Wpisy archiwalne w kategorii

w pobliżu domu

Dystans całkowity:14898.57 km (w terenie 177.50 km; 1.19%)
Czas w ruchu:146:04
Średnia prędkość:17.69 km/h
Maksymalna prędkość:37.08 km/h
Suma podjazdów:63852 m
Suma kalorii:2269 kcal
Liczba aktywności:531
Średnio na aktywność:28.06 km i 1h 33m
Więcej statystyk

kilka słów o Oregonie 450T

Środa, 30 czerwca 2010 · Komentarze(19)
Kategoria w pobliżu domu
Kilka dni temu wypłacono mi wreszcie odszkodowanie za potrącenie przez samochód. Otrzymałam nie tylko zwrot kosztów naprawy roweru, zabiegów rehabilitacyjnych, odkupienia podartej odzieży, ale też rekompensatę za ból i straty moralne. Takiej extra kasy nie można głupio przepuścić np. na remont mieszkania ;P Tak to stałam się szczęśliwą właścicielką Oregona 450T.

poranne zorze © niradhara


Typowo rowerowym sprzętem jest Garmin Edge, zawierający wiele funkcji sportowych typu ściganie się z samym sobą, pomiar kadencji, czy też poinformowanie najbliższej rodziny, że delikwent przesadził z intensywnością treningu i właśnie zszedł na zawał :D

jak dobrze wstać skoro świt © niradhara


Wytworne damy takich rzeczy nie potrzebują, wybrałam więc model turystyczny, czyli właśnie Oregona 450T ;) W necie znalazłam informację, że posiada on mapę bazową świata i mapę topo Europy. Na wakacje wybieramy się w tym roku na Litwę, robimy czasem weekendowe wypady do Czech i na Słowację, ucieszyła mnie zatem perspektywa sprawnego nawigowania po drogach i ścieżkach rowerowych.

chmurka © niradhara


Zaczęłam pierwsze testy, urządzenie jednak uporczywie pisało o błędzie kalkulacji trasy. Zadzwoniłam na infolinię Garmina. Miły, ale kompletnie niedoinformowany konsultant przez pół godziny usiłował rozwiązać problem. Całe szczęście, że infolinia jest bezpłatna! W końcu zapytał jakiegoś mądrzejszego kolegi…

na piwo jeszcze zbyt wcześnie © niradhara


Rozczarowanie było duże, gdy okazało się, że zainstalowany w 450T zestaw map nie pozwala na nawigację po drogach, a jedynie na przełaj, do określonego punktu. Poradził mi bym dokupiła sobie mapę City Navigator, za jedyne 500 zł. Dodał inteligentnie, że zamieszczone w opisie urządzenia informacje o mapach i nawigacji z wykorzystaniem sieci drogowej to nie jest broń Boże żadne robienie w konia klienta, tylko chwyt marketingowy!

śniadanie z widokiem na góry © niradhara


No cóż, poszperałam trochę na własną rękę… i znalazłam darmowe mapy. Na dziś zaplanowałam trasę korzystając z MapSource. Wyjechałam jeszcze przed wschodem słońca, by uniknąć ruchu na drodze w kierunku Żywca i wrócić do domu zanim upał zrobi się iście afrykański.

kapliczka © niradhara


Urządzenie sprawowało się świetnie. Po wybraniu trybu samochodowego (chodzi wyłącznie o wygląd ekranu) trasa rysowana jest bardzo wyraźnie. Przed skrętem urządzenie najpierw piszczy raz, by można było zmienić pas ruchu, a za chwilę po raz drugi. Najlepszym sprawdzianem jest wg mnie przejazd przez miasto. Przez Żywiec przeprowadził mnie bez żadnych problemów.

wszędzie górecki © niradhara


Oregon ma bardzo wygodny dotykowy ekran. Obsługuje się go naprawdę rewelacyjnie. Niestety, przy bardzo ostrym słońcu trzeba ustawić podświetlenie na maxa, co skraca żywotność baterii. Urządzenie działa na baterie NiMH, które musimy kupić osobno, no a do nich ładowarkę. Kolejny wydatek to uchwyt rowerowy. Przyznam, że bardzo stabilny, pomimo znacznych rozmiarów urządzenia.

dworek w Łodygowicach © niradhara


Generalnie jestem zadowolona. Podobają mi się bajery typ profil trasy, możliwość skonfigurowania ekranu wg własnych upodobań, czy nawigowanie do punktu wskazanego palcem na mapie. Stanowczo nie podoba mi się natomiast sposób, w jaki firma Garmin traktuje swych klientów.

i znów na starych śmieciach © niradhara


Do sumy kilometrów doliczyłam jeszcze wyjazd do sklepu.


magneticlife.eu because life is magnetic

potrąciło Cię auto... i co dalej?

Poniedziałek, 28 czerwca 2010 · Komentarze(9)
Kategoria w pobliżu domu
Rozkład dzisiejszego dnia mam ułożony nieco inaczej niż zwykle. Rano wpadłam tylko na chwilę do pracy, w południe znalazłam krótką chwilę na przejażdżkę do Wielkiej Puszczy, a po południu muszę iść na służbowe spotkanie. Trasa do Puszczy była już wcześniej opisana. Zamieszczę więc kilka dobrych rad dla tych, którzy mieli pecha, tak jak ja, zostać potrąceni przez auto.

będzie nowy asfalcik © niradhara


Jeśli sprawcą wypadku jest kierowca auta należy bezwzględnie wezwać policję i zażądać spisania notatki. Notatka musi zawierać nie tylko dokładny opis zdarzenia, ale też numer polisy OC kierowcy. W zależności od doznanych obrażeń natychmiast, a najdalej następnego dnia, udajemy się do lekarza i opowiadamy o tym, co nas boli. Dopilnowujemy, by lekarz wpisał w karcie, że było to zgłoszenie po wypadku. Jeśli chce nam dać L-4 bierzemy bez wahania. W aptece bierzemy imienny rachunek (nie paragon!). Grzecznie udajemy się na wszystkie zlecone badania i skrzętnie gromadzimy wyniki.

szum wody © niradhara


Do ubezpieczyciela występujemy najpierw o szkody materialne. Z pewnością odwiedzi nas rzeczoznawca, który obejrzy i sfotografuje zniszczony rower i ubrania. Po czym rower naprawiamy, kupujemy nowe ubranka, a rachunki za wszystko dołączamy do akt szkody.

wodospadzik © niradhara


Po zakończonym leczeniu zaczynamy walkę o odszkodowanie za utratę zdrowia i straty moralne. Znów występujemy do ubezpieczyciela Dołączamy dokumentację medyczną, rachunki za lekarstwa, rehabilitację, prywatne wizyty lekarskie itp., barwnie opisujemy jak niekorzystnie odbiło się to na naszej psychice. Korzystniej jest jednak podpisać umowę z firmą wyspecjalizowaną w dochodzeniu tego typu roszczeń. Ja skorzystałam z usług VOTUM S.A. Firma pobiera 30% od kwoty, która zdoła wywalczyć. Nie musiałam się z nikim użerać, a otrzymana suma w pełni mnie usatysfakcjonowała :)

zwózka drewna © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

z widokiem na Jezioro Czanieckie

Środa, 23 czerwca 2010 · Komentarze(17)
Kategoria w pobliżu domu
Miałam zamiar natychmiast po powrocie z pracy przebrać się, zmienić rowery i jechać na jakąś dalszą wycieczkę. Niepotrzebnie siadałam na kanapie. Bo jak już usiadłam, to jakoś tak mi się położyło i zasnęło. A później czasu i ochoty starczyło już tylko na krótką przejażdżkę.

Jezioro Czanieckie © niradhara


płasko po horyzont © niradhara


Kellysek woli patrzeć na góry © niradhara


na wale przeciwpowodziowym © niradhara


to zbocze osuwa się do jeziora © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

do Kaniowa

Niedziela, 13 czerwca 2010 · Komentarze(14)
Kategoria w pobliżu domu
W nocy szalała burza, po której powitał nas deszczowy ranek. Tak też dobrze, można się wyspać. Człowiek wyspany, to człowiek przyjazny światu. W przypływie dobrego humoru postanowiłam zatem ugotować niedzielny obiad dla rodziny. Gdy tak sobie mieszałam w garach, usłyszałam dzwonek u furtki. Co za niespodzianka – odwiedził nas Krzychu60 z kumplami. Chłopcy nie zabawili długo, miałam jednak okazję zbadać, jak cudownie lekkie są ich rowery.

jadą goście, jadą © niradhara


lekki jak piórko © niradhara


Cel naszej dzisiejszej poobiedniej przejażdżki określił Piotrek. Chciał sprawdzić, czy w Kaniowie, miejscowości najbardziej dotkniętej przez powódź, opadła już woda. Muszę przyznać, że ostatnio jakoś niechętnie ruszam się z domu. Może to dlatego, że jak się człowiek napatrzył na takie widoki, to te, które ma wokół siebie wydają się nieciekawe :(

widoczek © niradhara


Po drodze zauważyłam nielegalną uprawę maku. Ciekawe, czy PKP zostaną pociągnięte do odpowiedzialności?

PKP dorabia uprawą maku © niradhara


W Kaniowie woda częściowo opadła, jednak w miejscu, gdzie jej poziom był najwyższy, nadal jest rozlewisko.

jest jak dawniej © niradhara


rozlewisko © niradhara


Rozlewisko najwyraźniej spodobało się boćkowi.

gdzie by tu polecieć © niradhara


a może jednak postoję... © niradhara


Piotrek wypatrzył fragment rowerowej trasy wiślanej. Wytyczono go chyba niedawno, bo nie jest jeszcze zaznaczony na mapie. Próbowaliśmy nim jechać, ale komary usiłowały nas pożreć żywcem i zdesperowana zarządziłam odwrót.

powrót na asfalt © niradhara


Z Kaniowa wracaliśmy trasą znaną już na pamięć. Zaczynam tęsknić za wakacyjnym wyjazdem i nowymi wrażeniami…

pożegnanie dnia © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

spotkanie z Vanhelsingiem

Sobota, 12 czerwca 2010 · Komentarze(10)
Rano, korzystając z tego, że słońce jeszcze zbytnio nie prażyło, postanowiliśmy z Piotrkiem przejechać się trasą standardową. Gdy byliśmy w Malcu dostałam miłego sms-a od Vanhelsinga, że jedzie na Hrobaczą Łąkę i chciałby się z nami spotkać.

Zdążylismy wrócić do domu i już za chwilę Van zadzwonił, że Hrobacza zaliczona i dojeżdża do Porąbki. Wyjechałam mu na spotkanie i zaprosiłam do nas. Miło się rozmawiało siedząc w cieniu, niestety Van musiał wracać. Towarzyszyliśmy mu jakiś czas, by pokazać boczne, bezpieczne drogi, którymi można dojechać do Oświęcimia.

Dziękujemy za miłe spotkanie, mamy nadzieję na częstsze odwiedziny :)

witaj Piotrek © niradhara


Edit:

Tu Vanhelsing pokonuje rzeczkę wpław. Nie wiedziałam czy mogę wstawić fotkę, bo od kiedy weszliśmy do Unii to tyle różnych dziwactw nawymyślali jak np. zakaz całowania kobiet w rękę, haccp, zarządzanie ryzykiem czy ochrona wizerunku ;)

przeprawa przez rzeczkę © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

zbiorówka

Piątek, 11 czerwca 2010 · Komentarze(3)
Kategoria w pobliżu domu
Zbiorowy wpis dojazdów do pracy i sklepu z całego tygodnia.

Kwitną trawy, a ja jestem alergikiem, siedzę więc w domu ze smutkiem patrząc na słońce za oknem :(

magneticlife.eu because life is magnetic