dzień świra
Czwartek, 23 września 2010
· Komentarze(12)
Kategoria w pobliżu domu
Jakiś czas temu GPS poprowadził mnie obfitująca w widoczki, boczną drogą, której nie ma nawet na mapie. Przypomniałam sobie dziś o niej i postanowiłam ją odnaleźć. Pamiętałam tylko tyle, że prowadziła z Bestwiny do Pisarzowic. Zajechałam więc do Bestwiny i wklepałam „prowadź do Pisarzowic”. Urządzenie ochoczo obliczyło trasę i skierowało mnie natychmiast w teren.
Droga, którą chciałam odnaleźć, była asfaltowa, ale uświadomiłam sobie, że mam załadowaną inną mapę i stąd różnica w wytyczeniu trasy. Postanowiłam sprawdzić co będzie dalej. A dalej nie było wesoło – gdy na chwilę zatrzymałam się na skraju pola, żeby zrobić fotkę, usłyszałam wiązankę wyrazów uznawanych powszechnie za wulgarne i obelżywe. Wyrzucał ją z siebie sunący w moim kierunku traktorzysta. Droga jest ponoć prywatna, w związku z czym naruszyłam jego terytorium. Największą furię budził w nim mój aparat fotograficzny. Najpierw usiłowałam burakowi wytłumaczyć, że nie ustawił tabliczki „teren prywatny”, więc nie jestem winna wtargnięcia, ale gdy zatrzymał traktor i ruszył w moją stronę, przestraszyłam się, że chce mnie pobić i uciekłam.
Ze zdenerwowania pojechałam wprost przed siebie, nie patrząc na wskazania GPS-u i wylądowałam w kłujących chaszczach. Odetchnęłam z ulgą dopiero gdy udało mi się dotrzeć do cywilizacji.
Widok gór ma jednak to do siebie, że uspokaja i napełnia serce radością. Wprawdzie zaczynały się już snuć mgły i słońce powoli zniżało się nad horyzontem, ale postałam chwilę, pogapiłam się i stres minął.
Do sumy kilometrów i podjazdów dodałam dojazd do pracy.
nieźle się zapowiada© niradhara
Droga, którą chciałam odnaleźć, była asfaltowa, ale uświadomiłam sobie, że mam załadowaną inną mapę i stąd różnica w wytyczeniu trasy. Postanowiłam sprawdzić co będzie dalej. A dalej nie było wesoło – gdy na chwilę zatrzymałam się na skraju pola, żeby zrobić fotkę, usłyszałam wiązankę wyrazów uznawanych powszechnie za wulgarne i obelżywe. Wyrzucał ją z siebie sunący w moim kierunku traktorzysta. Droga jest ponoć prywatna, w związku z czym naruszyłam jego terytorium. Największą furię budził w nim mój aparat fotograficzny. Najpierw usiłowałam burakowi wytłumaczyć, że nie ustawił tabliczki „teren prywatny”, więc nie jestem winna wtargnięcia, ale gdy zatrzymał traktor i ruszył w moją stronę, przestraszyłam się, że chce mnie pobić i uciekłam.
chwila przed atakiem© niradhara
Ze zdenerwowania pojechałam wprost przed siebie, nie patrząc na wskazania GPS-u i wylądowałam w kłujących chaszczach. Odetchnęłam z ulgą dopiero gdy udało mi się dotrzeć do cywilizacji.
wreszcie jakiś widoczek© niradhara
coś się pali© niradhara
jakieś dziwne ustrojstwo© niradhara
Widok gór ma jednak to do siebie, że uspokaja i napełnia serce radością. Wprawdzie zaczynały się już snuć mgły i słońce powoli zniżało się nad horyzontem, ale postałam chwilę, pogapiłam się i stres minął.
jedno światło gaśnie© niradhara
drugie się zapala© niradhara
Do sumy kilometrów i podjazdów dodałam dojazd do pracy.