Wpisy archiwalne w kategorii

w pobliżu domu

Dystans całkowity:14898.57 km (w terenie 177.50 km; 1.19%)
Czas w ruchu:146:04
Średnia prędkość:17.69 km/h
Maksymalna prędkość:37.08 km/h
Suma podjazdów:63852 m
Suma kalorii:2269 kcal
Liczba aktywności:531
Średnio na aktywność:28.06 km i 1h 33m
Więcej statystyk

wyspy na Sole

Niedziela, 7 listopada 2010 · Komentarze(7)
Odkąd Piotrek zdecydował się kandydować na radnego, nie mam z niego prawie żadnego pożytku. Godzinami prowadzi dyskusje na jakichś miejscowych forach na temat programów wyborczych. No cóż, pożyjemy… zobaczymy. Od dawna funkcjonuje w naszej okolicy powiedzenie „obiecanego wiele się zmieści”. W tym roku na topie są ścieżki rowerowe, no i oczywiście zabezpieczenie przed kolejną powodzią.

na wyspie © niradhara


Nic zatem dziwnego, że zamiast skierować się w stronę gór, pojechaliśmy nad Sołę, zobaczyć jak postępują prace w miejscu, w którym rzeka zaatakowała we wrześniu najsilniej.

dwa koryta Soły © niradhara


Dziś niedziela, więc ciężki sprzęt odpoczywał, ale postęp prac jest zaiste ogromny. Miejsce jest nie do poznania. Na rzece powstały dwie nowe wyspy, umacniane są brzegi, plantowane tereny pod przyszłe plaże.

gdzie to się kończy? © niradhara


odnogi się łączą © niradhara


Zaczyna się odtwarzanie stawów rybnych – jednego z ulubionych niegdyś miejsc wypoczynku Kobierzan. Na pracach ziemnych się nie skończy. W czasie powodzi, gdy Soła wdarła się do stawów, wszystkie ryby wybrały wolność i teraz konieczne będzie ponowne zarybianie.

stawy - reaktywacja © niradhara


Wiejący przez kilka ostatnich dni halny zrzucił wszystkie liście z drzew. Jedyne, co można focić w takich okolicznościach przyrody, to budynki.

dworek w Kobienicach © niradhara


Pojechaliśmy zatem do Kęt, gdzie budynki i owszem są, choć niewiele naprawdę ładnych.

ulica Kościuszki © niradhara


ulica Krakowska © niradhara


Najbardziej fotogeniczne zazwyczaj bywają kościoły. W centrum miasta znajduje się barokowy kościół parafialny parafii Świętych Małgorzaty i Katarzyny, zbudowany w latach 1657-1685. Pod koniec XVIII wieku zniszczeniu uległa część sklepienia głównej nawy. W czasie remontu dobudowano od strony frontowej kościelną wieżę o wysokości 40 m. Początkowo była ona zakończona drewnianą konstrukcją, którą w roku 1910 wymieniono na neobarokowy hełm kryty blachą miedzianą według projektu architekta K. Wyczyńskiego

Kościół Świętych Małgorzaty i Katarzyny w Kętach © niradhara


Na rynku w Kętach do niedawna rosły piękne srebrne świerki, ale wszystkie zostały wycięte w czasie trwającego do tej pory remontu. Początkowo bardzo mnie to oburzało, ale zmieniałam zdanie kilka dni temu, gdy halny wyrwał z korzeniami kolejny świerk rosnący na naszej posesji. Te drzewa, ze względu na swój płytki system korzeniowy, zawsze jako pierwsze stają się ofiarami wiatru. Kęckie drzewa były jeszcze starsze i większe niż nasze, mogły więc stanowić naprawdę duże zagrożenie.

remont ciągle trwa © niradhara


rynek - widok ogólny © niradhara


kompozycja w kwadracie © niradhara


Wracaliśmy tradycyjnie przez park lipowy. Utworzyli go kęccy pszczelarze. W księgach miejskich w Pszczynie już w XVI wieku odnotowywano wyjazdy do Kęt po znakomity tutejszy miód pitny, z którego ponoć Kęty słynęły! A przecież wiadomo, że pitnego miodu, tego tak zacnego trunku, nie robi się z kitu!

czyżby kult płodności? © niradhara


Kęccy pszczelarze postawili patronowi pszczół – św. Ambrożemu wielką, drewnianą figurę przy parku lipowym. Ponoć dlatego został on świętym od pszczół, że składały mu one miód na ustach. Św. Ambroży był biskupem Mediolanu i ojcem kościoła, wybitnym teologiem. Pewnie by się ucieszył, gdyby mógł zobaczyć swój piękny pomnik, szczególnie inspirujący od zadniej strony ;)

ach nie, to przecież święty Ambroży! © niradhara


Kajman w parku lipowym © niradhara


Miałam nadzieję, że jeszcze trochę gdzieś po okolicy pokręcimy, ale niestety, w czasie gdy robiłam fotki, biedny Piotrek musiał stać i czekać, a że upału dziś nie było, to co nieco przemarzł. Pojechaliśmy więc do domu na pierogi.

nasza góra © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

do Wielkiej Puszczy

Poniedziałek, 1 listopada 2010 · Komentarze(15)
Kategoria w pobliżu domu
Co takiego jest w górach, że o każdej porze roku wydają się piękne? Halny oberwał prawie wszystkie liście z drzew, chmury zasnuły słońce i pogasiły barwy, a trochę wody i parę porośniętych lasem kopek nadal powoduje, że chciałoby się tak stać i patrzeć…

widok z mostu © niradhara


Szaleje halny. Ciepłe podmuchy spadają z południa na desperacko pedałujących rowerzystów. Tylko w lesie można znaleźć zaciszne miejsca.

ciągnie nas do puszczy © niradhara


a strumyk szumi © niradhara


W Wielkiej Puszczy słychać tylko wycie wichru gdzieś nad głową i cichy, kojący szmer strumienia. Wolno wirują liście, spiesząc na spotkanie ziemi, by utulić ją do zimowego snu.

jesień © niradhara


chwila odpoczynku © niradhara


jak zapałki © niradhara


Wieczne koło przemian, przeciwstawne, a jednak tworzące całość, energie jin i jang… Każda z tych dwóch sił zawiera w sobie początek tej drugiej, którego nigdy nie da się stłumić. W najbardziej upalnym dniu lata tkwi już zalążek surowej zimy, a najczarniejsza noc jest zapowiedzią słonecznego dnia.

medytujący Kajman © niradhara


ośmiornica © niradhara


Najbardziej błotnista i niedostępna droga…

uwaga na błotko © niradhara


…jest początkiem gładkiego asfaltu ;)

jak po stole © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

halny

Niedziela, 24 października 2010 · Komentarze(18)
Kategoria w pobliżu domu
Wstawanie o godzinie szóstej w niedzielę stanowczo nie leży w moim zwyczaju. Dziś jednak było to konieczne, albowiem trzeba mi było pożegnać delegację węgierską, która w ramach wymiany międzynarodowej gościła u nas przez ostatni tydzień.

Jezioro Czanieckie © niradhara


widok na Porąbkę © niradhara


Zwlokłam się z łóżka, wypiłam kawę i wskoczyłam na rower by udać się pod szkołę, skąd mieli odjechać. Ranek był jakiś niesamowity – na wschodzie czerwone niebo, światło podkreślające barwy jesieni – po prostu pięknie! W dodatku rower jechał zupełnie sam, bez pedałowania :)

pan i jego pies © niradhara


leśna dróżka © niradhara


Dopiero po chwili dotarło do mnie, że cudów jednak nie ma – to szalejący halny pchał mnie z niesamowitą wręcz siłą.

świat z perspektywy mrówki © niradhara


Nietrudno się domyślić, że powrót pod wiatr był znacznie trudniejszy. Chwilami niemal zatrzymywałam się w miejscu, ale najgroźniejsze były nagłe podmuchy boczne, spychające na przeciwny pas ruchu.

jesienny spacer © niradhara


Nasze rowerowe plany na niedzielę wzięły w łeb, by jednak nacieszyć się urokami jesieni wybraliśmy się na długi spacer z psem do lasu. Tam przynajmniej nie wiało :)

szczęśliwy pies © niradhara


W lesie było dziś naprawdę pięknie. Myślałam, że choć trochę poprawi mi to humor, ale jakoś nie pomogło :(

pasożyt też może być piękny © niradhara


strumyczek © niradhara



Ostatnio wpadłam w jakąś dziwną depresję – nic mnie nie cieszy, sama sobie wydaję się beznadziejna i nie widzę żadnego sensu w tym, co robię. Przemknęła mi nawet przez głowę myśl, by zrezygnować z robienia wpisów na BS, zakotwiczyć z książką w fotelu i odciąć od całego świata..

droga do domu © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

we mgle

Wtorek, 12 października 2010 · Komentarze(7)
Kategoria w pobliżu domu
Zimna i wilgotna mgła otuliła dziś Kobiernice. Ponurość jej była jednak pełna jakiegoś tajemnego uroku. Choć, w drodze do pracy, zdana byłam tylko na komórkę, rozpaczliwie usiłowałam zrobić fotkę oddająca nastrój chwili...

mgła © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

do Kozubnika

Poniedziałek, 11 października 2010 · Komentarze(15)
Kategoria w pobliżu domu
Pierwszy raz osrebrzyły się dziś pola szronem
I przeczuciem skonania zapłakały lasy -
Na mgłach oparów blade przyciągnęły chłody...

To fragment wiersza „Gwiazdom umarłym” Leopolda Staffa, który przypomniał mi się dziś gdy jechałam rano do pracy. Trawa pokryta była szronem, ponurość jakaś i ziąb ogarnęły ziemię. Z pracy wróciłam na tyle wcześnie, by móc jeszcze wyskoczyć na rower. Miałam się odstresować, cieszyć popołudniowym słońcem i barwami jesieni i wyrzucić z głowy ponure wierszydła. No to dlaczego poniosło mnie akurat do Kozubnika?

jesień w Kozubniku © niradhara


Ośrodek w Kozubniku był kiedyś jednym z piękniejszych w Polsce. Były tu restauracje, baseny, solarium, odnowa biologiczna, korty tenisowe, wyciąg narciarski a przede wszystkim luksusowe, jak na czasy PRL-u hotele. Tak to wyglądało kiedyś:


A tak wygląda teraz. Jeszcze do niedawna miłośnicy paintballa zabawiali się w wojnę w ruinach ośrodka, dziś obowiązuje zakaz wstępu do wszystkich obiektów, bo grożą one zawaleniem.

trudno zgadnąć co tu kiedyś było © niradhara


współczesna ruina © niradhara


Ruiny przyciągają nie tylko turystów…

któż tam jest pod lasem? © niradhara


fotki pamiątkowe będą niezwykle oryginalne © niradhara


To pewnie jakaś nowa moda, bo w ciągu 15 minut spotkałam dwie pary nowożeńców robiące tu sobie zdjęcia poślubne. Wydaje mi się, że tak pojęty romantyzm jest zjawiskiem stosunkowo nowym, a – muszę przyznać - dla mnie niezupełnie zrozumiałym.

może to dzieło nowożeńców? © niradhara


Kobiernice w tym roku zostały dwukrotnie dotknięte przez powódź. Nieodpowiedzialność i brak wyobraźni dyrekcji dróg publicznych i kierownictwa zapory w Porąbce mogą doprowadzić do jeszcze jednej, o wymiarach niewyobrażalnego kataklizmu! Zapora wybudowana była w latach 1928–1937 i jej nośność jest stosunkowo niewielka. Nie jest chyba trudno zgadnąć, co się z nią dzieje w czasie przejazdu wyładowanego tira. Znak zakazu wjazdu pojazdów o wadze ponad 7,5 najwyraźniej nikomu nie przeszkadza, a policja woli kasować kierowców, którzy przekraczają prędkość!

kierowca ma problemy z wagą © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

do pałacu w Kozach

Sobota, 9 października 2010 · Komentarze(9)
Krótki, popołudniowy wypad do Kóz był pomysłem Piotrka. Historię miejscowości opisał on wyczerpująco na swoim blogu, nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko wstawić kilka fotek.

pod platanem © niradhara


Najciekawszym obiektem w Kozach jest bez wątpienia neoklasycystyczny Pałac Czeczów z XVIII w., przebudowany w XIX w., z obszarem pałacowo-parkowym. Platan znajdujący się w parku pałacowym to symbol Kóz. Jest on jednym z nielicznych okazów tego gatunku w Polsce

pałac w Kozach © niradhara


kaplica dworska © niradhara


Kompleks pałacowo-parkowy najwyraźniej domaga się remontu. Miejmy nadzieję, że znajdą się na to środki, zanim Unia odetnie nas od kasy.

schody donikąd © niradhara


jesienne światło © niradhara


Kościół parafialny w Kozach wzniesiono w latach 1900-1901. Żadne cudo, ale fotkę pstryknąć można :)

kościół w Kozach © niradhara


kościół - detal © niradhara


Gdy wracaliśmy do domu było już ciemno i zimno. Nad głowami latały nam samoloty, a ja zastanawiałam się, czy z któregoś z nich nie patrzy czasem na nas nasza córka?

samoloty © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

zbiorówka

Piątek, 8 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria w pobliżu domu
W ostatnich dniach każdą wolną chwilę spędzałam z córką,która przyjechała do domu na krótki urlop. Dagna jest stewardessą i mieszka teraz w Edynburgu, więc nie widziałyśmy się od kilku miesięcy. Rodzina jest najważniejsza! Rower zszedł na dalszy plan. Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy i znów musiałyśmy się rozstać :(

magneticlife.eu because life is magnetic

do Rzyk

Niedziela, 3 października 2010 · Komentarze(8)
Kategoria w pobliżu domu
W taki ranek jak dziś góry toną w srebrzystej, mglistej poświacie. Jest pięknie, ale uszy marzną gdy ktoś, tak jak Piotrek, zgubił czapeczkę. Już w Porąbce okazało się, że z zimnem nie wygra i zamiast jechać na Żar, potulnie wróciliśmy do Kęt, do sklepu rowerowego. O dziwo, był zamknięty.. W chwili, gdy Piotrek wybrał numer telefonu do właściciela sklepu, uświadomiliśmy sobie, że to przecież niedziela! Jakież wielkie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że nie ma problemu, specjalnie dla nas pan Bogusław na chwilę otworzy sklep. Kupujemy w „Cykloturze” od dawna, a wstyd powiedzieć, dopiero dziś, w czasie rozmowy, dowiedzieliśmy się, że jego właściciel jest zwycięzcą „Bałtyk-Bieszczady Tour 2010”.


rżysko © niradhara


Zmuszeni do zmiany planów postanowiliśmy pojechać do Rzyk. W Witkowicach nastawiłam GPS i zdaliśmy się na niego. Skubaniec od razu wciągnął nas na kamole. Na szczęście dużo ich nie było. Dalej na szczęście był już asfalt, więc nie będąc zmuszoną do patrzenia pod koła, mogłam spokojnie podziwiać widoki

poranna mglistość © niradhara


Andrychów © niradhara


pole kukurydzy © niradhara


Zaletą jazdy bocznymi drogami jest brak blachosmrodów, drobną wadą występująca czasem konieczność noszenia roweru.

tor przeszkód © niradhara


kojący szum potoku © niradhara


W Andrychowie zjechaliśmy na chwilę do parku. Korzystając z ostatnich, być może, ciepłych dni całe rodziny spacerowały wokół stawu, podziwiając ptactwo wodne i fontanny.

park w Andrychowie © niradhara


tęcza © niradhara


czarny łabędź © niradhara


chwila na toaletę © niradhara


ja też poproszę o fotkę © niradhara


Pogapiliśmy się i my. Skonsumowaliśmy małe co nieco i pojechaliśmy dalej. Rzyki, to miejscowość, gdzie ciągle przybywa atrakcji turystycznych. Jedną z nich jest park linowy. Na parkingu przed nim stało kilka samochodów. Niestety, nie udało mi się jednak sfocić nikogo zwisającego w jakiejś oryginalnej pozycji.


atrakcje dla dużych i małych © niradhara


Podjazd pod wyciąg narciarski w Praciakach to znowu teren. Wjechaliśmy kawałek w las. Nie tylko my podziwialiśmy jego urok. Było tu sporo turystów i kilkadziesiąt tysięcy drobnych muszek, które za punkt honoru postanowiły sobie rzucić nam się w oczy. Niektóre desperatki swój krótki muszy żywot zakończyć chciały w naszych paszczach. Muchy nie są naszym ulubionym daniem, jak niepyszni postanowiliśmy więc wrócić do domu.

Rzyki - Praciaki © niradhara


drzewo © niradhara


Do sumy kilometrów doliczyłam dojazd do sklepu.


magneticlife.eu because life is magnetic

na Przegibek

Piątek, 24 września 2010 · Komentarze(8)
Kategoria w pobliżu domu
W tak cudowny, ciepły i słoneczny dzień jak dziś aż chce się jechać w jakieś piękne miejsce. Wybrałam Przegibek. Wjeżdżałam od strony Międzybrodzia, wypatrując miejsc, z których można zrobić jakąś fajną fotkę. Niestety, przydrożne drzewa są coraz wyższe i trudno jest znaleźć jakiś prześwit.

widok w stronę Międzybrodzia © niradhara


Na przełęczy skusiłam się na wielkiego czekoladowego lodzika. Posiedziałam chwilę na ławeczce, wygrzałam się w słońcu, a potem zaczęła się najprzyjemniejsza część wycieczki – czyli zjazd.

na Przegibku © niradhara


widok w stronę Bielska © niradhara


jeszcze jeden widoczek © niradhara


Przez Bielsko przeprowadził mnie GPS. Skubany namierzył nawet ścieżkę rowerową, która miała dobre 300 metrów długości ;)

no i zaraz się ścieżka skończy © niradhara


Wyjątkowo sympatycznie jedzie się przez Lipnik – pusta droga i widoczki na góry. Po prostu żyć, nie umierać :)

droga przez Lipnik © niradhara


góry w promieniach zachodzącego słońca © niradhara




Do sumy kilometrów i podjazdów dodałam dojazd do pracy.

magneticlife.eu because life is magnetic