Do pracy i z powrotem. Wieczorem odstawiłam rower do serwisu, bo już się tego rozpaczliwie domagał. Został mi tylko "złom" (tak go pieszczotliwie nazywam), którego największą zaletą jest wygląd mogący zniechęcić nawet najbardziej zdesperowanego złodzieja.
Do pracy i kręcenie się po Kobiernicach w celu załatwienia paru spraw.
Wczoraj odszedł od nas najwierniejszy przyjaciel. Spędziliśmy razem 14 pięknych lat i choć dziś żal rozdziera mi serce, to wierzę, że gdy przyjdzie moja pora na przejście przez długi tunel, to w świetle na jego końcu będzie czekał na mnie Rino i radośnie machał ogonem.
Przed południem wyjazd na rower uniemożliwiły nam zobowiązania towarzyskie, później zaś rozszalała się potężna burza z gradem. Dopiero przed wieczorkiem mogliśmy wybrać się na krótki wypadzik.
Trasa: Kobiernice - Wilamowice - Bielany - Malec - Nowa Wieś - Kęty - Kobiernice.
Gdy tylko skończyła się uroczystość stulecia szkoły w Czańcu wpadłam jak burza do domu, przebrałam się i na rowerek. W pośpiechu zapomniałam nałożyć kasku :-/ Jazda cudowna ze względu na wszechobecny zapach bzu :-)
Jutro wielka feta z okazji stulecia szkoły w Czańcu, więc dziś musiałam zadbać o wygląd - fryzjer itd. Pomimo pięknej pogody dzień spędzony w murach :(