Wpisy archiwalne w kategorii

w pobliżu domu

Dystans całkowity:14898.57 km (w terenie 177.50 km; 1.19%)
Czas w ruchu:146:04
Średnia prędkość:17.69 km/h
Maksymalna prędkość:37.08 km/h
Suma podjazdów:63852 m
Suma kalorii:2269 kcal
Liczba aktywności:531
Średnio na aktywność:28.06 km i 1h 33m
Więcej statystyk

DPD

Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria w pobliżu domu
Do pracy powinno się jeździć tylko w czasie deszczu. Smutno jest siedzieć przed ekranem komputera i tworzyć nikomu niepotrzebne papiery gdy za oknem świeci słońce :(

magneticlife.eu because life is magnetic

lajtowo pod kopiec

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · Komentarze(5)
Kategoria w pobliżu domu
Poobiedni krótki wypad, mający na celu pokazanie Piotrkowi Kopca Grunwaldzkiego, opisanego już przeze mnie na blogu.

Kajman jedzie jako ariergarda © niradhara


ale jak tylko stanę żeby zrobić fotkę © niradhara


to mi ucieka © niradhara


Przejeżdżając przez Witkowice zauważyliśmy tłumy ludzi pod remizą. Odbywały się tam właśnie dożynki powiatowe. Przez chwilę posłuchaliśmy zawodzenia chóru gospodyń wiejskich, ale bez znieczulenia trudno to było wytrzymać ;P

artystki ludowe czekają na swoja kolej © niradhara


szła dzieweczka do laseczka © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

pożegnanie z Jackiem

Sobota, 21 sierpnia 2010 · Komentarze(5)
Po prawie tygodniu wspólnego kręcenia przyszła chwila pożegnania. Urlop Jacka się kończył, a chciał jeszcze odwiedzić Monikę. Postanowiliśmy z Piotrkiem odprowadzić naszego gościa do Oświęcimia i tam przekazać pod opiekę Józka, który będzie przewodnikiem w drodze do Łośnia.

Bikestats łączy ludzi :) © niradhara


Z Kobiernic do Oświęcimia można łatwo trafić, jadąc drogą nr 948. Dla rowerzystów jest to jednak próba samobójcza, ze względu na wyjątkowe natężenie ruchu samochodowego. Na szczęście w tej okolicy znamy wszystkie boczne drogi i zadbaliśmy o to, by podróż była bezpieczna :)

wyruszamy z domu © niradhara


kładka dla rowerzystów © niradhara


rowerowi przyjaciele © niradhara


jest co ciągnąć © niradhara


cała droga nasza © niradhara


przejeżdżamy przez Brzezinkę © niradhara


Na umówione spotkanie dotarliśmy punktualnie ja szwajcarskie zegarki, a w chwilę po nas na rynek wpadł z impetem Józek, siejąc popłoch wśród gołębi.

miło znów się spotkać © niradhara


planowanie trasy © niradhara


no i odjeżdżają © niradhara


Po rozdzierającym serca pożegnaniu postanowiliśmy wrócić do domu inną trasą, biegnącą wśród pagórków, pól i stawów. Wokół widać już coraz więcej oznak jesieni. Na szczęście za rok znów będą wakacje :)

kombajny tarasują nam drogę © niradhara


Kajman mnie sfocił © niradhara


sinusoida © niradhara


na polach już jesień © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

integracja grozą wiejąca

Piątek, 20 sierpnia 2010 · Komentarze(6)
Po komentarzu k4r3l do integracji tatrzańskiej doszłam do wniosku, że styl moich wpisów jest zbyt przesłodzony ;) Media przyzwyczaiły nas do odbioru wyłącznie złych wiadomości. Cóż robić, spróbuję tym razem nieco udramatyzować ;P

Jacek miał w planie na dziś udział w Bytomskiej Masie Krytycznej. Tymczasem wskutek zawiłych okoliczności losu musiał z niego zrezygnować i niespodziewanie został u nas jeszcze na jeden dzień. Aby sprostać obowiązkom gospodyni gnałam zatem z pracy z taką szybkością, że aż pęd powietrza odrywał płaty rdzy ze „Złomu”.

pies to najlepszy przyjaciel bikera © niradhara


Na pomoc Piotrka nie mogłam liczyć, bo zatrzymały go w Bielsku sprawy służbowe. Jak tu pogodzić prozaiczną konieczność ugotowania obiadu z rowerowym zabawieniem gościa? Gdy tak myślałam, co by tu zrobić, podszedł do mnie Gero i trącając nosem pokazał na Jacka. Eureka! Wyprowadzimy Jacka do lasu pod pretekstem pojeżdżenia po jego ulubionym terenie i tam zostawimy. Zanim uda mu się trafić z powrotem do domu, obiad będzie ugotowany! Przez mroczne, posępne wąwozy doprowadziliśmy Jacka na wzgórze, gdzie znajdują się ruiny zamku zbójnickiego i tam porzuciliśmy na pastwę losu. Zrozpaczony Jacek długo błądził stromymi ścieżkami, a ja w tym czasie spokojnie mieszałam w garnkach.

ten rower jest dobrze strzeżony © niradhara


Po obiedzie postanowiłam zabrać naszego gościa do Wielkiej Puszczy. Jechaliśmy powoli w górę wzdłuż strumienia, gdy nagle zobaczyłam dwóch bikerów pędzących w przeciwnym kierunku na złamanie karku i usłyszałam głośny krzyk.

wodne szaleństwo © niradhara


A właściwie nie był to krzyk, a okrzyk radości wydany przez spotykających się niespodziewanie przyjaciół. Jednym z owych bikerów okazał się bowiem AdAmUsO, który podobnie jak Jacek bierze udział w maratonach MTB :)

Jacek spotkał kumpli © niradhara


to i ja się z nimi sfocę © niradhara


Pośród beskidzkich przełęczy najbardziej ponurą sławą cieszy się Przełęcz Targanicka, zwana inaczej Beskidkiem. Podjazd od strony Wielkiej Puszczy budzi grozę w sercach i nerwowe drżenie mięśni. Dla króla maratończyków są to jednak strachy na Lachy! Nie zważając na stromość podjazdu wspinał się nań z gracją baletnicy. Potem dumnie stał na przełęczy i podziwiał widoki, czekając na mnie, która początkowo pedałowałam z całych sił, rozpaczliwe walcząc o każdy metr, a w końcówce wpychałam swój ciężki wehikuł pod górę :(

Jacek lubi takie podjazdy © niradhara


na przełęczy © niradhara


tam już byliśmy © niradhara


Gdy tylko uspokoiło się nieco rozpaczliwe tłuczenie się serca, rozpoczęliśmy długi zjazd do Porąbki. Owiewało nas zimne wieczorne powietrze, a na rękach pojawiła się gęsia skórka. Na szczęście kolejnym odcinkiem trasy był pozwalający nam się nieco rozgrzać podjazd do Kozubnika. Tu jednak znów przeżyliśmy chwile grozy. Między opuszczonymi, zdewastowanymi budynkami kręciły się gromady uzbrojonych mężczyzn. Co chwila słychać było huk strzałów, odbijający się od gór i zwielokrotniany przez echo…

w Kozubniku © niradhara


Na szczęście żadnemu z wielbicieli paintball’a nie udało się nas ustrzelić :) Nie chcieliśmy jednak ryzykować zbyt długiego pozostawania na polu walki i rozpoczęliśmy strategiczny odwrót do domu ;)



Do sumy kilometrów i podjazdów dodałam dojazd do pracy.

magneticlife.eu because life is magnetic

integracja standardowa

Środa, 18 sierpnia 2010 · Komentarze(6)
Nasz miły gość Jacek, niestrudzony dopołudniowymi górskimi szaleństwami w towarzystwie Kuby i Piotrka, po obiadku zapragnął zobaczyć jeszcze jak wygląda Ziemia Oświęcimska.

minipodjeździk, a cieszy © niradhara


Tym razem to ja miałam zaszczyt pełnić rolę przewodnika. Zaproponowałam naszą trasę standardową. W Starej Wsi jest ciekawy kościółek i miałam nadzieję że spodoba się on Jackowi, który jest wielbicielem architektury drewnianej.

na szlaku architektury drewnianej © niradhara


Chciałam też pokazać mu typowy krajobraz tych okolic, to znaczy rozrzucone wśród niewielkich pagórków stawy hodowlane.

Jacek krązy między stawami © niradhara


Jacek foci rynek w Wilamowicach © niradhara


Zatrzymaliśmy się na chwilę nad Sołą i opowiadałam Jackowi jak strasznie wyglądały okolice Bielan w czasie ostatniej powodzi.

Soła znów zmieniła koryto © niradhara


opryskali komary i nas © niradhara


Słońce powoli kończyło swoją drogę po niebie, świat zaczął nabierać złotych barw i nawet zwykle stawy wyglądały pięknie.

staw w złotych promieniach słońca © niradhara


wreszcie po płaskim © niradhara


Ostatnie postoje na sesje zdjęciowe były w Kętach – obok klasztoru franciszkanów i w założonym niedawno parku lipowym. Wycieczka z konieczności musiała być krótka, bo trzeba przecież jeszcze zrobić wpis na BS i wyspać się przed jutrzejszym wypadem w… ale o tym jutro :)

w klasztornej bramie © niradhara


co to za park, skoro lipy ledwo widać? © niradhara


Do sumy kilometrów dodałam dopołudniowy dojazd do pracy.


magneticlife.eu because life is magnetic

integracja kocierska

Wtorek, 17 sierpnia 2010 · Komentarze(7)
Po wczorajszym lajtowym dniu przyszła pora wyruszyć w góry. Piotrek zaproponował wycieczkę na Przełęcz Kocierską. W podstępny sposób podpuścił Jacka i Kubę by zmierzyli się z podjazdem przez Solisko ;) We czwórkę wyruszyliśmy z Kobiernic, jadąc raz jedną, a raz drugą stroną Soły.

podjazd na zaporę w Tresnej,foto JPBike © niradhara


Od czasu do czasu zatrzymywaliśmy się dla uwiecznienia mijanych krajobrazów i focenia się wzajemnego.

Jezioro Żywieckie © niradhara


już się zaprzyjaźnili © niradhara


pejzaż z koniem © niradhara


Wszyscy trzej panowie jechali na rowerach górskich, a ja na trekkingu i spowalniałam ich na większości podjazdów. Okazali się jednak prawdziwymi gentlemenami i udawali, że wcale im to nie przeszkadza :)

jedziemy z Kubą © niradhara


co Kuba chce zrobić? © niradhara


tego się nie spodziewałam © niradhara


Doprowadziliśmy Jacka i Kubę do Kocierza Rychwałdzkiego i pokazaliśmy nieznany podjazd na Przełęcz Kocierską. Prowadzi przez Solisko i jest tak stromy, że zamknięto go dla ruchu. Dzielni bikerzy rzucili nań okiem, oznajmili, że to fraszka i zaczęli się wspinać pod górę. A my, jak na parę staruszków przystało, wróciliśmy się i podjechaliśmy na przełęcz tradycyjną drogą od strony Łękawicy.

czołgam się powoli na przełęcz © niradhara


widoczek z drogi © niradhara


Na całej trasie nie spotkałam ani jednego szaleńca na trekkingu. Wszyscy wjeżdżają tu góralami albo lekkimi szosówkami. Nic też dziwnego, że Jacek, po pokonaniu wraz z Kubą diabolicznego podjazdu, musiał czekać na nas prawie pół godziny na przełęczy. Kuba niestety miał pilne sprawy do załatwienia i musiał wracać do domu. Na przełęczy podziwiliśmy chwilę widoki i zaczął się sympatyczny zjazd do Andrychowa – po nowym, gładziutkim asfalcie :)

na tarasie widokowym © niradhara


widoczek z przełęczy © niradhara


Z Andrychowa jest bardzo blisko do Zagórnika, postanowiliśmy zatem pokazać Jackowi Łupki Wierzchowskie, na mapie oznaczone jako kaskada Rzyczanki. To niezwykle urokliwe i warte odwiedzenia miejsce.

niedawno byliśmy tu z Hose'm © niradhara


teraz jesteśmy z Jackiem © niradhara


Rzyczanka © niradhara


Było pięknie, powoli jednak na niebo zaczęły wypełzać wielkie, czarne chmurzyska, a pomni siły ostatnich burz, woleliśmy nie ryzykować i wrócić do domu.

znów straszy deszczem © niradhara


ostatnie kilometry do domu © niradhara


Panowie, dziękuję Wam wszystkim za wspaniałą wycieczkę. Kubo, Jacku – jesteście naprawdę niesamowici :)


magneticlife.eu because life is magnetic

integracja wodna

Poniedziałek, 16 sierpnia 2010 · Komentarze(6)
Po północy odebraliśmy z dworca PKP w Bielsku-Białej Jacka. Z Nowego Sącza jechał do nas 8 godzin przez Kraków i Katowice. Podróż była męcząca, ale po drugim niewidzeniu się tematów do rozmowy było sporo, więc położyliśmy się spać późno. Dziś wstaliśmy trochę niewyspani i zaproponowałam przed obiadem krótką, ale za to malowniczą trasę wzdłuż kaskady Soły.

Piotrek pełnił rolę przewodnika i z zapałem objaśniał Jackowi jak działa system zapór na Sole. Wycieczkę zaczęliśmy od najmniejszego i najmniej efektownego zbiornika wodnego czyli Jeziora Czanieckiego.

Piotrek pełni rolę przewodnika © niradhara


Dalej jechaliśmy w górę Soły. Kolejna sesja zdjęciowa miała miejsce na zaporze w Porąbce.

na zaporze w Porąbce © niradhara


ciekawe, co Jacek tam dostrzegł? © niradhara


W Międzybrodziu Bialskim zjechaliśmy na chwilę nad jezioro i zrobiliśmy kolejny krótki postój na podziwianie widoczków.

zjazd nad jezioro © niradhara


wreszcie nad wodą © niradhara


podziwianie widoków © niradhara


Jacek znów foci © niradhara


Kolejna sesja zdjęciowa miała miejsce na moście w Międzybrodziu Żywieckim. Widać stąd pięknie Żar i szkołę szybowcową. Ten fragment Jeziora Międzybrodzkiego jest szczególnie malowniczy, ze względu na małe, urocze wysepki.

wjeżdżamy na most w Międzybrodziu Żywieckim © niradhara


ładny stąd widok na Żar © niradhara


Ostatnim punktem programu była zapora w Tresnej i Jezioro Żywieckie.

dotarliśmy do Tresnej © niradhara


tu też się Jackowi podoba © niradhara


trzeba zanurzyć choćby dłoń w jeziorze © niradhara


Powietrze robiło się coraz bardziej parne, a na niebie zaczęły pojawiać się ciemne chmurzyska, co wróżyło kolejną burzę. Pognaliśmy zatem główną drogą do domu. Udało nam się dotrzeć bezpiecznie, ale wkrótce rozpętał się kataklizm czyli burza z gradobiciem. W chwili, gdy robię ten wpis, nadal grzmi, a w okolicznych miejscowościach wyją syreny straży pożarnych. Pewnie znowu wylały górskie strumyki :(

na koniec pamiątkowa fotka © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

integracja burzowo-deszczowa

Niedziela, 15 sierpnia 2010 · Komentarze(3)
Od rana grzmiało i padało. Co chwila wyglądaliśmy przez okno, z nadzieją wypatrując najmniejszego choćby promyka słońca. Najbardziej rozczarowany był Hose. Jechał tyle kilometrów w góry, a one skryły się na chmurami i bronią się przez eksploracją ogniem z nieba :(

na zaporze © niradhara


Dopiero w godzinach popołudniowych burza ucichła, nie zrażając się więc lekkim deszczem popędziliśmy do Andrychowa, gdzie byliśmy umówieni z k4r3l. Spotkanie nastąpiło szybciej, niż myśleliśmy, bo Kuba czekał na nas już w Roczynach. Zrobił nam wielką i uroczą niespodziankę wręczając znaczki z logo Bikestats. My przekazaliśmy mu naklejki na rower.

integracja w deszczu © niradhara


Wspólnie udaliśmy się do Zagórnika, pokazać Józkowi Łupki Wierzchowskie, zwane także kaskadą Rzyczanki.

Hose chce wjechać do rzeczki © niradhara


Miejsce najwyraźniej się Józkowi spodobało, bo szalał rowerem po nadrzecznych głazach. My oczywiście próbowaliśmy robić fotki, choć warunki oświetleniowe były wyjątkowo niesprzyjające.

chyba mu się tu podoba © niradhara


a my robimy fotki © niradhara


Sielankę przerwał odgłos grzmotu. Pora wracać. Hose ma przed sobą długa drogę do domu, a my musimy przyszykować się na przyjazd kolejnego Bikestatowicza – JPBike’a, który już zmierza w naszą stronę.

z Rzyczanką w tle © niradhara


Kuba, miło było Cię poznać. Dziękujemy za urocze towarzystwo, znaczki i pokazanie nowego skrótu do Zagórnika. Józek, dzięki za uroczy weekend. Następnym razem postaramy się załatwić ładniejszą pogodę ;)

robi się ciemno, pora wracać © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

integracja przy ognisku

Sobota, 14 sierpnia 2010 · Komentarze(3)
Tydzień temu spotkałam się z Hose w Oświęcimiu. Powiedział wtedy, że tęskni za górami. Zaproponowałam mu przyjazd do Kobiernic i umówiliśmy się na dziś. Hose nie znał bocznej drogi przez Wilamowice, postanowiliśmy zatem z Piotrkiem wyjechać po niego do Rajska.

okolice Brzeszcz © niradhara


W Rajsku jednak okazało się, że Hose musiał nieco później wyjechać z domu i zmieniliśmy miejsce spotkania na Bojszowy.

na skróty © niradhara


O rowerach i trasach zaczęliśmy dyskutować już w drodze, potem przy ognisku i tak to trwało aż do północy… Straszne z nas gaduły ;)

jadą i dyskutują o rowerach © niradhara


na rynku w Wilamowicach © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic