wokół Jeziora Dobczyckiego
Niedziela, 10 października 2010
· Komentarze(9)
Kategoria architektura drewniana, zamki, pałace, dwory
Październikowe poranki są już lodowato zimne, co ma tę dobrą stronę, że wczesne zrywanie się z łóżka człowieka nie kusi! Wyspani i radośni zapakowaliśmy rowery na bagażnik samochodowy i pojechaliśmy do Myślenic, skąd zaczynała się rowerowa część naszej wycieczki – wokół Jeziora Dobczyckiego.
Jezioro Dobczyckie to zbiornik zaporowy położony pomiędzy Myślenicami a Dobczycami, utworzony w 1986 roku poprzez spiętrzenie wód Raby przez zaporę, która ma 30 m wysokości i 617 m długości. Zbiornik ma powierzchnię ok. 11 km². Decyzja o budowie zbiornika zapadła w 1970 roku. Jego wypełnienie zostało poprzedzone wycięciem lasów, przeniesieniem miejscowości, dróg, cmentarza i szkół.
Oddanie do użytku zbiornika rozwiązało problem powodzi spowodowanych wylewami rzeki Raby. Jezioro Dobczyckie dostarcza wodę pitną między innymi do pobliskiego (około 20 km) Krakowa (ponad 50% zapotrzebowania). Poniżej zbiornika funkcjonuje elektrownia wodna.
Do Dobczyc jechaliśmy brzegiem południowym. Spokojna, niemal pusta droga wije się wzdłuż brzegu jeziora. Jest kilka podjazdów, pokonanie których nagradzane jest pięknymi widokami.
Naszym głównym celem był zamek w Dobczycach. Leży on na skalistym wzgórzu nad Rabą. Powstał prawdopodobnie na przełomie XIII i XIV wieku. Warownia składała się z zamku górnego i dolnego. W okresie świetności obiekt posiadał w sumie ponad 70 sal i 3 wieże. Pomimo zniszczeń w czasie wojen szwedzkich zamek zamieszkały był aż do początków wieku XIX. Dopiero gdy właściciele przenieśli się do dworu w Gaiku zamek uległ rozbiórce, głównie za sprawą miejscowej ludności, szukającej wśród ruin legendarnego skarbu. Obecnie część zamku jest zrekonstruowana, a w odnowionych salach mieści się muzeum, w którego kolekcji znajdują się także eksponaty pochodzące z prowadzonych w Dobczycach wykopalisk archeologicznych.
Rowery można bezpiecznie zostawić obok kasy, gdzie przemiła pani czuwa nad tym, by gdzieś nie odjechały. Można tu też przekąsić coś ciepłego. Wybór niestety wręcz symboliczny – albo kiełbasa albo szarlotka na ciepło. O smak kiełbasy należałoby zapytać Piotrka, szarlotka była pyszna :)
Bilet wstępu na zamek kosztuje 7 zł, a w cenie jest również zwiedzanie położonego tuż obok skansenu budownictwa ludowego. Na terenie skansenu mieszczą się obiekty przeniesione z okolicznych wsi po 1971.
Bardzo lubię takie miejsca, zastanawiam się zawsze jak to było – mieszkać całą rodziną w jednej izbie bez dostępu do Internetu? ;)
Jeszcze tylko ostatni rzut oka na zaporę i zamek.. W trakcie robienia fotki zaczepił mnie jakiś młody człowiek proponując pożyczenie statywu. Miłe to z jego strony, ale do czego komu statyw w biały dzień? Chyba będę musiała jeszcze trochę poczytać o fotografowaniu, bo nie mogłam się domyślić…
Z Dobczyc pojechaliśmy do Zakliczyna, gdzie znajduje się drewniany kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych, pochodzący z 1773 roku. Najcenniejszymi zabytkami we wnętrzu są: krzyż znajdujący się w prezbiterium oraz rokokowe ołtarze. Niestety kościół był zamknięty i cudów owych nie udało nam się zobaczyć.
Trafiliśmy za to na odpust. Na straganach sprzedawano balony, pierniki oraz różnego typu i rodzaju materiały wybuchowe. No, może ich siła rażenia zbyt wielka nie była, ale hałasu czyniły mnóstwo, o czym mieliśmy okazję się przekonać, albowiem młodzież okoliczna różne eksperymenty pirotechniczne czyniła.
Garmin Oregon znów dziś rozbawił mnie niemal do łez – miał nas doprowadzić z Zakliczyna do miejsca, w którym zostawiliśmy auto. Jeszcze 100 metrów od celu pokazywał, że do przejechania pozostało jeszcze ponad 26 kilometrów, albowiem w trosce o bezpieczeństwo rowerzystów nie uznaje on dróg krajowych i wojewódzkich. Nie posłuchaliśmy go… Hm, ryzykanci, czy może raczej lenie?
jezioro - odsłona pierwsza© niradhara
Jezioro Dobczyckie to zbiornik zaporowy położony pomiędzy Myślenicami a Dobczycami, utworzony w 1986 roku poprzez spiętrzenie wód Raby przez zaporę, która ma 30 m wysokości i 617 m długości. Zbiornik ma powierzchnię ok. 11 km². Decyzja o budowie zbiornika zapadła w 1970 roku. Jego wypełnienie zostało poprzedzone wycięciem lasów, przeniesieniem miejscowości, dróg, cmentarza i szkół.
jezioro - odsłona druga© niradhara
Oddanie do użytku zbiornika rozwiązało problem powodzi spowodowanych wylewami rzeki Raby. Jezioro Dobczyckie dostarcza wodę pitną między innymi do pobliskiego (około 20 km) Krakowa (ponad 50% zapotrzebowania). Poniżej zbiornika funkcjonuje elektrownia wodna.
a co to za kopka w dali?© niradhara
Do Dobczyc jechaliśmy brzegiem południowym. Spokojna, niemal pusta droga wije się wzdłuż brzegu jeziora. Jest kilka podjazdów, pokonanie których nagradzane jest pięknymi widokami.
jezioro - odsłona trzecia© niradhara
jezioro - odsłona czwarta© niradhara
Naszym głównym celem był zamek w Dobczycach. Leży on na skalistym wzgórzu nad Rabą. Powstał prawdopodobnie na przełomie XIII i XIV wieku. Warownia składała się z zamku górnego i dolnego. W okresie świetności obiekt posiadał w sumie ponad 70 sal i 3 wieże. Pomimo zniszczeń w czasie wojen szwedzkich zamek zamieszkały był aż do początków wieku XIX. Dopiero gdy właściciele przenieśli się do dworu w Gaiku zamek uległ rozbiórce, głównie za sprawą miejscowej ludności, szukającej wśród ruin legendarnego skarbu. Obecnie część zamku jest zrekonstruowana, a w odnowionych salach mieści się muzeum, w którego kolekcji znajdują się także eksponaty pochodzące z prowadzonych w Dobczycach wykopalisk archeologicznych.
zamek w Dobczycach© niradhara
Rowery można bezpiecznie zostawić obok kasy, gdzie przemiła pani czuwa nad tym, by gdzieś nie odjechały. Można tu też przekąsić coś ciepłego. Wybór niestety wręcz symboliczny – albo kiełbasa albo szarlotka na ciepło. O smak kiełbasy należałoby zapytać Piotrka, szarlotka była pyszna :)
Kajman lubi muzea© niradhara
widok z zamku na zaporę© niradhara
rzeka Raba© niradhara
Bilet wstępu na zamek kosztuje 7 zł, a w cenie jest również zwiedzanie położonego tuż obok skansenu budownictwa ludowego. Na terenie skansenu mieszczą się obiekty przeniesione z okolicznych wsi po 1971.
skansen - widok ogólny© niradhara
w skansenie© niradhara
Bardzo lubię takie miejsca, zastanawiam się zawsze jak to było – mieszkać całą rodziną w jednej izbie bez dostępu do Internetu? ;)
sprzęty domowe© niradhara
Jeszcze tylko ostatni rzut oka na zaporę i zamek.. W trakcie robienia fotki zaczepił mnie jakiś młody człowiek proponując pożyczenie statywu. Miłe to z jego strony, ale do czego komu statyw w biały dzień? Chyba będę musiała jeszcze trochę poczytać o fotografowaniu, bo nie mogłam się domyślić…
stare i nowe© niradhara
Z Dobczyc pojechaliśmy do Zakliczyna, gdzie znajduje się drewniany kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych, pochodzący z 1773 roku. Najcenniejszymi zabytkami we wnętrzu są: krzyż znajdujący się w prezbiterium oraz rokokowe ołtarze. Niestety kościół był zamknięty i cudów owych nie udało nam się zobaczyć.
kościół w Zakliczynie© niradhara
kapliczka© niradhara
Trafiliśmy za to na odpust. Na straganach sprzedawano balony, pierniki oraz różnego typu i rodzaju materiały wybuchowe. No, może ich siła rażenia zbyt wielka nie była, ale hałasu czyniły mnóstwo, o czym mieliśmy okazję się przekonać, albowiem młodzież okoliczna różne eksperymenty pirotechniczne czyniła.
we wsi odpust© niradhara
Garmin Oregon znów dziś rozbawił mnie niemal do łez – miał nas doprowadzić z Zakliczyna do miejsca, w którym zostawiliśmy auto. Jeszcze 100 metrów od celu pokazywał, że do przejechania pozostało jeszcze ponad 26 kilometrów, albowiem w trosce o bezpieczeństwo rowerzystów nie uznaje on dróg krajowych i wojewódzkich. Nie posłuchaliśmy go… Hm, ryzykanci, czy może raczej lenie?