Wpisy archiwalne w kategorii

w pobliżu domu

Dystans całkowity:14898.57 km (w terenie 177.50 km; 1.19%)
Czas w ruchu:146:04
Średnia prędkość:17.69 km/h
Maksymalna prędkość:37.08 km/h
Suma podjazdów:63852 m
Suma kalorii:2269 kcal
Liczba aktywności:531
Średnio na aktywność:28.06 km i 1h 33m
Więcej statystyk

ornitologicznie

Czwartek, 8 kwietnia 2010 · Komentarze(16)
Kategoria w pobliżu domu
Po powrocie z pracy zostawionym tam wczoraj Złomem, szybko przebrałam się i wsiadłam na Kellyska. Rozpoczęte wczoraj zabiegi rehabilitacyjne wymagają przestrzegania paru zasad, z których jedna brzmi: nie wolno się męczyć. Odpadła zatem możliwość pojeżdżenia po górkach. Cóż było robić, popedałowałam w stronę Wilamowic, nie mając specjalnego pomysłu na wycieczkę.

chyba już czas na zmianę pojazdu © niradhara


Świat powoli zaczyna się zielenić, na polach wre praca. Zaorana ziemia czasem pięknie pachnie wiosną, a czasem trochę mniej pięknie nawozem.

świat z perspektywy kiełka © niradhara


Postanowiłam odwiedzić Filipa i sprawdzić, czy znalazł już sobie towarzyszkę życia, skręciłam zatem do Starej Wsi, gdzie jest jego gniazdo. Niestety, nie tylko bocianicy nie było widać, ale i Filip gdzieś wyfrunął. Trudno, zawsze znajdzie się ktoś inny, chętny do pozowania. No i w Dankowicach znalazłam kolejnego bociana. Robiłam mu fotki, a on łypał na mnie raz jednym, a raz drugim okiem. Mam nadzieję, że dobrze mnie zapamiętał i następnym razem będzie klekotał na powitanie.

kumpel Filipa © niradhara


Pomiędzy Dankowicami a Jawiszowicami jest kilka sporych stawów hodowlanych.

woda i góry © niradhara


Ryb w wodzie wprawdzie nie widać, ale za to ptactwa mnóstwo.

zrywanie się do lotu © niradhara


tupot białych mew © niradhara


Pośród wrzaskliwych mew majestatycznie płynął w powietrzu król przestworzy.

widziałam orła cień © niradhara


Jedni latają, inni, choć mają skrzydła, preferują piesze spacery.

a może by tak przechodzić po pasach © niradhara


Jeszcze inni profanują niebo odrażającym warkotem, płoszą ptaki i zasłaniają słonce :(

z motorkiem w.... © niradhara


Takie ptaki widuję dość często.

może jednak osioł © niradhara


Zawsze na ich widok przypomina mi się ta oto scena filmowa.


magneticlife.eu because life is magnetic

dojazd do pracy

Środa, 7 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria w pobliżu domu
Rano do pracy rowerkiem. Kiedy już miałam wracać do domu zadzwonił Piotrek, że właśnie załatwił mi wizytę w gabinecie medycyny tybetańskiej i zaraz przyjedzie po mnie autem. Zostawiłam więc rower i pojechałam na tortury – tj. wbijanie igieł i stawianie baniek. Jeśli nawet nie pomoże, to z pewnością nie zaszkodzi, w przeciwieństwie do zapisywanego z upodobaniem przez lekarzy ketonalu.

magneticlife.eu because life is magnetic

spotkanie z księciem

Niedziela, 4 kwietnia 2010 · Komentarze(13)
Kategoria w pobliżu domu
Wreszcie Święta! Po maratonie sprzątania, gotowania i pieczenia przyszła wreszcie pora odpoczynku, dlatego wybrałam lajtową, niemal płaską trasę standardową. By ją nieco urozmaicić postanowiliśmy z Piotrkiem pokluczyć nieco pomiędzy stawami i zabawić się w ornitologów.

na stanowisku obserwacyjnym © niradhara


focenie wzajemne © niradhara


Rozglądałam się bacznie wokół. Z trzcin dobiegały wprawdzie odgłosy ptactwa, ale ładnie pozowały do zdjęć jedynie mewy.

ptasia wyspa © niradhara


widziane zza trzcin © niradhara


mewy w locie © niradhara


Teren, na którym są położone stawy jest lekko pagórkowaty i jeździłoby się lekko, łatwo i przyjemnie, gdyby nie wiejący dziś silny wiatr. Jak to u nas, południowy. Ciepły, ale wróżący na jutro prawdziwy lany poniedziałek.

zachodni wiatr spienione goni fale © niradhara


pomiędzy stawami © niradhara


Wczoraj Piotrek pisał o wizycie u księżnej w Żywcu. Dziś ja spotkałam swojego księcia z bajki. Niestety, w obecności męża nie wypadało mi go całować, więc happy endu nie było ;P

mój książę © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

Wesołych Świąt :)

Sobota, 3 kwietnia 2010 · Komentarze(15)
Kategoria w pobliżu domu
Niech te Święta dadzą wszystkim wiele szczęścia i radości.
Miłość niech panuje w sercach, a na twarzach uśmiech gości.

Kilometrów niech przybywa, rower niech się raźno toczy.
Słońca blask i piękno świata niechaj cieszą Wasze oczy.

Niech spełnić wszystkie życzenia Zajączek się pilnie stara,
Tego w przeddzień Wielkanocy szczerze życzy Niradhara.


świątecznie © niradhara


Większość ludzi spędza zapewne dzisiejszy dzień na ostatnich przygotowaniach do Świąt. Pomyślałam więc, że na bardzo ruchliwej zazwyczaj drodze w kierunku Żywca nie będzie wielu blachosmrodów i namówiłam Piotrka na wypad do Tresnej.

Jakiś czas temu Piotrek zamieścił na swoim blogu zdjęcie kapliczki na wodzie, która znajduje się w Międzybrodziu Żywieckim. Pojawiły się wtedy komentarze z prośba o zbliżenie. A zatem proszę – oto ono, poprzedzone planem ogólnym.

kapliczka na wodzie © niradhara


w zbliżeniu © niradhara


Trasa do Tresnej jest jedną z mich ulubionych i rozpoznaję już każdy z kocich łbów na podjeździe.

wjazd na zaporę © niradhara



Zastanawiam się, dlaczego Soła ma teraz taki niesamowity, zielony kolor. Drzewa są jeszcze łyse, więc nie jest to kwestia odbicia w wodzie. Może zaczynają kwitnąć w niej jakieś mikroskopijne glony? Dziwne, bo wydawało mi się, że na to jest raczej zbyt zimno.

zielona jest tylko woda © niradhara


Zgodnie z moimi przewidywaniami aut na drodze było niewiele, nie spotkałam ani jednego tira, za to bardzo wielu rowerzystów. No ładnie, jeździ się, zamiast jajka święcić ;P

pzypadkowi bikerzy © niradhara


Trudno się wprawdzie temu dziwić, bo pogoda wyśmienita na wycieczkę rowerową. Szczególnie wielu bikerów kręciło się w okolicach Tresnej. Ja niestety, musiałam szybko wracać do domu i poświęcić się wypiekom. Namówiłam jednak Piotrka, by pojechał dalej sam, wokół Jeziora Żywieckiego, bo widziałam, że wielką ma na to ochotę, choć lojalnie chciał wracać ze mną.

widok z zapory © niradhara


Wokół Jeziorem Międzybrodzkim mnóstwo wędkarzy. Łabędzie najwyraźniej czekają na chwilę ich nieuwagi, żeby podprowadzić jakąś rybkę.

scenka rodzajowa © niradhara


Nad Żarem unoszą się paralotniarze. Chwilę stałam i obserwowałam ich, zazdroszcząc trochę widoków z góry.

loty nad Żarem © niradhara


O, ten, to albo planował wskoczyć na gapę do kolejki, albo miał przypięte narty i chciał skorzystać z resztek śniegu ;)

awaryjne lądowanie © niradhara


I tak bym sobie pewnie stała i podziwiała widoki, gdyby nie odezwało się poczucie obowiązku, gromko wołając: „kobieto, do garów!” :(

magneticlife.eu because life is magnetic

poszukiwania

Czwartek, 1 kwietnia 2010 · Komentarze(17)
Święta tuż, tuż. Jako, że miałam dziś dzień wolny, zaplanowałam wielkie porządki.

Piję sobie zatem poranną kawę i obmyślam, od czego by tu zacząć sprzątanie, gdy nagle elektryzuje mnie podana przez lokalną rozgłośnię radiową wiadomość. Otóż do Bielan przyjechał cyrk i jacyś nawiedzeni ekolodzy cichaczem wypuścili słonia na wolność, uważając, że zmuszanie go do występów jest formą znęcania się. Dyrekcja cyrku wyznaczyła 3 tysiące złotych nagrody za odnalezienie Jumbo, bo tak właśnie ma na imię owa gwiazda areny. Pazerna wprawdzie nie jestem, ale ileż fajnych rowerowych ciuchów można kupić za taką kasę. Do diabła ze sprzątaniem! Wskakuję na rower i jadę na poszukiwanie.

Rozglądam się uważniej niż zwykle i może dlatego w Hecznarowicach zauważam budki lęgowe. No, do nich się raczej nie zmieścił, spokojnie mogę jechać dalej.

szlak architektury nadrzewnej © niradhara


W Starej Wsi zatrzymuję się na chwilę, by przywitać się z Filipem. Fakt, pod ogon mu nie zaglądałam i może się okazać, że to Filipinka.

Filip © niradhara


Wprawdzie mało prawdopodobnym jest, by słoń wędrował niezauważony po mieście, ale na wszelki wypadek sprawdzam, czy nie schował się za choinką na skwerku.

postój na skwerku © niradhara


Im bliżej Bielan tym poszukiwania stają się trudniejsze. Wokół dużo drzew, pojawiły się już na nich pierwsze listki, co znacznie zwiększa szanse słonia na ukrycie się.

w polu © niradhara


Dojeżdżam do Soły. Hm, myślę sobie, może był spragniony i przyszedł tu do wodopoju.

Soła © niradhara


Niestety, nadal go nie widzę. W Bielanach poraża mnie nagle myśl, a co jeśli go porwali i uprowadzili? Stoję czas jakiś na poboczu szosy prowadzącej do Oświęcimia i czujne obserwuję przejeżdżające tiry, czy któremuś czasem podwozie się podejrzanie nie ugina.

kolejny Tir © niradhara


Znów porażka, jadę więc dalej. Nagle serce zaczyna mi walić z podniecenia jak oszalałe. Jest, jest – pierwszy ślad. Ktoś wypił całą wodę ze stawu – to mógł być tylko on, wielki Jumbo!

pusty staw © niradhara


Adrenalina rośnie, czuję się jak Zulus Czaka. Tropem słonia odważnie zapuszczam się w teren.

wedle stawu grobla © niradhara


Kluczę pomiędzy stawami…

nad stawem © niradhara


Nagle dzwoni komórka. Po skończonej rozmowie, tuż przed schowaniem telefonu, zauważam nagle datę na jego ekranie. Och nie, toż to Prima Aprilis! Moje safari okazało się snem, nie spotkam się z Jumbo, nie ma go tu i pewnie nigdy nie było. Wokół tylko pustka… ;P

wszędzie pusto © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

szmaragdowa toń

Niedziela, 28 marca 2010 · Komentarze(16)
Dzisiejszą wycieczkę zaplanowałam tak, by Piotrkowi, wielbicielowi architektury drewnianej, sprawić radość zobaczeniem kolejnego, nieznanego mu dotąd, drewnianego kościółka, a sobie podziwianiem pięknych widoków. Ranek był deszczowy, więc wyruszyliśmy dopiero po obiedzie. Trasa wiodła wzdłuż kaskady Soły.

droga wzdłuż Soły © niradhara


Naszym celem był kościół w Łodygowicach. Jest on największą drewnianą świątynią w regionie żywieckim. Z placu przykościelnego na wzniesienie, na którym stoi kościół, prowadzą schody o 130 stopniach. Świątynia powstała na tym miejscu w 1635 r. Konstrukcja zrębowo-słupowa, z wieżą i dwuspadowym dachem krytym gontem, otoczona jest drewnianymi sobotami, czyli rodzajem podcieni używanymi jako schronienie przez wiernych.

zabytkowy kościół © niradhara


Nie udało nam się niestety zwiedzić wnętrza, bo właśnie zaczynała się msza. Usiedliśmy na ławeczce przed kościołem przekąsić małe co nieco. Na niebie nie wiadomo skąd pojawiły się wielkie czarne chmury, zaczęło kropić i znacznie się ochłodziło. Oj, pomyślałam sobie, niedobrze, nie zdążyłam jeszcze zrobić fotek jeziora i co ja wstawię na BS? Na szczęście po chwili deszcz przestał siąpić i słońce nieśmiało przedarło się przez chmury.

słoce przedziera się przez chmury © niradhara


Wzdłuż brzegu Jeziora Żywieckiego jechałam powoli podziwiając jego nietypową barwę.

szmaragdowa toń © niradhara


któż tam siedzi na gałęzi? © niradhara


O, to pewnie jakaś zakochana parka ;)

ptasi romans © niradhara


Chmury rozwiewały się coraz szybciej, a słońce powoli zaczęło wspinać się na szczyt Żaru. Zafascynowana świetlnym spektaklem zatrzymałam, czekając na moment odpowiedni do zrobienia kolejnej fotki. Musiałam chyba długo tak stać, bo nagle zobaczyłam Piotrka, który wrócił się, by sprawdzić, czy aby nic mi się nie stało.

i znów w dali góra Żar © niradhara


Na zaporze w Tresnej znów zatrzymaliśmy się na dłużej, by podziwiać odbijające się w wodzie góry.

zwierciadło © niradhara


To było naprawdę cudowne popołudnie.

woda i góry © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic