Wpisy archiwalne w kategorii

Ziemia Oświęcimska

Dystans całkowity:1889.64 km (w terenie 12.50 km; 0.66%)
Czas w ruchu:04:38
Średnia prędkość:15.61 km/h
Suma podjazdów:8560 m
Liczba aktywności:39
Średnio na aktywność:48.45 km i 2h 19m
Więcej statystyk

pamiętajcie o ogrodach

Poniedziałek, 8 maja 2017 · Komentarze(5)
Pamiętajcie o ogrodach - przecież stamtąd przyszliście.
W żar epoki użyczą wam chłodu tylko drzewa, tylko liście.

Ta piękna piosenka Jonasza Kofty to motto  dzisiejszego wpisu. Wspominałam Wam o jeleniach, prawda? Bestie pożarły prawie wszystkie krzewy ozdobne w moim ogrodzie, wybrałam się zatem do ogrodu pokazowego w Pisarzowicach, by tam nacieszyć oczy pięknem natury.





W Pisarzowicach, przy ulicy Pańskiej 50 ma swoją siedzibę firma pana Krzysztofa Kubiczka. Są tu nie tylko ogrody pokazowe, ale też gospodarstwo szkółkarskie i punkt sprzedaży detalicznej. Firma działa od 1989 roku, jest znana i ceniona. Kręcono tu jeden z odcinków popularnego programu "Maja w ogrodzie". Mam nadzieję, że zamieszczone na blogu zdjęcia zachęcą Was do odwiedzenia tego czarującego miejsca :)
























Powrót do domu, w błogim nastroju, ulubionym niebieskim szlakiem rowerowym.



Oczywiście cały czas nucąc ....



magneticlife.eu because life is magnetic

z podziękowaniem dla jeleni

Środa, 3 maja 2017 · Komentarze(8)
Przez ostatnie lata prawie wcale nie jeździłam na rowerze. Zajmowałam się głównie ogrodem, w błogiej nadziei, że uda mi się z niego zrobić mój mały raj na ziemi. Kupowałam sadzonki i nawozy, kopałam  ciężką gliniastą ziemię, walczyłam z chwastami. Cieszyłam się zapachem lawendy i floksów. Najwyraźniej jednak życie w raju nie jest mi pisane. Halny powyrywał świerki z korzeniami, a jelenie pożarły  młode krzewy ozdobne. Usiłowałam je przegonić preparatami, których zapachu ponoć nie lubią, ale gdy wczoraj zobaczyłam, że nawet floksy im zasmakowały, poddałam się. Koniec z ogrodem, wracam na rower, on jest dla jeleni niestrawny ;)





W taki dzień jak dziś, mglisty i szary, trudno zrobić jakieś fajne zdjęcia. Pstrykałam jednak trochę, żeby w przyszłości mieć co wspominać i pokazywać wnukom :)





O, tu coś kwitnie. Na szczęście nie moje i nie muszę się obawiać, że zostanie oskubane przez żarłoczne bestie ;)






magneticlife.eu because life is magnetic

zapasy z wiatrem

Poniedziałek, 1 maja 2017 · Komentarze(3)
Już od jakiegoś czasu chciałam spenetrować drogę wiodącą z Wilamowic na północ, w stronę stawów Leżaje. Słońce, przestrzeń, puste drogi  i tylko silny wschodni wiatr psuł trochę przyjemność jazdy. W przydomowych ogrodach pracowicie  warczały kosiarki, pola przymierzały traktory, a lenie takie jak ja byczyły się na rowerach :)



Powrót tradycyjnie pomiędzy stawami Osiek, z przystankiem na focenie łabędzi.








magneticlife.eu because life is magnetic

żelazny temat

Niedziela, 9 października 2016 · Komentarze(8)
Artur, mój kolega z pracy, to prawdziwy człowiek z żelaza. Ukończył triathlon IRONMAN. Ma swój fanpage na FB. Kliknęłam „Lubię to”, by zamieszczane przez niego posty zmotywowały mnie do bardziej systematycznej jazdy.



Na początek trafiłam na taki:
"Co jest Twoją słabą stroną?
- motywacja by wyjść z domu …
- wymówki: że zmęczony, że brzydka pogoda, że za ciepło, że może jutro i takie tam…
- pogodzenie treningu z pracą, życiem rodzinnym, obowiązkami …
- a może alkohol, używki, papierosy, którym nie umiesz powiedzieć NIE …
- Twoja głowa, nogi, kręgosłup …
Jesteś tak silny jak Twoje najsłabsze ogniwo."




Mistrz każe się zastanowić… siadłam więc i zaczęłam rozmyślać. Szybko doszłam do wniosku, że posiadam prawie wszystkie  wyżej wymienione słabości (oprócz korzystania z używek – może szkoda?) i że cała jestem jednym wielkim słabym ogniwem. Zamiast trenować w pocie czoła, oddałam się więc interesującej lekturze w miękkim fotelu. No, ale do czytania nigdy nie trzeba było mnie specjalnie motywować.



Wszelako od czasu do czasu coś wygania mnie z domowych pieleszy. Wskakuję wtedy na rower. Tym, co każe mi jechać przed siebie, nie jest chęć pracy nad sobą i pobijania rekordów, ale hedonizm w najczystszej postaci. Podziwianie widoków, doznanie pieszczoty słońca i wiatru. No i ciekawość, dokąd zaprowadzi mnie droga, w którą właśnie skręciłam.



Czy to jednak nie ciekawość była tym, co kazało pierwszej małpie zejść z drzewa i rozpocząć eksplorację sawanny? To nie była małpa z żelaza, a jednak jej potomkowie podbili świat. Te zaś, które zanadto rozmyślały o swoich słabościach, po prostu wyginęły. Pocieszające, prawda? ;)



magneticlife.eu because life is magnetic

do Nidka

Poniedziałek, 26 września 2016 · Komentarze(7)
Dzisiaj moja ulubiona nawigacja rowerowa zrobiła mi psikusa, bo choć doprowadziła mnie do celu, to nie takimi drogami jak lubię ;)





Od kęckich górek dalej jechałam już  znanymi sobie dobrze asfaltami, unikając wszelkich niespodzianek. Celem wycieczki był XVI - wieczny Kościół św. św. Szymona i Judy Tadeusza Apostołów w Nidku. Jak zwykle zamknięty na głucho. Nic to, fajnie się pojeździło :)







magneticlife.eu because life is magnetic

ulica Pielgrzymów

Niedziela, 25 września 2016 · Komentarze(5)
Kilka dni temu koleżanka z pracy wspomniała o nowoodkrytym przez siebie kawałku pięknej asfaltowej i pustej drogi gdzieś pomiędzy Starą Wsią a Bestwiną. Dokładnych namiarów nie podała, przejeżdżając przez Starą Wieś skręciłam więc w pierwszą ulicę, której nazwa mnie zaintrygowała.



To był strzał w dziesiątkę! Ulica Pielgrzymów spełniła pokładane w niej nadzieje. Pustka, nowy asfalcik, sielskie widoki. W dodatku podjazdy, na których odpokutować można mniejsze grzeszki. Pewnie dlatego wytyczono tu trasę rowerową. Nie wiadomo tylko skąd i dokąd prowadzi.





Jechałam tak wśród pól, aż trafiłam do Janowic, a stamtąd pokulałam się w stronę Kaniowa. Stoi tam krzyż, a obok niego ławeczka. W dawnych czasach, gdy jeszcze Kajmanowi chciało się jeździć, siadaliśmy na niej, jedliśmy kanapki, a potem robili pamiątkowe fotki. Żeby tradycji stało się zadość skonsumowałam kanapkę, ale o zrobienie fotki musiałam poprosić obcą osobę :(



Droga powrotna z Kaniowa przez Malec jest prawie płaska i miałam nadzieję na lajtową jazdę. Niestety, wiatr wiał z absolutnie nieodpowiedniej strony. Poczułam we własnych mięśniach jak bardzo mści się długa przerwa od jazdy. Stracone lata bolą. Dosłownie ;)






magneticlife.eu because life is magnetic

nie jestem aniołem

Piątek, 23 września 2016 · Komentarze(6)
Jakiś czas temu miłościwie nam panujące Ministerstwo Edukacji objęło swoim patronatem akcję „Anioły ze szkoły”. Jest to niezwykle cenna inicjatywa, szczególnie dla jej twórców, albowiem żaden dzieciak nie może dostąpić zaszczytu zostania aniołem, nie zakupiwszy wcześniej świstka papieru, zwanego dumnie legitymacją.



Niestety, ta najoczywistsza brama do wniebowstąpienia została mi zatrzaśnięta przed nosem, albowiem poświadczający anielskość dokument nabyć może tylko niewinne, młodziutkie dziecię, ja zaś jestem osobą pełnoletnią i to nawet bardzo. Zdesperowana, w poszukiwaniu innej drogi, postanowiłam zagłębić się w filozofię anielskości, wnikliwie studiując porozwieszane na szkolnych korytarzach  plakaty. Wiele szlachetnych zasad widniało na nich, między innymi taka: „wszystkie zwierzęta są równe”. Hm, dlaczego jakoś dziwnie kojarzy mi się to z Orwellem? 



Nic to. Postanowiłam, że zwalczę w sobie niedowiarstwo, pozbędę niegodnych myśli i w sercu rozpalę wszechogarniający ogień miłości do stworzeń, które przedtem trochę mniej mi były bliskie, niż mój wierny pies Funio. Zaczęłam od kotów. Poszło nieźle. Dziś przyszła pora na muszki owocówki, które towarzyszyły mi w czasie jazdy na rowerze. Przez całą drogę jak mantrę powtarzałam sobie, jak to miło z ich strony, że usiłują wpaść mi do ust i wciskają się przez najmniejszą szparę pomiędzy okularami a twarzą, szukając moich oczu. Daremnie… ogień nie zapłonął, serce pozostało zimne jak lód. Nie udało mi się pokochać tych słodkich, maleńkich stworzeń. Obawiam się, że nie jestem i nigdy nie zostanę aniołem, a nawet, o zgrozo, osobnikiem aniołopodobnym!



Do wpisu doliczyłam kilometry z rowerowego dojazdu do pracy.


magneticlife.eu because life is magnetic