na Szlaku Piastowskim

Sobota, 4 maja 2013 · Komentarze(10)
Uczestnicy
XIII Zlot Karawaning.pl powoli dobiega kresu. Pogoda nas nie rozpieszczała. Do Kórnika, Kruszwicy, Biskupina i na Ostrów Lednicki zmuszeni byliśmy pojechać autem. Szkoda, bo plany były bardziej ambitne. By jednak stało się zadość porzekadłu „wszystko dobre, co się dobrze kończy”, słoneczko wyjrzało wreszcie zza chmur i zachęciło nas do wspólnego pokręcenia z grupą wspaniałych campingowo-rowerowych przyjaciół. Wyruszyliśmy w składzie: Piotrek, Janusz, Grażyna, jej mąż Adam i ja.

Grupa rowerowo-campingowych przyjaciół © niradhara


Celem dzisiejszej wycieczki było Strzelno, a konkretnie najwspanialszy jego zabytek, zaliczany do Szlaku Piastowskiego zespół klasztorny. Położony jest on na niewielkim wzniesieniu, zwanym Wzgórzem św. Wojciecha. Składa się z Kościoła św. Trójcy i NMP, plebanii, budynku dawnego klasztoru oraz największej w Polsce rotundy romańskiej – świątyni św. Prokopa.

Jesteśmy u celu © niradhara


Muzeum i rotunda © niradhara


Bazylika św. Trójcy pochodzi z 1216 roku. Dzisiejszy wygląd nadała jej przebudowa mająca miejsce w pierwsze połowie wieku XVIII. Szczególnie piękne jest wnętrze świątyni. Najcenniejszymi jego elementami są kolumny pokryte płaskorzeźbą figuralną – należą do unikatowych zabytków romańskich. Wykonane z piaskowca przywiezionego najprawdopodobniej z Brzeźna (okolice Konina) Datowane są na drugą połowę wieku XII i początek XIII. W całej Europie, oprócz kolumn strzelińskich, rzeźbione kolumny zachowały się tylko w Hiszpanii w Santiago de Compostela (w katedrze św. Jakuba) oraz we Włoszech, w Wenecji (w katedrze św. Marka). Unikatowe są również barokowe malunki na konfesjonałach. Jeszcze dziesięć lat temu, jak mówi przewodnik oprowadzający po kościele, konfesjonały zamalowane były brązową farbą i nikt nie miał pojęcia, że coś się pod nią kryje.


Wnętrze kościoła św. Trójcy i NMP © niradhara



Uroda konfesjonałów robi wrażenie © niradhara


Romańskie kolumny © niradhara


Romańskie kolumny © niradhara


Na co Adam patrzy z takim zaciekawieniem? © niradhara


Znajdująca się po lewej stronie placu św. Wojciecha Rotunda świętego Prokopa to największa romańska świątynia w Polsce zbudowana na planie koła. Zapis w kronikach Jana Długosza podaje datę 16 marca 1133 jako dzień jej konsekracji. Budowla wykonana została z granitowych ciosów kamiennych, z późniejszymi elementami z cegły. Jej dzieje były burzliwe, była sprofanowana przez żołnierzy napoleońskich, podczas II wojny została zamieniona na magazyn. W 1945 Niemcy zdetonowali w niej ładunki wybuchowe. Wybuch i pożar zniszczyły kopułę, górne partie wieży i całe wyposażenie wnętrza, natomiast ściany przetrwały. Surowe wnętrze robi duże wrażenie. To jedno z takich miejsc, które naprawdę warto zobaczyć.

Wnętrze Rotundy św. Prokopa © niradhara


Grażyna, Adam i Janusz © niradhara


Anglicy powiadają “a hungry man is an angry man”. To porzekadło szczególnie sprawdza się w Strzelnie. Obsługa punktów gastronomicznych wywalczyła sobie najwyraźniej wolne soboty, a złakniony turysta zadowolić się musi suchą bułką spożytą na rynku :-D

Lunch na rynku © niradhara


Ależ tu płasko! © niradhara


W drodze powrotnej zahaczamy jeszcze o drewniany kościół w Orchowie. Byliśmy tu kilka dni temu, ale tym razem szczęście nam dopisuje – możemy zobaczyć wnętrze. Proste, ale pełne uroku.

Przed kościołem w Orchowie © niradhara


Wnętrze kościoła w Orchowie © niradhara


Wnętrze kościoła w Orchowie © niradhara


Wracamy na pustoszejący z wolna kamping. Część załóg wyruszyła już do domu. My wyjeżdżamy jutro. Spędziliśmy tu wiele pięknych chwil, spotkaliśmy wspaniałych ludzi i zobaczyliśmy wiele ciekawych miejsc. Żegnaj Wielkopolsko, a może raczej – do zobaczenia :-)

Piotrek już dzieli się wrażeniami z wycieczki © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

wielkopolska integracja

Środa, 1 maja 2013 · Komentarze(16)
Uczestnicy
Poprzedniego dnia wieczorem niespodzianie zadzwonił do mnie Jurek57, proponując wspólną wycieczkę po jego rodzimej Wielkopolsce. Rano wyruszam z campingu w Przybrodzinie wraz z Piotrkiem i Januszem. Z Jurkiem spotykamy się kilka kilometrów przed Witkowem. Dojeżdżamy na rynek i właśnie rozstawiam statyw, bo zrobić pamiątkową fotkę, gdy – kolejna niespodzianka – kontaktuje się z nami Sebekfireman. Jest w okolicy wraz z ekipą sympatycznych bikerów z Gniezna. No to się zrobił mały zlot Bikestats, trzeba to koniecznie uwiecznić dla potomności :-)

Nalot bikestatowiczów na Witkowo © niradhara


Sebastian i jego przyjaciele mają w planie zwiedzanie opuszczonych dworów i pałaców, ale w ramach integracji postanawiają przejechać wspólnie z nami kilka kilometrów. Najpierw prowadzą nas do Małachowa Złych Miejsc. Ta groźna i tajemnicza nazwa pochodzi ponoć stąd, że straszy tu duch złego hrabiego, który dawno temu zarządzał okolicznymi włościami. Pewnego razu, gdy hrabia wracał do swojej posiadłości, jego kareta ugrzęzła w bagnie, a on sam się utopił. Każdy, kto spotka się z duchem na drodze, ginie w tragicznym wypadku.

Panowie z Izydą © niradhara


Tuż przy drodze stoi replika figurki przedstawiającej egipską boginię Izydę trzymającą na kolanach swego syna Horusa. Odnaleziony w pobliskim wczesnośredniowiecznym grodzisku oryginał przechowywany jest obecnie w Muzeum Archeologicznym w Poznaniu. Stanowi ważną poszlakę, że tędy właśnie przebiegał niegdyś Szlak Bursztynowy.

Przed nami pałac w Arcugowie © niradhara


Zwartą grupą jedziemy do pałacu w Arcugowie. Został on wzniesiony jako dwór w 1815 roku, z fundacji Michała Rożnowskiego, później rozbudowany. Obecnie jest budynkiem dwukondygnacyjnym z elementami neogotyckimi i romantycznymi, nakrytym płaskim dachem, zwieńczonym krenelażem (element architektoniczny w postaci zwieńczenia murów obronnych i baszt). W północno-wschodnim narożniku znajduje się ośmioboczna wieżyczka, natomiast od strony południowej przylega neogotycka kaplica wzniesiona po 1910 roku. W zaniedbanym parku krajobrazowym widoczne są fragmenty założenia regularnego z alejami grabową i kasztanową.

Pałac w Arcugowie © niradhara


Chwila dla fotoreporterów © niradhara


Sesja fotograficzna w romantycznym parku to niestety ostatnie chwile spędzone wspólnie z Sebastianem i jego ekipą. Oni wyruszają na południe, szukając pałacowych ruin, a my kierujemy się w stronę Niechanowa. Tu podziwiamy najpierw klasycystyczny pałac rodziny Żółtowskich. W pałacu mieści się obecnie Ośrodek Szkolenia i Wychowania Ochotniczych Hufców Pracy. Nie ma co, warunki jak w luksusowym hotelu, aż by się chciało popracować trochę w takim hufcu :-D

Pałac w Niechanowie © niradhara


W centrum Niechanowa znajduje się drewniany kościół z 1776 roku pod wezwaniem św. Jakuba. Po modernizacji w 1908 roku zyskał murowaną część nawy oraz wieżę. Część drewniana kryta jest gontem. Najciekawsze jest ponoć jego rokokowe wnętrze. Oczywiście kościół zamknięty na głucho. Głośno wygłaszam parę nieprzyjemnych komentarzy na temat uniemożliwiania turystom podziwiania skarbów kultury narodowej, przy jednoczesnym czerpaniu pełnymi garściami z funduszy państwowych, czyli innymi słowy naszych podatków. No trudno, jedziemy dalej :-(

Kościół w Niechanowie © niradhara


Kolejnym zabytkiem na naszej trasie jest dwór znajdujący się we wsi Żydowo. Składa się z kilku skrzydeł. Najstarsze pochodzi prawdopodobnie z XVIII wieku. Kolejne dobudowywano w XIX wieku i 1937. W związku z tym budowla nie stanowi jednolitej całości. Obecnie należy do Gospodarstwa Rolno-Hodowlanego Żydowo. Dwór położony jest w parku krajobrazowym o powierzchni pięciu hektarów. Budowla nie robi wielkiego wrażenia, uwieczniamy więc ją szybko na fotce i jedziemy dalej.

Kajman przed dworem w Żydowie © niradhara


Dojeżdżamy do Czerniejewa. Na początek rzuca nam się w oczy położony w centrum piękny kościół św. Jana Chrzciciela. Wielokrotnie przebudowywana świątynia pochodzi z końca XV wieku. Ciekawa jest nie tylko bryła kościoła, ale i jego późnobarokowe wyposażenie. Podziwiamy je wprawdzie tylko przez kratę, ale lepszy rydz niż nic!

Kościół w Czerniejewie © niradhara


Wnętrze kościoła w Czerniejewie © niradhara


Największą atrakcją Czerniejewa jest znajdujący się na północnym skraju miasta pałac Lipskich. Według posiadanego przeze mnie przewodnika „Szlak Piastowski”, jest on udostępniony do zwiedzania. Tymczasem, cóż za rozczarowanie, trwa właśnie remont i możemy tylko z zewnątrz podziwiać bryłę pałacu.

Brama główna © niradhara


A jest co podziwiać! Zespół pałacowy w Czerniejewie zaliczany jest do najwspanialszych zabytków architektury barokowo-klasycystycznej w Wielkopolsce. Został wybudowany gdy właścicielem Czerniejewa był generał Jan Lipski. Tę prawdziwie królewską rezydencję wzniósł dla niego w latach 1771-1780 Ignacy Graff z Rydzyny. Początkowo miała ona charakter późnobarokowy. W latach 1789-1790, pałac został przekształcony zgodnie z panującymi w owym czasie prądami klasycystycznymi.

Pałac w Czerniejewie © niradhara


Na zespół składa się pałac główny z bocznymi skrzydłami, oficynami, wozownią i stajnią (dziś mieści się tu hotel i restauracja) oraz 25 ha park z zabytkowym drzewostanem i stawami. Czas jakiś krążymy parkowymi alejkami. Chcemy nie tylko jak najdłużej napawać się pięknem budowli, ale i przedłużyć czas spędzony z Jurkiem. Tu bowiem nasze drogi się rozchodzą. Jurek kieruje się w stronę Pobiedzisk, a my rozpoczynamy powrót na camping.

Widok od strony parku © niradhara


Droga powrotna nie oznacza jednak końca atrakcji. Te czekają na nas jeszcze w Grzybowie. Tu podziwiamy najpierw drewniany kościół św. Michała Archanioła zbudowany w 1757 r. z fundacji właściciela wsi Stanisława Trąmpczyńskiego. W latach 1929-1930 dobudowano doń wieżę o konstrukcji słupowej. Wszystkie dachy są kryte gontem. Nieopodal kościoła wzniesiono w 1936 r. kaplicę grobową będącą kopią wawelskiej romańskiej świątyni św. Feliksa i Adaukta, która pełni rolę mauzoleum rodu Lutomskich.

Drewniany kościół w Grzybowie © niradhara


Kaplica grobowa w Grzybowie © niradhara


Grzybowo najbardziej znane jest z tego, że powstało tu jedno z największych wczesnośredniowiecznych grodzisk w Wielkopolsce. Jego powierzchnia całkowita wynosi prawie 5 ha. Wnętrze grodu było zabudowane drewnianymi domami, odkryto m.in. relikty kuźni. Gród zamieszkany był przez ok. 1000-1200 osób. Charakter znalezisk m. in. uzbrojenia, ozdób dowodzi wysokiego statusu mieszkańców oraz prowadzenia przez nich handlu. Z racji wielkości i centralnego położenia spełniał on bardzo ważną rolę w państwie piastowskim.


Brama wjazdowa do grodu © niradhara


Teren dawnego grodu © niradhara



Badania grodziska w Grzybowie nie mają zbyt długiej historii. Pierwszych odkryć dokonał na nim w latach 70. XIX w. Wilhelm Schwartz. W latach osiemdziesiątych XX wieku zainteresowało się tym miejscem poznańskie środowisko archeologów mediewistów. W wyniku dotychczasowych prac przebadano ok. 10% powierzchni grodziska. Znaleziono kilka tysięcy różnego rodzaju zabytków m.in. ułamki z ceramiki, wiele wyrobów z kości, kamienia, drewna, żelaza i metali kolorowych. Sensacją było odkrycie po 1999 r. dalszych części skarbu odnalezionego w XIX w. - blisko 700 fragmentów monet i 150 ozdób. Monety są dirhemami arabskimi pochodzącymi z okresu od VIII w. do 954 r.

Muzealne eksponaty © niradhara


A mnie się marzy kurna chata © niradhara



Dotychczas poznano najlepiej konstrukcje wałów obronnych - zewnętrznego, do dziś widocznego oraz wewnętrznego, który został zniwelowany, ale zachowały się dobrze jego podwaliny, który to obejmował najprawdopodobniej północno-zachodnią część grodu. Wały wykonywano z drewna (przeważnie dębowego) stosując konstrukcję rusztową zabezpieczoną hakami, przesypując je ziemią. Jego szerokość u podstawy wynosiła ok. 27 m, wysokość sięgała 16 m.


Wnętrze zrekonstruowanej chaty © niradhara


Piec znowu dymi © niradhara


Dziś teren należy do Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy, staraniem którego wzniesiono na terenie grodziska nowoczesny pawilon wystawowy, wyglądem zewnętrznym zawiązujący do budowli z okresu świetności grodu. Zrekonstruowano średniowieczne chaty, organizowane są pokazy rzemiosł, dzięki którym wyobrazić sobie można życie codzienne ludzi średniowiecza.

Najmodniejszy w średniowieczu fason butów © niradhara


W tym sezonie na topie są szare suknie © niradhara


Jest w czym wybierać © niradhara


Najodważniejsi i najwaleczniejsi zwiedzający mogą, dzięki Grupie Historycznej Stowarzyszenia Aurea Tempora, wdziać strój rycerza i stoczyć pojedynek na miecze lub topory. Oczywiście, załapałam się! Wierna replika średniowiecznej zbroi jest bardzo ciężka i wraz z mieczem i tarczą waży łącznie prawie 20 kg. Walczyć w tym trochę trudno, ale parametry wytrzymałościowe stroju są niezłe i przez głowę przemknęło mi myśl, że jako rowerzystka czuła bym się w nim znacznie bezpieczniejsza w starciu z blachosmrodami :-D

Najpierw skórzana tunika, potem kolczuga © niradhara


No, teraz mi Kajman nie fiknie :-D © niradhara


W takim stroju nie boję się ani toporów, ani tirów :-D © niradhara


Pojedynek wygrany, pora wracać. I wszystko byłoby jak w pięknej bajce, gdyby na koniec nie przebiegł mi drogi czarny kot. Na jego widok splunęłam najpierw przez lewe ramię, krzycząc głośno „zgiń, przepadnij maro nieczysta”, potem przez kilka kilometrów jak mantrę powtarzałam sobie niegdysiejsze wyjaśnienia Anwi, że koty tak naprawdę są czarne tylko z wierzchu. Nie pomogło, magia kota i tak zadziałała. Zagapiłam się, wpadłam w torowisko ciuchci przecinające na ukos drogę. Zaliczyłam spektakularne spotkanie z asfaltem, a fantazyjne kształty i kolory nabytych w ten sposób siniaków długo jeszcze posłużą mi jako materiał do robienia Piotrkowi testów Rorschacha :-D

Camping, sweet camping © niradhara

Na camping dojechałam potłuczona, ale zadowolona z życia, w końcu nie takie rany dzielny rycerz w boju odnosi :-)

magneticlife.eu because life is magnetic

Trzemeszno i okolice

Wtorek, 30 kwietnia 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Od dawna cieszyłam się na ten wyjazd – XIII Zlot Karawaning.pl w Przybrodzinie. Planowałam rowerowe zwiedzanie wszystkich okolicznych atrakcji. Od początku jednak prześladował mnie pech. Zamiast zapowiadanych wcześniej upałów zrobiło się zimno i deszczowo. Na dodatek zatrułam się pierogami, co zaowocowało dwudniową, pozbawiającą sił głodówką. W końcu jednak, gdy pogoda się odrobinę poprawiła, postanowiłam wsiąść na rower. W towarzystwie Piotrka i Janusza wybrałam się na krótką przejażdżkę po okolicy.

Coś bajecznego, tu prawie wcale nie ma aut © niradhara


Drogi tu spokojne, samochodów jak na lekarstwo. Jeździ się naprawdę miło. Podziwianie zabytków zaczęliśmy od pochodzącego z XVIII wieku dworu w Osówcu. Obecnie znajduje się on w rękach prywatnych. Kilkaset metrów od niego odnaleźliśmy neogotycką kaplicę grobową pw. Matki Boskiej Różańcowej, pochodzącą z 1883 roku.

Dwór w Osówcu © niradhara


Neogotycka perełka © niradhara


Nawet klamka jest piękna © niradhara


W Orchowie zatrzymaliśmy się obok drewnianego, krytego gontem kościoła Wszystkich Świętych, pochodzącego z II połowy XVIII wieku. Niestety, był zamknięty.

Kościół pw Wszystkich Świętych © niradhara


Na mapie „Szlak piastowski”, z której korzystaliśmy, zaznaczony jest skansen maszyn rolniczych w Słowikowie. Nastawiłam się na dłuższe zwiedzanie, a tu rozczarowanie – przy drodze stoi zaledwie kilka lekko zardzewiałych eksponatów. Za to biletu kupować nie trzeba :-)

Skansen nad potokiem © niradhara


Skansen nad potokiem © niradhara


Wjeżdżamy do Trzemeszna © niradhara


Najważniejszym punktem wycieczki było Trzemeszno, a w nim kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP i św. Michała Archanioła w Trzemesznie. Pierwotnie romański zespół poklasztorny pochodzi z XII wieku, do jego pozostałości dobudowano w XIV i XV wieku gotycką budowlę. W latach 1764-81 staraniem opata Michała Kościeszy Kosmowskiego kościół został gruntownie odrestaurowany i przebudowany, a jego wnętrze ozdobione w stylu późnego baroku. Wzory architektoniczne, oparte na planie krzyża łacińskiego, otoczonego wieńcem kaplic i wzniosłą kopułą, zaczerpnięto z rzymskiej bazyliki św. Piotra.

Bazylika w Trzemesznie © niradhara


Wnętrze bazyliki © niradhara


W czasie wycofywania się wojsk niemieckich u schyłku II wojny światowej świątynię ogarnął pożar, na skutek którego uszkodzeniu lub całkowitemu zniszczeniu uległo wnętrze kościoła. Temperatura była tak wysoka, że zeszkleniu uległa część ścian. Odbudowa trwała do 1960 roku. W rok później papież Paweł VI nadał świątyni godność bazyliki mniejszej.

Wnętrze bazyliki © niradhara


wnętrze bazyliki © niradhara


Wewnątrz największe wrażenie robi olbrzymia kopuła pokryta rekonstrukcja klasycystycznych fresków. Ciekawy jest również symboliczny grób św. Wojciecha.

Warto spojrzeć w górę © niradhara


Symboliczny grób św. Wojciecha © niradhara


Na trzemesznieńskim rynku uwagę zwraca obelisk z podobizną Jana Kilińskiego, wsławionego udziałem w Powstaniu Kościuszkowskim. Na schodkach u jego stóp, jako że ławki na skwerku były świeżo malowane, skonsumowaliśmy kanapki i poturlaliśmy się z powrotem na camping.

Jasiek Kiliński jak żywy © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

na spotkanie boćków

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(23)
Kategoria w pobliżu domu
Na spotkanie bocianów planowaliśmy wybrać się we dwójkę z Kajmanem. Wreszcie miał się zacząć rozkręcać po długim śnie zimowym… Jest takie powiedzenie „Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach”. Znów mieliśmy okazję przekonać się o jego słuszności. W czasie przedpołudniowego spaceru Funio pociągnął niefortunnie za smycz, usłyszeliśmy nieprzyjemne chrupnięcie i zobaczyliśmy, że Piotrka palec puchnie jak wszechświat w pierwszej sekundzie po wielkim wybuchu.

wyglądaja jakby się na siebie dąsały, czyżby poszło o żaby? © niradhara


Znów pojechałam więc sama, przywitać w kraju zaprzyjaźnioną parę boćków, mających swą letnia rezydencję w Starej Wsi. Filip i Filipinka z gracją pozowały do zdjęć. Prawda, że są urocze?

idę do swojej części gniazda... © niradhara


I tak to udało mi się dokręcić do pierwszego w tym roku tysiączka kilometrów :-)

...albo się gdzies przelecę... © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

nad jezioro

Piątek, 12 kwietnia 2013 · Komentarze(12)
Krótki wypad późnym popołudniem, gdy nagle i nieoczekiwanie na zakończenie dżdżystego dnia słońce wyjrzało zza chmur. Sądziłam, że uradowani tym faktem ludzie pójdą na spacer albo rower, a tu siurpryza niemiła - większość wsadziła swoje cztery litery w blachosmrody i woziła się drogą, na której oczekiwałam ciszy i spokoju ;-(

zupełnie jak makieta © niradhara


budzenie się życia © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

poszukiwanie bocianów

Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 · Komentarze(9)
Od samego rana zastanawiałam się co by tu zrobić, żeby Kuba znów mnie nie opierniczył za wożenie się po płaskim. W końcu wymyśliłam świetny pretekst - poszukiwanie i focenie bocianów. I wszystko byłoby cacy, gdybym po powrocie do domu nie próbowało robić kilku rzeczy naraz, co skończyło się wykasowaniem fotek przed zgraniem ich z aparatu. Więcej pisać nie będę, bo mogłyby mi się jakieś brzydkie słowa wymknąć!


magneticlife.eu because life is magnetic

z Patrykiem

Niedziela, 7 kwietnia 2013 · Komentarze(14)
Obiecałam sobie wprawdzie, że nie wyjdę na rower, dopóki w oczy kłuć będzie zalegające wszędzie białe paskudztwo, ale gdy rano zadzwonił Lunatryk i powiedział: „jak nie chcesz jechać, to pożycz mi mapę, bo ja nie odpuszczę!”, policzki zarumieniły mi się ze wstydu i wyszeptałam tylko do słuchawki: „daj mi tylko chwilę na przebranie się w rowerowe ciuchy”.

i znów na blogu Lunatryka będą świetne fotki © niradhara


No i tak to pojechaliśmy sobie razem w kierunku stawów w Dankowicach. Po drodze Patryk wypatrzył ciekawe ule, jakieś kapliczki i wiatraczki. Niestety większość stała dość daleko od drogi, a przedzieranie się do nich przez mokry śnieg nie wydało mi się zachęcające. Na pocieszenie przeleciał nam nad głową najprawdziwszy bocian. Nie zdążyłam go wprawdzie sfocić, ale radość i nadzieja na nadejście wiosny rozgrzały mi serce :-)

jak śniegi zejdą trzeba się będzie bliżej temu przyjrzeć © niradhara


staw w Dankowicach © niradhara


Nadzieja owa znalazła się jednak w opozycji do śniegu z deszczem, który zaczął bezczelnie kapać nam na nosy w Jawiszowicach. Na dodatek okazało się, że zabytkowy drewniany kościółek jest zamknięty, mimo iż dziś niedziela i nie nacieszymy się pięknem jego wnętrza.

na szlaku architektury drewnianej © niradhara


Droga powrotna do domu nie obfitowała ani w piękne widoki ani w ciekawe wydarzenia i nie byłoby właściwie o czym pisać, gdyby nie myśl nagła, zainspirowana „Podręcznikiem dla leszczyków”, że zamiast montowania na kole trzech magnesów, które trzeba przecież kupić za ciężko zarobione pieniądze, wystarczy samemu się roztroić i wtedy przejechane kilometry uwzględniać w statystykach z przelicznikiem x3. Natychmiast wyjęłam z głębi mej przepastnej sakwy czarodziejską różdżkę, zmultiplikowałam Patryka i wykonałam stosowną fotkę, żeby żaden złośliwy komentator nie zarzucił mi niedostatecznej dokumentacji wpisu! ;-)

Lunatrykowa trójca © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

projekt GALAPAGOS

Poniedziałek, 1 kwietnia 2013 · Komentarze(19)
Już pierwsze spojrzenie na bielejący za oknem świat boleśnie uświadamia mi, że dziś znów będę świętować uzbrojona w łopatę do odśnieżania. Gdy wreszcie, po przerzuceniu kilku ton białego paskudztwa, zmęczona zasiadam przed ekranem komputera, tęsknota za słońcem podświadomie nakazuje mi poszukania w sieci czegoś, co wyjaśniłoby to klimatyczne szaleństwo.

kwietniowy widok za oknem © niradhara


Bezładnie skaczę po stronach poświęconych globalnemu ociepleniu. 28 lutego na Antarktydzie oderwała się część Lodu Szelfowego Wilkinsa. Powstała gigantyczna kra o długości 41 kilometrów i szerokości 2,5 kilometra. Zachodnia płyta Antarktydy ociepliła się w ciągu ostatnich 50 lat o ok. 2,4 stopnia Celsjusza. Znaczne skurczenie kriosfery to nie tylko wzrost poziomu wód, ale i zagrożenie egzystencji wszystkich zamieszkujących Antarktydę zwierząt. Nie lepiej jest na półkuli północnej. Przenikliwe zimno w Europie to efekt topienia się powłoki lodowej pokrywającej Ocean Arktyczny i odsłonienia dużych połaci wód, normalnie pokrytych lodem, co wystawia je na działania atmosferyczne. Powoduje to w końcowym efekcie rozwój wyżów barycznych nad północną Rosją i przenoszenie lodowatych mas powietrza z Arktyki i Syberii do Europy Zachodniej. Profesor David Bromwich z Ohio State University uważa, że Ziemia przekroczyła krytyczny próg: „Teraz może być już tylko gorzej, a zmian klimatycznych nie uda się zatrzymać, możemy nieznacznie złagodzić ich skutki”.

droga nad jeziorem © niradhara


Nagle trafiam na stronę zatytułowaną „PROJEKT GALAPAGOS”. Na środek ekranu wyskakuje okienko „enter password”. To, co zakazane, zawsze budzi ciekawość. Szansa na odgadnięcie hasła jest mniejsza niż na trafienie szóstki w totolotka, coś jednak każe mi spróbować. Jedna, druga.. kolejna, wszystkie próby kończą się nieodmiennie: „access denied”. Opór budzi upór. W okno wyszukiwarki wklepuję „Galapagos”, a potem próbuję wszystkiego, co się z tą nazwą kojarzy. Dwudziesta próba, pięćdziesiąta, setna… i nagle – bingo – „Access granted”. Zaczynam czytać i oczy robią mi się coraz bardziej okrągłe ze zdumienia i przerażenia.

tylko śnieg i lód © niradhara


Nie mogę, nie chcę w to uwierzyć, ale nagle przypominają mi się tajemnicze zakazy wjazdu, radiowozy zagradzające drogę do odległego, położonego nad Jeziorem Międzybrodzkim przysiółka. Oficjalne wersje o osuwiskach nigdy nie potwierdzone zaobserwowaniem przeze mnie choćby najmniejszego kamyka wpadającego do jeziora. Najwyraźniej coś tu chciano ukryć. Muszę to sprawdzić, natychmiast!

zakaz wjazdu © niradhara


Uzbrojona w aparat o mega-zoomie jadę w kierunku jeziora. Przejeżdżam zaporę, skręcam w boczną, zaśnieżoną drogę. To tu. Zakaz wjazdu, pod spodem napis TEREN PRYWATNY. Brnąc przez zaspy schodzę na brzeg. Korzystając z największego możliwego zbliżenia uporczywie wpatruję się w ekran aparatu. Uważnie lustruję brzeg. Pusto. Ośnieżone drzewa pochylają się nad cienką taflą lodu. Tylko ja i ciche, malownicze jezioro. Uczucie ulgi jest niemal obezwładniające. Jak mogłam uwierzyć w coś tak nieprawdopodobnego! Uwolniony od przerażających wizji mózg zaczyna pracować normalnie. Zaczynam odczuwać zimno topiącego się w butach śniegu. Wracam do domu.

widziane w zbliżeniu © niradhara


tu ich nie ma © niradhara


Gdy przejeżdżam przez Porąbkę postanawiam nagle zrobić świąteczny prezent Funiowi i sfocić jego kultowy most. Schodzę na brzeg, wyciągam aparat i wtedy widzę je. Stoją na śniegu, najwyraźniej zadomowione. Dorodna para pingwinów cesarskich. Serce zaczyna się tłuc jak oszalałe, przed oczami pojawiają się przeczytane dwie godziny wcześniej słowa : „w związku z przewidywanym w ciągu kilku lat przesunięciem bieguna zimna z Antarktydy do Europy środkowej, głównym zadaniem tajnej stacji badawczej GALAPAGOS ma być hodowla gatunków charakterystycznych dla klimatu glacjalnego. Staną się one podstawą pożywienia dla tej części ludzkości, której uda się przetrwać powstanie lądolodu…”

pingwiny z Galapagos nie są już jedynymi na północ od równika © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

Wesołych Świąt

Sobota, 30 marca 2013 · Komentarze(9)
Moim rowerowym przyjaciołom i czytelnikom odwiedzającym ten blog życzę wszystkiego co najlepsze na Święta Wielkiej Nocy, ciepłej, radosnej atmosfery przy rodzinnym stole, smacznego jajka, szalonego Lanego Poniedziałku i rychłego nadejścia tak długo wyczekiwanej słonecznej wiosny :-)

Wesołych Świąt © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

lunatrykowanie przedwiosenne

Czwartek, 28 marca 2013 · Komentarze(13)
Poranne delektowanie się kawą przerywa mi natarczywy dzwonek. Któż to może być o tej godzinie, na listonosza wszak zbyt wcześnie? Wyglądam przez okno i widzę, że pod furtką stoi Lunatryk w stroju bojowym. Okazało się, że już z pierwszymi promieniami słońca wysłał mi smsa wzywającego do ruszenia tyłka na rower, ale nie nauczyłam się jeszcze czytać przez sen ;P

Ok, ok, już się zbieram :-)

należy się mandat za jazdę bez trzymanki ;-) © niradhara


Lunatryk nie ma dziś do dyspozycji wiele czasu, decydujemy się zatem na krótki wypad do Tresnej. W Międzybrodziu zdziwienie ogarnia mnie wielkie, gdy widzę zakrojone na szeroką skalę prace ziemne. W serce wstępuje nadzieja, a nuż będzie to przepiękna widokowo ścieżka rowerowa… Krótka rozmowa z jednym z robotników pozbawia jednak wszelkich złudzeń. W planach jest ponoć tylko żwirowy deptak.

prace ziemne wzdłuż Jeziora Międzybrodzkiego © niradhara


Ciekawe, kiedy wreszcie ktoś rozsądny podejmie decyzję o poprowadzeniu drogi rowerowej z Kobiernic do Żywca? Tak wielu rowerzystów jeździ tą ruchliwą trasą, o wąskiej jezdni. Nie da się jej ominąć bocznymi drogami. Lokalni włodarze gmin wyrzucili już sporo kasy na fragmenty chodników, na których pieszy jest zjawiskiem równie rzadkim jak bezinteresowny polityk w sejmie. I to wszystko pomimo apelowania do władz o tworzenie ciągów pieszo-rowerowych. Na nic zdało się odwoływanie do kwestii bezpieczeństwa, uatrakcyjnienia okolicy itd. oraz przypominanie, że turystyka może i powinna być tu głównym źródłem dochodów :-(

tradycyjna fotka Jeziora Żywieckiego © niradhara


czekanie na ulotną chwilę magicznego światła znów było daremne © niradhara


No dobra, nie będę już narzekać. Najważniejsze, że wiosna zbliża się do nas wielkimi krokami!

wiosna, wiosna, wiosna ach to ty! ;P © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic