Wpisy archiwalne w kategorii

mixy

Dystans całkowity:924.05 km (w terenie 148.60 km; 16.08%)
Czas w ruchu:05:41
Średnia prędkość:14.38 km/h
Suma podjazdów:4621 m
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:46.20 km i 2h 50m
Więcej statystyk

pętla orawsko-tatrzańska

Niedziela, 4 lipca 2010 · Komentarze(29)
Kategoria mixy, Słowacja
Jesteśmy pierwsi! W Kobiernicach z całą pewnością, a kto wie, czy i nie w całej Polsce? Do lokalu wyborczego wkraczamy punktualnie o godzinie szóstej. Komisja chyba trochę się zdziwiła na widok tak rannych ptaszków, w dodatku wyglądających nieco zabawnie w strojach rowerowych. Cóż, czasem trzeba wcześnie wstać, gdy chce się zobaczyć taki widok :)

Kellysek znów w Tatrach © niradhara


Do Twardoszyna dojeżdżamy samochodem. Tu zdejmujemy rowery z bagażnika, zostawiamy auto i wyruszamy w kierunku Orawicy. Droga cały czas łagodnie pnie się w górę. Jest chłodno, na niebo wypełzają wciąż nowe chmury, widoczność jest kiepska i boję się, że uczyni to naszą wycieczkę niezbyt atrakcyjną.

w dali Giewont © niradhara


Orawica znana jest z basenów termalnych, malowniczo położonych pod Tatrami. Meander Park to nowy kompleks basenów, który ze względu na liczne atrakcje, takie jak sztuczne fale wodne, jacuzzi, gejzer, strumienie masujące, grzyb wodny i zjeżdżalnie, ściąga tłumy nie dających się odstraszyć wysokimi cenami turystów. Część basenów jest pod dachem, część na otwartej przestrzeni.

wczesnym rankiem parking jeszcze jest pusty © niradhara


Kilkadziesiąt metrów dalej jest kilkakrotnie tańsze, stare, ale pięknie wyremontowane odkryte kąpielisko. Naturalna woda geotermalna jest wysoko zmineralizowana, sodowo-wapienno-magnezowo-siarkowa z dużą zawartością żelaza i ma własności lecznicze, więc i tu nie brak chętnych do moczenia się.

za chwilę otworzą © niradhara


Z Orawicy przez Dolinę Błatną jedziemy do Zuberca. Zaliczamy kilka stromych podjazdów, co w połączeniu z podnoszącą się temperaturą, wymusza zdejmowanie kolejnych warstw odzieży. Chmury powoli się rozpraszają. Naszym oczom ukazuje się Osobita w całej krasie.

Osobita po raz pierwszy © niradhara


Wkrótce na horyzoncie pojawia się Zuberec. Pierwszy historyczne wzmianki o nim pochodzą z 1593 roku, gdy był miejscowością poddańczą Zamku Orawskiego. Jego słowacka nazwa pochodzi od żubra, który najprawdopodobniej jeszcze w średniowieczu występował na Orawie dość licznie.

z górki prosto do Zuberca © niradhara


Zaledwie 3 km od Zuberca, na polanie Brestová u stóp Tatr Zachodnich znajduje się wyjątkowy skansen - Muzeum Wsi Orawskiej (Múzeum oravskej dediny). Jego środkiem płynie Zimny Potok (Studený potok), na brzegach którego, na powierzchni ok. 20 ha rozciąga się wieś - zespół charakterystycznych zabudowań ludowych, pochodzących z poszczególnych regionów Orawy. Skansen zwiedzaliśmy już kilkakrotnie. Zatrzymujemy się więc tylko na bryndzowe pierogi i haluszki.

jestem już głodna © niradhara


tak kurzył, że nie zauważył myśliwego © niradhara


skansen widziany zza płotu © niradhara


Dalej Doliną Zimnej Wody Orawskiej (Studena Dolina) dojeżdżamy do zamkniętej dla ruchu samochodowego, malowniczej Doliny Rohackiej. Zaczyna się bardzo stromy podjazd. Pot spływa po plecach. Czasem słońce chowa się na chwilę litościwie i wtedy można trochę ochłonąć.

chmurzy się © niradhara


Dolina Rohacka © niradhara


czasem wychodzi słonko © niradhara


Jadę, jak zwykle, obładowanym kellyskiem. Piotrek jedzie na accencie. Zapowiedział mi, że tym razem nie ucieknę mu na podjazdach, pełznę więc nie oglądając się za siebie. W pewnym momencie zatrzymuję się i z aparatem w ręku czekam na Piotrka, by zrobić mu fotkę w ruchu. Czekam chwilę, jeszcze jedną i jeszcze… Piotrka nie ma. Najpierw pomyślałam, że zatrzymał się gdzieś na papieroska, ale ileż można palić! Zaniepokojona wypytuję przejeżdżających rowerzystów, czy go aby nie widzieli. Dowiaduję się, że pojechał gdzieś dołem. Hm, tam jest tylko szlak pieszy. Musi o tym wiedzieć, bo przecież kiedyś wracaliśmy tym szlakiem ze Stawów Rohackich. Pewnie postanowił mi udowodnić, że accent może wszystko! Dzwonię, ale nie odbiera telefonu. Postanawiam zatem dojechać do celu i tam na niego zaczekać.

może to on? © niradhara


stoję i czekam © niradhara


jeszcze tylko kilkaset metrów... © niradhara


Celem jest położony na wysokości 1370 m n.p.m. Stawek Tatliaka. Wokół rozciąga się piękna panorama, w której królują Wołowiec i ostre szczyty Rohaczy.

Staw Tatlakia © niradhara


Według ludowej legendy w okolicach Rohaczy mieszkały boginki – piękne kobiety z niezwykle rozwiniętym biustem. Zasłynęły z wykradania dzieci i porywania młodych kobiet, które miały się nimi opiekować. Jedną z takich porwanych kobiet miał kiedyś zobaczyć przy jeziorze mieszkaniec Zuberca. Kobieta poprosiła go o przekazania mężowi, aby ten przyniósł jej jajka od czarnej kury i mak. Jajkami zabawiłaby dzieci boginek, a mak sypałaby w czasie ucieczki pod nogi, aby zatrzymał ścigające ją boginki. Jej mąż był chyba jednak wielkim sklerotykiem, gdyż zapomniał, co miał przynieść i w ten sposób zmarnował okazję uratowania swojej żony. A może zrobił to umyślnie?

początek szlaku do Rohackich Stawów © niradhara


W końcu Piotrek dociera na miejsce. Okazuje się, że zaliczył dwie ślepe odnogi asfaltu w poszukiwaniu wodospadu. Po krótkim odpoczynku ruszamy w drogę powrotną– przed nami kilkanaście kilometrów zjazdu :)

Osobita po raz drugi © niradhara


żegnajcie Tatry © niradhara


Z Zuberca jedziemy przez Podbiel. Tu w 1803 roku uruchomiono trzy kopalnie rudy żelaza, a w 1836 roku wybudowano hutę, którą jednak w 1864 r. zamknięto, gdyż Podbielska ruda, mimo iż bogata w żelazo, dawała bardzo kruche, nie odpowiadające wymogom jakościowym wyroby.

ruiny huty © niradhara


Dojeżdżamy do głównej drogi. Przez chwilę dyskutujemy nad podjechaniem nią do Zamku Orawskiego, ale perspektywa dodatkowych 30 km w ruchu i spalinach nie wydaje mi się zachęcająca. Wracamy do Twardoszyna. Tu odnajdujemy jeszcze unikatowy drewniany kościół Wszystkich Świętych (gotický drevený kostolik) z II połowy XV w., zbudowany na wzgórzu przy głównej drodze. Dzisiejszy wygląd obiekt uzyskał podczas renesansowej przebudowy w połowie XVII stulecia (wtedy nie użyto ani jednego gwoździa) oraz podczas remontu w latach 1986–1993 (po raz pierwszy w dziejach budowli pojawiły się gwoździe).

słowacka architektura drewniana © niradhara


soboty © niradhara


Jeszcze tylko szybkie przekąszenie kanapki na skwerku, a potem pakujemy rowery na bagażnik i wracamy autem do domu.

szanuj zieleń! © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

jedziemy na wojnę

Sobota, 19 czerwca 2010 · Komentarze(20)
Kategoria mixy, Integracja BS
Wszyscy faceci, duzi i mali, kochają ponoć militaria i wojnę, więc gdy tylko przeczytałam wiadomość od Ewci, że dziś w Wyrach będzie wielka bitwa, wiedziałam już, gdzie się z Piorkiem wybierzemy.

faceci lubią wojenkę © niradhara


Rano straszliwie lało, postanowiliśmy więc dojechać do Tychów autem i stamtąd, wraz z Ewcią, która była naszą przewodniczką, pojechać rowerami do Wyr. Po południu wypogodziło się i, ku naszemu zdziwieniu, leśnymi ścieżkami jechały wielkie tłumy rowerzystów, wszyscy oczywiście w jednym kierunku.

jesteśmy na placu boju © niradhara


Sześć lat temu członkowie Stowarzyszenia na Rzecz Zabytków Fortyfikacji „Pro Fortalicium” oraz przedstawiciele Urzędu Gminy Wyry postanowili wdrożyć w życie ideę przypomnienia szerszej grupie osób o historycznym wydarzeniu, jakim była Bitwa Wyrska.

bitwa się zaczyna © niradhara


coś się czai we wsi © niradhara


czołgi ruszyły © niradhara


no i było małe bum © niradhara


Bitwa Wyrska rozegrała się pomiędzy 1–3 września 1939 roku w rejonie miejscowości Wyry i Gostyń położonych pod Mikołowem. W okresie jej szczytowego nasilenia w walkach po obu stronach brało udział kilkanaście tysięcy żołnierzy. Dlatego śmiało można stwierdzić, że była to największa bitwa, jaka rozegrała się we wrześniu 1939 roku na Górnym Śląsku.

wojsko trzeba dopingować © niradhara


strzelcy nie maszerują tylko leżą i czekają © niradhara


ja się poświęcam i siedzę na płocie a Kajman zakosił mi lustrzankę :( © niradhara


sanitariuszki lubią cień © niradhara


Po zakończonej bitwie postanowiliśmy jeszcze zobaczyć bunkry. Był tylko jeden.

jedziemy bo bunkra © niradhara


schron bojowy © niradhara


Za to czekała nas niespodzianka – czyli przegląd wojsk.

w okopach © niradhara


dzielny wojak © niradhara


Jankesi chyba zawsze lubili fast foody © niradhara


ale siodło © niradhara


prekursorka komórki © niradhara


Jeszcze tylko wstąpiliśmy na małą przekąskę, poplotkowaliśmy trochę i nadeszła pora powrotu.

Kellysek był w mieście © niradhara


Dziękuję Ewuniu za informację i miłe towarzystwo. Do następnego razu! :)


magneticlife.eu because life is magnetic

Starotyskie Mikołajki

Niedziela, 6 grudnia 2009 · Komentarze(13)
Kategoria Integracja BS, mixy
Dzięki uprzejmości Dynia dowiedzieliśmy się, że dziś organizowane były Starotyskie Mikołajki. Załadowaliśmy więc rowery na bagażnik i pojechaliśmy z Piotrkiem do Tychów.
Zaparkowaliśmy pod domem Ewci0706, przesiedliśmy się na rowery i wspólnie pojechaliśmy na miejsce zbiórki pod browarem. Tu spotkaliśmy jeszcze Hosego i Dynia.

miejsce zbiórki © niradhara


zaraz ruszamy © niradhara


Prawdziwe rozpoczęcie imprezy nastąpiło na rynku, gdzie czekał już na nas najważniejszy Mikołaj, aniołki i diabełki.

początek imprezy © niradhara


główny Mikołaj © niradhara


Z rynku wyruszyliśmy na objazd Tychów. Główny Mikołaj bryczką, a Mikołaje pomocniczy na wszelkiej maści rowerach.

Mikołaje na bicyklach © niradhara


główny Mikołaj jedzie bryczką © niradhara


najmłodszy Mikołaj © niradhara


Na półmetku był krótki postój przeznaczony na rozdawanie prezentów. Potem wróciliśmy na rynek.

Na całej trasie pozdrawiało nas mnóstwo ludzi, a na rynku zgromadzony był tłum czekający na rozstrzygnięcie konkursu na najlepszy mikołajowy strój. Organizatorom należą się wielkie brawa i podziękowania za perfekcyjne zorganizowanie przejazdu i cudowną atmosferę.

rynek © niradhara




Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie z Ewcią i trzeba wracać do domu...

z Ewcią © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

wypad w Tatry

Niedziela, 4 października 2009 · Komentarze(15)
Kategoria mixy, Słowacja
Całą noc szalał halny i rano perspektywy też nie były najlepsze. Zamiast kręcić się po okolicy spakowaliśmy więc rowery i pojechaliśmy na Słowację. Zgodnie z naszymi przewidywaniami było tu słonecznie, ciepło i bezwietrznie. Autem dojechaliśmy do Pribyliny i stąd rozpoczęła się nasza wycieczka rowerowa. Najpierw jechaliśmy główną drogą, podziwiając cały czas majestatyczny masyw Krywania.

przed nami Krywań © niradhara


W Podbańskim zjechaliśmy z głównej drogi i wjechaliśmy w Tatry.

wjeżdżamy do Tanapu © niradhara


Po przejechaniu kilku kilometrów dojechaliśmy do rozwidlenia szlaków rowerowych.

rozwidlenie szlaków © niradhara


Zdecydowaliśmy się na Dolinę Cichą. Droga prowadzi cały czas pod górę, aż do podnóża masywu Czerwonych Wierchów.

Dolina Cicha © niradhara


drzewo © niradhara


i znowu Krywań © niradhara


Dolina Cicha © niradhara


podjeździk © niradhara


Na wysokości 1285 m npm kończy się ścieżka rowerowa. Siedzieliśmy tu długo, rozkoszując się ciszą, krystalicznym powietrzem i zapierającym dech w piersiach widokiem.

u celu © niradhara


jak w raju © niradhara


Niestety, nie mogliśmy tam zostać na zawsze. Ledwo zaczęliśmy zjazd słonko schowało się za góry, powiał wiatr i zrobiło się zimno. Na szczęście miałam ze sobą cieplejszą kurtkę.

powrót © niradhara


i znów w Pribylinie © niradhara


A zakończenie mój ulubiony wiersz Kazimierza Przerwy-Tetmajera...

Ku mej kołysce leciał od Tatr
o skrzydła orle otarty wiatr,
o limby, co się patrzą w urwisko,
leciał i szumiał nad mą kołyską.

I do mej duszy na zawsze wlał
tęsknot do orlej swobody szal
i tę zadumą limb, co się ciszą
objęte wielką, w pustce kołyszą.

magneticlife.eu because life is magnetic

Ojcowski Park Narodowy

Niedziela, 6 września 2009 · Komentarze(9)
Kategoria mixy
Jako, że Piotrek miał dziś do załatwienia sprawy służbowe w Białym Kościele leżącym nieopodal Ojcowskiego Parku Narodowego postanowiliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym i pojechaliśmy razem, zabierając ze sobą, na bagażniku auta, rowery. Najpierw obowiązek, a potem przyjemność. Piotruś wzbudził lekką sensację przebierając się na parkingu w Pieskowej Skale z garnituru w strój rowerowy, no, ale cóż było robić, w garniturze jeździ się trochę niewygodnie.

Pieskowa Skała © niradhara


Z Pieskowej Skały pojechaliśmy w kierunku Ojcowa przejeżdżając obok słynnej Maczugi Herkulesa, jak zwykle obleganej i obfotografowywanej przez turystów.

uff nie przewróciła się © niradhara


Dolina Prądnika, jak widać na zdjęciach, nie była dziś zbytnio zatłoczona. Jechaliśmy wolniutko, rozglądając się wokół i podziwiając krajobraz.

OPN © niradhara


OPN © niradhara


W Ojcowie znajduje się bardzo ciekawa Kaplica Na Wodzie, która wsparta jest na filarach osadzonych w dnie Prądnika.

Kaplica Na Wodzie © niradhara


Początkowo planowaliśmy powrót do auta inną drogą, ostatecznie postanowiliśmy jednak jeszcze raz przejechać przez OPN, żeby nacieszyć się widokami. Zboczyliśmy tylko do Skały, żeby zobaczyć kolejny zabytek na szlaku architektury drewnianej – dzwonnicę przy kościele św. Mikołaja.

dzwonnica w Skale © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

nie ma wody na pustyni

Niedziela, 30 sierpnia 2009 · Komentarze(7)
Zbladły gwiazdy, wszyscy wstają
(nastał zlotu dzionek trzeci)
i upojne plany snują,
bo słońce na niebie świeci.


Nikt nie mówi „będzie łatwo”
- to wyzwanie, nie igraszka,
gdy rozochocona Kosma
woła „Piotrek, pokaż ptaszka!”

ptaszek © niradhara


Ach, ileż się rzeczy dzieje,
lecz ekipa już gotowa,
aby pod przywództwem Kosmy
ruszyć w podróż do Błędowa.

zwarty szyk © niradhara


Jadą szybko zwartym szykiem,
nikt się z tyłu nie telepie.
W okolicy grozą wieje
- znów wykupią wszystko w sklepie!

na pustyni © niradhara


sesja zdjęciowa © niradhara


Na pustynię dojechali
i tu, rzecz to niesłychana,
Monice odrosły włosy.
Nie!!! To fatamorgana!

fatamorgana © niradhara


Jadą dalej polem, lasem
mijają Niegowonice
i na skałki się wspinają,
by podziwiać okolicę.

jedziemy lasem © niradhara



Po powrocie pyszne jadło
w bazie już na stole czeka.
Dwa anioły to sprawiły
- Dominika i Aneta.

Choć serca boleść rozrywa,
choć się każdy przed tym wzbrania,
to nadeszła nieuchronnie
tragiczna chwila rozstania.

podziwianie okolicy © niradhara


Chociaż w cztery świata strony
rozjechali się bikerzy,
że początek to przyjaźni
każdy z nich najszczerzej wierzy.

na slałkach © niradhara


Tu się kończy moja rola
wierszoklety-grafomana.
DZIĘKUJEMY CI ZA WSZYSTKO
MONIKO NASZA KOCHANA! :)))

magneticlife.eu because life is magnetic

kosmiczny rajd na orientację

Sobota, 29 sierpnia 2009 · Komentarze(11)
Północ mija. Senność oczy
posklejała nawet sowom,
gdy mistrzyni ceremonii
kończy wreszcie grę planszową.



Spać się kładą dzielni gracze,
lecz nie wszystkim spokój dany,
Monia, Darek oraz Ela
na przejażdżkę mają plany.

komitet powitalny © niradhara


Choć mrok jeszcze skrywa ziemię
pędzi trójca zawadiacka
przez Łośnia ulice puste,
by odebrać z dworca Jacka.

witaj Jacku © niradhara


Jest, wysiada już z pociągu
i pośród radosnych krzyków
na peronie jest witany
dzielny król maratończyków.

Wreszcie nastał dzionek drugi.
Po niewielu snu godzinach
przy śniadaniu i kawusi
nowa gra się rozpoczyna.

Teraz Kosma im przewodzi
w tajemnej grze wyobraźni.
Wyprawa po oko diabła
będzie próbą ich przyjaźni.

Sprawdzili się wszyscy w walce!
Kosma tak się z tego cieszy,
że ogłasza wszem i wobec
rowerowy rajd i pieszy.

no i gdzie ta śliwka © niradhara


Dziesięć punktów w okolicy
do zdobycia ma drużyna,
więc szukanie z mapą w dłoni
jak najszybciej rozpoczyna.

dwójka zdobyta © niradhara


Początkowo trasa łatwa
asfaltową wiedzie drogą,
lecz wkrótce wjeżdżają w teren,
co nietknięty ludzka nogą.

z Jackiem przy czwórce © niradhara


Nic im jednak nie jest straszne,
więc nie tracąc ani chwili,
nie bacząc na deszcz rzęsisty,
pierwszych sześć punktów zdobyli.

piątka jest już nasza © niradhara


Zmierzch już blisko, nastał zatem
czas powrotu dla młodzieży,
lecz radość panuje w sercach,
bo Tomalos ku nim bieży.

Choć już ciemno, choć już chłodno,
to przecież w jedności siła,
więc wzmocniona tak drużyna
i resztę punktów zdobyła.

więcej światła! © niradhara


Dumnie wracają do bazy,
a tu niespodzianka czeka
Dariusz, Ggrzybek oraz Ewcia
przybyli do nich z daleka.

Zaczyna się nowa uczta,
śmiech wokoło brzmi szalony,
wszystkim uczestnikom rajdu
daje Monika dyplomy.

Nagle wokół się rozchodzi
wieść co jest jako wiatr szybka:
czyha gdzieś niebezpieczeństwo
- UFO nam porwało Ggrzybka!

Bilans musi wyjść na zero,
kosmici wszak słyną z tego,
w miejsce porwanego Ggrzybka
oddali zatem Hosego.

I znów noc kolejna daje
śmiechu i radości wiele.
Ciekawe, co los zgotuje
rajdowiczom na niedzielę...

TU BE CONTINUED...

magneticlife.eu because life is magnetic

gra wstępna

Piątek, 28 sierpnia 2009 · Komentarze(14)
Kto chce czytać, niechaj czyta,
kto chce wierzyć, niechaj wierzy
do Kosmacza na imprezę
pozjeżdżali się bikerzy.

boska Kosma © niradhara


Rafaello z synem Krzysiem,
DJK z rodzinką całą,
Niradhara też z Kajmanem,
jakby tamtych było mało!

Fanatycy dwóch pedałów,
pewna siebie groźna klika,
a wśród nich niewinne dziewczę
- niezrzeszona Dominika.

Rozmawiają i grilują,
kiełbas smak wszak każdy zna,
(jak wiadomo z telewizji)
dzięki znanym braciom K.

Uczta trwa, kiełbasa skwierczy,
każdy piwo raźnie chłepce,
aż tu nagle Ewcia z Ggrzybkiem
wpada do nich na inspekcję.

Że uchybień nie stwierdzono,
przeto inspektorzy mili
na imprezy rozwój dalszy
zgromadzonym zezwolili.

mistrzyni ceremonii © niradhara


Więc mistrzyni ceremonii
rozpoczyna swą kadencję
i pod gry pozorem robi
wszystkim test na inteligencję.

Oj, niestety, po spożyciu
nie pracują dobrze główki,
porażone wynikami
z żyrandola spadły mrówki!

Gra się toczy, czas upływa...
Czy zjawią się nowe twarze,
co wymyśli dla nich Kosma
po północy się okaże...

TU BE CONTINUED...

magneticlife.eu because life is magnetic

Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich

Czwartek, 11 czerwca 2009 · Komentarze(4)
Kategoria mixy
Dziś kolejny wyjazd „na bagażniku”. Do Orzepowic dojechaliśmy wioząc rowery autkiem. Tu rozpoczęła się nasza wycieczka ścieżkami rowerowymi po obszarze Cysterskich Kompozycji Krajobrazowych Rud Wielkich. Początkowo trasa wiodła wzdłuż Jeziora Rybnickiego.

Jezioro Rybnickie © niradhara


Największe wrażenie zrobiły na mnie stojaki na rowery w pobliżu ławeczek.
Jezioro Rybnickie © niradhara


Trasy są świetnie oznakowane, przy drodze można spotkać tablice informacyjne z krótkim opisem szlaków rowerowych i mapami.

okolice Rud © niradhara


Od miejscowości Stodoły do Rud przejechaliśmy szosą. W Rudach wjechaliśmy do parku, gdzie znajduje się Sanktuarium Matki Boskiej Rudzkiej – pocysterski zespół klasztorno-pałacowy z 1258 roku.

klasztor cysterski © niradhara


klasztor i park w Rudach © niradhara


klasztor i park w Rudach © niradhara


Z cysterskiego parku pojechaliśmy do Skansenu Kolei Wąskotorowej w Rudach.

skansen © niradhara


skansen © niradhara


skansen © niradhara


skansen © niradhara


Następnie czarnym szlakiem przez las wzdłuż jeziora.

czarny szlak © niradhara


Oczywiście wycieczka bez lodzika byłaby nieważna. Bardzo sympatyczni miejscowi bikerzy doradzili nam gdzie jechać dalej.

miłe spotkanie © niradhara


Posłuchaliśmy ich rady i pojechaliśmy do Golejowa, gdzie znajduje się bardzo ciekawa Droga Krzyżowa.

Droga Krzyżowa © niradhara



Droga Krzyżowa © niradhara


Z Golejowa wróciliśmy nad Jezioro Rybnickie.

Jezioro Rybnickie © niradhara


Strasznie dziwne wydały mi się żaglówki na tle elektrowni...

Jezioro Rybnickie © niradhara


Kiedy niebo znów zasnuły czarne chmury stwierdziliśmy, że nie mamy ochoty zmoknąć po raz trzeci tego dnia i wróciliśmy do domu.

magneticlife.eu because life is magnetic

Dolinki Podkrakowskie

Niedziela, 7 czerwca 2009 · Komentarze(10)
Kategoria mixy
Dzisiaj postanowiliśmy przetestować bagażnik. Zapięliśmy rowerki i pojechaliśmy do Kobylan. Tam rozpoczęliśmy rowerową część trasy. Najpierw wjechaliśmy na punkt widokowy w Karniowcach.

widok z Karniowic © niradhara


Niebieski szlak gdzieś nam się zgubił i do Doliny Kobylańskiej zjeżdżaliśmy wąską ścieżką pełną pokrzyw. Oczywiście poparzyłam się, ale to podobno zdrowo, choć nie wiem na co ;P. Dolinka okazała się jakaś mniejsza, niż ją zapamiętałam (ostatni raz byłam tu w czasach licealnych) , ale urocza.

Dolina Kobylańska © niradhara


Dolina Kobylańska © niradhara


Nie jest to miejsce, gdzie dobrze się jeździ na rowerze trekingowym z sakwami. Trzeba się przeprawiać przez strumyki, wszędzie pełno błota. Bałam się, że jak się wywalę, to potłukę wiezioną w sakwach lustrzankę.

Dolina Kobylańska © niradhara


Dolina Kobylańska © niradhara


Przez Będkowice przejechaliśmy do Doliny Będkowskiej.

Dolina Będkowska © niradhara


Sokolica stoi nadal na swoim miejscu.

Sokolica © niradhara


Dolina Będkowska © niradhara


Z Kobylan mieliśmy zamiar jechać do Ojcowa, ale gdy studiowaliśmy mapę zatrzymał się koło nas sympatyczny miejscowy biker i doradził, żeby przejechać autem do Młynka, a stamtąd czerwonym szlakiem rowerowym do zamku Tenczyn. Tak też uczyniliśmy. Droga prowadziła cały czas przez las. Jest zamknięta dla ruchu samochodowego i można tu spotkać całe rodziny na rowerach.

czerwony szlak © niradhara


zamek Tenczyn © niradhara


Wycieczka była bardzo udana, a bagażnik spisał się rewelacyjnie.

magneticlife.eu because life is magnetic