy, czas upływa...
Czy zjawią się nowe twarze,
co wymyśli dla nich Kosma
po północy się okaże...

TU BE CONTINUED...

magneticlife.eu because life is magnetic

życiówka

Sobota, 15 sierpnia 2009 · Komentarze(19)
Trasa: Kobiernice –Rajsko – Oświęcim -Imielin – Mysłowice – Sosnowiec – Dąbrowa Górnicza – Pogoria – Ząbkowice – Łosień – Bolesław - Bukowno – Jaworzno – Chełmek- Oświęcim – Rajsko – Wilamowice – Kobiernice.

Od dawna już moim marzeniem było przekroczenie granicy 200 km. Pomyślałam sobie zatem, że spotkanie z Kosmą100 i Gak-bikiem to wspaniała okazja, żeby nie tylko spędzić czas w towarzystwie przesympatycznych ludzi, ale równocześnie zrealizować to marzenie.

Wstaliśmy zatem z Piotrkiem wcześnie i rozbudzeni kawą o 5:30 wyjeżdżamy z domu. Jest już widno, ale słoneczko dopiero powoli wstaje, na polach snuje się mgła i jest bardzo zimno. Dzień jednak zapowiada się pięknie.

wstaje nowy dzień © niradhara


Początkowy etap trasy jest nam dobrze znany. Pierwszą z atrakcji jest Trójkąt Trzech Cesarzy leżący nad Czarną Przemszą na granicy Mysłowic i Sosnowca. Jest to miejsce, w którym niegdyś stykały się granice trzech zaborów. Wyobrażałam sobie wcześniej, że stoi on w środku jakiegoś parku, a przy drodze są tablice informacyjne, jak do niego dojechać. Niestety – tablic brak, jakiś starszy pan wpuszcza nas w długą koszmarnie błotnistą drogę wzdłuż działek, a historyczne miejsce znajduje się w środku chaszczy.

Trójkąt Trzech Cesarzy © niradhara


Na przedmieściach Sosnowca spotykamy się z Moniką, która wyjechała nam na spotkanie. Niestety okazuje się, że nie dane nam będzie poznać osobiście Grzegorza, którego uziemił w domu pechowy kapeć :(

Monika pilotuje nas przez Sosnowiec i Dąbrowę. Najpierw pokazuje nam pozostałości cmentarza żydowskiego na Mydlicach.

widziane z trawy © niradhara


Następnie przejeżdżamy przez centrum Dąbrowy na Zieloną. Jest to dla mnie bardzo wzruszające, albowiem jako małe dziecko chadzałam tam z dziadkiem na spacery. No, a potem zaczyna się objazd wszystkich Pogorii.

z Moniką © niradhara


Aby pokrzepić się nieco po krążeniu piaszczystymi ścieżkami, poplotkować i skonsultować dalszą trasę udajemy się na lody.

lody już zjedzone © niradhara


Niestety, piękne chwile mijają zbyt szybko – Monika musi jechać do pracy :(
Po rozdzierającym serca pożegnaniu i obietnicy ponownego spotkania wyruszamy na Pogorię IV.

w drodze na Pogorię IV © niradhara


Pogoria IV © niradhara


Wokół Pogorii IV jest poprowadzona asfaltowa ścieżka rowerowa. Korzysta z niej bardzo wielu rowerzystów i rolkarzy. Jakim cudem Piotrkowi udaje się zrobić zdjęcie, na którym jest prawie pusta, tego swych prostym kobiecym rozumem nijak pojąć nie mogę.

wokół Pogorii IV © niradhara


W dalszą drogę, zgodnie z sugestiami Moniki, udajemy się przez Ząbkowice na Łosień. Teren robi się pagórkowaty, słoneczko grzeje coraz mocniej i po raz kolejny tego dnia zmuszona jestem się przebrać. Dobrze, że w sakwach wożę ze sobą całą szafę. Początkowo planowaliśmy przejechanie przez Sławków, ale wyliczywszy, że brakłoby nam kilometrów do upragnionej dwusetki decydujemy się zahaczyć o Bukowno. Tu, w okolicach dworca jest lokal, w którym podają najlepsze ruskie pierogi jakie jadłam w ostatniej pięciolatce.

chwila przed rzuceniem się na pierogi © niradhara


Zjeżamy jeszcze na chwilę nad Zalew Sosina, gdzie ludziska wygrzewają się na słoneczku i radośnie ignorują zakaz kąpieli.

na plaży © niradhara


Wreszcie wjeżdżamy do Jaworzna. Jest rozkopane, więc zatrzymujemy się na chwilę przy kościele, żeby przyjrzeć się dokładnie mapie i zasięgnąć języka, jak tu przebić się w kierunku Chełmka.

kapliczka © niradhara


Od Oświęcimia zaczyna mi się już jechać gorzej z powodu zmasowanego ataku wszelkich stworzeń latających wciskających się pod okulary, wpadających nawet do nosa (co za bezczelność!) i złośliwie kąsających. Jest już ciemno, na szczęście moja nowa lampka oświetla drogę znakomicie i pozwala na ominięcie wszelkich dziur w drodze. Wreszcie dom. Udało się. Na liczniku 202 kilometry. Jestem szczęśliwa, tym bardziej, że jest to, wstyd się przyznać, moja pierwsza dwusetka w życiu. Stwierdzam jednak, że czuję się świetnie, mogłabym jeszcze trochę przejechać i mam nadzieję na poprawienie tego wyniku w przyszłości :)

Moniko, dziękuję Ci bardzo, bardzo serdecznie za piękne chwile na wycieczce, za nauczenie mnie jak jeździć nie męcząc się zbytnio i za to, że we mnie wierzyłaś! Do zobaczenia za dwa tygodnie :)))

Grzegorzu, do trzech razy sztuka – wierzę, że jeszcze się spotkamy :)

Piotrek, dzięki za wspólne pedałowanie :)

Aha, pamiętajcie wszyscy, że Marcinkiewicz nie dlatego porzucił żonę i dzieci, że Isabel jest młoda i ładna, tylko dlatego, że lubi jeździć na rowerze ;P

magneticlife.eu because life is magnetic

spotkanie w Paprocanach

Niedziela, 5 lipca 2009 · Komentarze(14)
Trasa: Kobiernice – Wilamowice – Jawiszowice – Góry – Grzawa – Miedźna – Piasek – Paprocany – Nowe Bojszowy – Jawiszowice – Zasole –Bielany – Malec – Nowa Wieś – Kobiernice.

Wreszcie pogodny weekend! Postanowiliśmy zrealizować wreszcie planowaną od dawna wycieczkę do Paprocan. Tam czekało nas miłe spotkanie z Kosmą100 i Ewcią0706.

Pierwszy raz zatrzymujemy się w Jawiszowicach, gdzie w czasie II wojny światowej znajdował się podobóz obozu koncentracyjnego Auschwitz. W pobliżu Jawiszowic wiódł też szlak ewakuacyjny więźniów oświęcimskich.

pomnik w Jawiszowicach © niradhara


Z głównej drogi zbaczamy na chwilę, żeby zobaczyć piękny drewniany kościółek z 2 połowy XVI w Górach.

kościółek w Górach © niradhara


Następny uroczy drewniany kościółek z XVI w. oglądamy w Grzawie.

kościół w Grzawie © niradhara


Tą część wycieczki można by nazwać szlakiem architektury drewnianej, bo w Miedźnej oglądamy kolejny kościół, tym razem z XVII w. Niestety pora jest trochę nieodpowiednia, bo wszędzie trwają niedzielne msze, więc nie możemy pooglądać wnętrz.

kościół w Miedźnej © niradhara


Dalej jedziemy zielonym szlakiem rowerowym w kierunku Pszczyny. Spotkany po drodze koń namawia mnie, by zamienić rower na siodło. No, może innym razem..

koń jaki jest każdy widzi © niradhara


Przed dojazdem do Pszczyny trafiamy na nowy, niezaznaczony jeszcze na mapie niebieski szlak rowerowy w kierunku Studzienic. Tam skręcamy do Piasku i dalej szlakiem czerwonym w kierunku Tychów.

wśród paproci do Paprocan © niradhara


Monika i Ewa są już na miejscu spotkania i niecierpliwie do nas dzwonią, ale Piotrek łapie gumę i niestety trzeba sobie ubrudzić rączki. Stęsknione dziewczyny wyjechały po nas i po wylewnych powitania udajemy się w kierunku Promnic.

spotkanie © niradhara


Podziwiamy zameczek myśliwski. Na obiad do restauracji nie wchodzimy, bo standard nas nie satysfakcjonuje.

zameczek myśliwski © niradhara


myśliwy © niradhara


Pora jednak coś zjeść, więc Ewa prowadzi nas przez las wokół jeziora do miejsca, gdzie serwują zapiekanki, hotdogi i zimne piwo. Kiedy tak sobie siedzimy, gaworzymy i popijamy, pojawia się mix policji ze strażą miejską, parkują na trawie (a fe!) patrzą na nas, na rowery i piwo, a w ich oczach pojawia się złośliwa satysfakcja. Siadają przy stoliku obok i czekają, żeby nas skasować. My jednak mamy sobie tyle do opowiedzenia, że dzielni stróże prawa, po naprawdę dłuuugim czekaniu, tracą resztki nadziei i jadą łapać jakichś mniej groźnych przestępców. Niestety, każde piwo kiedyś się kończy i pora wracać do domu – jeszcze tylko sesja zdjęciowa nad jeziorkiem...

czas na fotki © niradhara


trzy Gracje © niradhara


Ewa pilotuje nas przez Tychy i pokazuje nam jeszcze lokalną atrakcję – hotel „Piramida”.

prawie Egipt © niradhara


Potem wyprowadza nas na drogę za miasto, gdzie następuje rozdzierające serca pożegnanie. Obiecujemy sobie jednak następne spotkania w realu. Ewa odprowadza jeszcze Monikę w kierunku Lędzin, a my wracamy do domu. W Jawiszowicach stwierdzamy jednak, że przedłużymy trochę wycieczkę i jedziemy przez nasze ulubione stawy w Malcu. Gdy wreszcie dojeżdżamy do domu na niebie świeci już księżyc.

pełnia © niradhara


To był piękny dzień. Ewo, Moniko – dziękuję za urocze spotkanie i do zobaczenia!

magneticlife.eu because life is magnetic

burzowa przejażdżka

Poniedziałek, 18 maja 2009 · Komentarze(2)
Kategoria Integracja BS
Trasa: Kobiernice – Wilamowice – Bielany – Malec – Nowa Wieś – Kobiernice.

Rano do pracy na rowerku, po południu – spotkanie z Kosmą. Mieliśmy z Kajmanem nadzieję nie tylko na wspólne pedałowanie, ale i ognisko. Niestety, pogoda spłatała nam figla. Tuż po przyjeździe Kosmy rozpętała się burza z gradem. Gdy tylko ucichła, wskoczyliśmy na rowerki. Przejaśnienie okazało się chwilowe. Wkrótce zaczęło znowu padać i grzmieć. Liczyliśmy sekundy od błysku do grzmotu i, po upewnieniu się, że pioruny biją dostatecznie daleko od nas, kontynuowaliśmy przejażdżkę w strugach deszczu. Spod kół rowerów tryskała woda, a w butach chlupało. Pokazaliśmy jednak Kosmie okolicę. Mieliśmy ze sobą wprawdzie aż trzy aparaty fotograficzne, ale z obawy przed zalaniem wyjęliśmy je dopiero wtedy, gdy deszcz ustał, a na niebie pojawiła się tęcza.


tęcza © niradhara


W pobliżu stadionu w Kętach poprosiliśmy przechodnia o zrobienie nam pamiątkowej fotki.

trio © niradhara


Drewno przygotowane na ognisko zamokło I musieliśmy zadowolić się kiełbaską pieczoną w kombiwarze.

magneticlife.eu because life is magnetic