Wpisy archiwalne w kategorii

Beskid Mały, Śląski i Żywiecki

Dystans całkowity:1500.87 km (w terenie 32.10 km; 2.14%)
Czas w ruchu:07:57
Średnia prędkość:12.93 km/h
Maksymalna prędkość:37.08 km/h
Suma podjazdów:12777 m
Suma kalorii:1504 kcal
Liczba aktywności:60
Średnio na aktywność:25.01 km i 1h 35m
Więcej statystyk

pożegnanie zimy

Niedziela, 17 marca 2013 · Komentarze(14)
Oj dłużyła mi się ta ponura, mglista zima… Wreszcie jednak pojawił się niezawodny znak nadejścia wiosny! Oto hibernujący do tej pory Kajman, kierowany nieomylnym instynktem istoty ciepłolubnej, wypełzł ze swej nory, wchłonął pierwsze promienie intensywnie świecącego słońca i wyruszył na poszukiwanie łupu…

Kellysek w nietypowej dla siebie, zimowej scenerii © niradhara


Kajman na drodze to pewny znak wiosny © niradhara


No dobra, może niezupełnie na poszukiwanie łupu, a na zwykłą rowerową przejażdżkę po okolicy, ale ważne, że coś się wreszcie zaczęło dziać! Pokręciliśmy się trochę nad Jeziorem Międzybrodzkim, popodziwialiśmy widoki i wróciliśmy w stronę Porąbki.

Kellyski znowu razem © niradhara


jezioro niemal wolne od lodu © niradhara


surrealistyczne dzieło pani zimy © niradhara


Nad Jeziorem Czanieckim spotkaliśmy Kubę. Plotkowaliśmy na tyle długo, by lekko zmarznąć w zrywającym się powoli zimnym wietrze, po czym Kuba ruszył zaatakować Przegibek, a my potoczyliśmy się do domu.

Kuba widziany pod światło © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

kaskada Rzyczanki

Środa, 6 lutego 2013 · Komentarze(18)
To miejsce zawsze płata jakieś figle. Jak dotąd rowerową tradycją było, że ilekroć tu przyjeżdżam, łapie mnie burza. Najgwałtowniejszą z nich wspominam nawet z niejakim rozrzewnieniem, bo przeżyłam ją w przeuroczym towarzystwie uczestników MuNK-a. Dziś jednak prognozy pogody były zgodne – ponuro, ale meteorologicznie nudno. Zachciało mi się więc uwiecznić kaskadę na Rzyczance w białej śniegowej szacie. Tym, którzy czytają o niej po raz pierwszy wyjaśniam, że leży ona w pobliżu Andrychowa, przy drodze na Zagórnik.

nad Rzyczanką © niradhara


Okazało się, że solidny statyw, który ze sobą zabrałam, ma zastosowanie uniwersalne. W szczególności dobrze spisuje się w roli kijka trekkingowego. Śnieg i lód na skałach czyniły je bardziej śliskimi niż zazwyczaj i gdzieś z tyłu czaszki rozbłysnął na chwilę obraz zsuwania się po nich do lodowatej wody. Na szczęście, po stanowczym wypowiedzeniu na głos: „Ela, nie bądź mięczakiem!”, zgasł i rozpłynął się gdzieś w zakamarkach mniej używanych zwojów mózgowych.

czarno-biały świat © niradhara


Rzyczanka jednak nie odpuściła. Skoro nie mogła mnie dziś pognębić burzą, postanowiła popsuć przyjemność robienia zdjęć. Kontrast czarnych łupków i bieli śniegu był tak wielki, że zrobienie poprawnie naświetlonych fotek okazało się niemożliwe. Na próżno szukałam wciąż nowych ujęć i eksperymentowałam z ustawieniami aparatu. Nawet obróbka hdr nic nie dała. Totalna porażka!

nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

black-and-white

Poniedziałek, 4 lutego 2013 · Komentarze(13)
No i znów spadł śnieg. Świat stał się niemal monochromatyczny. Miałam w planach zrobienie kilku fajnych fotek. Niestety zabrałam ze sobą niewłaściwy statyw. Próba ustawienia go na śliskich kamieniach strumyka na tyle stabilnie, by uchronić aparat od nurkowania, skończyła się zamoczeniem nóg. Jeszcze tam wrócę :-)

czy słyszycie ten szum? © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

do Wielkiej Puszczy

Poniedziałek, 14 stycznia 2013 · Komentarze(19)
Góry przesłoniła szatańska kombinacja mgły i niskich chmur, niezbyt inspirująca do romantycznej, zimowej jazdy. Po długich deliberacjach zdecydowałam się jednak na wypad do Wielkiej Puszczy. To ciasna dolinka, rozległych górskich widoków i tak nijak stamtąd podziwiać się nie da.

hm, łańcuch mam, ale jeśli go przełożę na oponę, to prędkość jazdy drastycznie spadnie! :-D © niradhara


Pod górę jedzie się świetnie, bo wysiłek włożony w mielenie zalegającego drogę śniegu owocuje rozgrzaniem mięśni i rozejściem się owego ciepła po całym ciele.

im wyżej, tym więcej śniegu na drodze © niradhara


Wreszcie miły sercu potoczek. Parkuję Pancernika Potiomkina i wyciągam aparat. Niestety, nie potrafię go obsługiwać w narciarskich rękawiczkach, więc po chwili palce mam sztywne z zimna. Nic to, myślę, zaraz wyjmę termos z gorącą, pyszną malinową herbatą. Naleję jej do kubeczka, potrzymam chwilę w dłoniach, poczuję bijące od niego ciepło…

Pancerniku, poczekaj grzecznie, pani zrobi kilka fotek i wróci do ciebie © niradhara


Tylko … gdzie jest ten termos? Herbatę robiłam z całą pewnością. O nie! Już wiem, został w kuchni na stole. W ostatniej chwili przed wyjazdem zauważyłam, że w karmniku brakło słonecznika dla ptaków, poszłam dosypać i zapomniałam o termosie :-(

potok w dolinie Wielkiej Puszczy © niradhara


Zrezygnowana zaczynam zjazd. Skostniałe palce bolą coraz bardziej. Pozostawiony w domu termos wydaje się bezcenny! Już rozumiem, dlaczego najbardziej godne pożądania jest dla nas z zawsze to, czego akurat nie mamy ;-D

tu Funio przyjeżdżał latem zażywać odświeżającej kąpieli © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

do Tresnej

Sobota, 12 stycznia 2013 · Komentarze(10)
Niezaprzeczalny urok zimy polega na tym, iż przed wyjazdem na rower funduje nam ona rozgrzewkę w postaci odśnieżania podwórka. W zasadzie jest to czynność prosta, poza tym wszelako przypadkiem, gdy pracowicie pomagający owczarek podgryza łopatę, usiłując ją zmusić do samodzielnej pracy :-D

widok z zapory w Tresnej na górę Żar © niradhara


Po dłuższej dyskusji Funio pogodził się z faktem, że łopata to nie owca i pasienie jej na nic się nie zda, ale że negocjator z niego wyśmienity, stanęło na tym, iż zamiast bezsensownie odgarniać śnieg na bok, będę go wyrzucać jak pług wirnikowy, dając tym samym okazję do skakania, łapania i zagryzania.

świat niemal monochromatyczny © niradhara


zaczyna się taniec światła © niradhara


lodowy bezkres © niradhara


Świetna zabawa. Dla Funia oczywiście. Dla mnie bolesne przypomnienie istnienia czegoś takiego jak mięśnie grzbietu. Po takiej zaprawie jazda na rowerze jest już czystym relaxem. Szkoda, ze tak krótkim. Niestety rodzina lubi czasem zjeść obiad i ktoś musi go ugotować. Znów padło na mnie :-D

a może nie gotować? niech sobie zrobią grilla :-D © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

Taniec światła

Czwartek, 10 stycznia 2013 · Komentarze(14)
Gdy wiatr rozdziera powłokę ciężkich, czarnych chmur i przedzierające się promienie słońca zaczynają tańczyć na górach, odkrywają one na nowo swoje piękno. Przeglądają się w wodzie jakby chciały sprawdzić, w jakim oświetleniu wyglądają najkorzystniej. Człowiek zauroczony tą magią światła może tylko podziwiać w milczeniu. Żadne słowa jej nie opiszą, a zdjęcia są tylko nędzną namiastką.

cienie drzew na lodzie © niradhara


jezioro się powoli rozświetla © niradhara


w Międzybrodziu chwilowo słonecznie © niradhara


Soła - lustro dla chmur © niradhara


skąd ja znam ten symbol? ;-) © niradhara


Żar po raz pierwszy © niradhara


zapora w Tresnej © niradhara


nagły rozbłysk © niradhara


zimowa rudość © niradhara


Żar po raz drugi © niradhara


z dedykacją dla Flasha © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

rozruch Pancernika

Wtorek, 8 stycznia 2013 · Komentarze(7)
Posypało, powiało, zamroziło. Przyszła pora na wybudzenie Pancernika z letniego snu. On, uzbrojony w opony z kolcami, nie boi się oblodzonej drogi. Wczoraj został troskliwie nasmarowany i teraz wdzięcznie sunie po lodzie :-)

Pancernik znowu w akcji © niradhara


Oblodzone są tylko boczne drogi, główne nadal czarne, ale leżący na poboczu zlodowaciały śnieg zmniejsza szerokość jezdni. Trochę wieje, a ja nie włożyłam kominiarki, więc marznie mi twarz. No i oczywiście, standardowo niemal, palce u rąk.

na bocznych drogach sporo lodu © niradhara


Nie chcę się przeziębić, więc ograniczam się do przejechania przez Porąbkę (fakt, trochę naokoło) do sklepu w Kobiernicach, żeby kupić słonecznik dla sikorek. Następnym razem ubiorę się bardziej odpowiednio.

Pancernik podziwia zaporę ;-) © niradhara


Pancernik Potiomkin w całej okazałości © niradhara


W drodze dopada mnie spora suczka. Najpierw usiłuje przegryźć oponę, potem spodnie. Zatrzymuję się więc i chwilę rozmawiamy. Uspokojona odchodzi. Zdecydowanie wolałabym porozmawiać z jej właścicielami, należy im się parę słów prawdy!

przed chwilą chciała mnie zjeść © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

Jezioro Czerniańskie

Niedziela, 9 września 2012 · Komentarze(11)
Dziś wielkie święto – urodziny Janusza. Z samego rana wszyscy campingowi przyjaciele składają mu życzenia. Janusz to świetny facet, więc przyjaciół ma mnóstwo i zanim udało nam się wyruszyć, było już dosyć późno. Skład ekipy mały, ale dobrany: Piotrek, Janusz i ja. Celem jest Jezioro Czerniańskie.

Jezioro Czerniańskie © niradhara


szczęśliwy solenizant © niradhara


wodospad na Wisełce © niradhara


Jezioro Czerniańskie to sztuczny zbiornik utworzony w celach retencyjnych i jako rezerwuar wody pitnej w miejscu połączenia Białej i Czarnej Wisełki. Po zaporze spaceruje jak zwykle sporo ludzi podziwiających widoki. My też chwilę podziwiamy, robimy pamiątkową fotkę i jedziemy dalej.

troje muszkieterów © niradhara


Jezioro Czerniańskie © niradhara


Biała Wisełka wyschła © niradhara


naturalny prysznic © niradhara


Niewiele mamy dziś czasu, objeżdżamy więc tylko jezioro od strony północnej i penetrujemy niezwykle malowniczą dolinę Białej Wisełki. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wrócę.

wjeżdżamy do doliny © niradhara


wąwóz Białej Wisełki © niradhara


kocioł eworsyjny © niradhara


pora wracać © niradhara


pożegnanie z jeziorem © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

wzdłuż Wisły

Sobota, 8 września 2012 · Komentarze(13)
Oj, to była impreza!
XII ogólnopolski zlot karawaning.pl – integracja przy ognisku, upojne dźwięki gitar i śpiewy do rana. Teraz dziwnie ciężko wstać i wskoczyć na siodełko! Nie dla nas dziś stromizna podjazdów i górskie widoki. Piotrek i Janusz przystają na moją propozycję przejechania się lajtową trasą wzdłuż Wisły.

most wiszący nad Wisłą © niradhara


XII zlot karawaning.pl © niradhara


noc, ognisko i gitara © niradhara


Pierwszy przystanek robimy przy drewniany pałacyku myśliwskim w Wiśle. Pochodzi z końca XIX w., a wybudowano go w stylu alpejskim. Do I wojny światowej Habsburgowie traktowali go jako schronienie podczas polowań w tutejszych lasach, a następnie został przekształcony w schronisko górskie. W 1985 r. został przeniesiony z polany Przysłop pod Baranią Górą na dzisiejsze miejsce, czyli ul. Lipową (obok dworca autobusowego). Obecnie jest siedzibą PTTK. Zameczek nie jest przeznaczony do zwiedzania, ale warto obejrzeć go z zewnątrz i pstryknąć fotkę.

pałacyk myśliwski © niradhara


Fotki można też pstrykać Wiśle – królowej polskich rzek, która tu jeszcze wygląda dość niepozornie. Siadam zatem nad miniaturowym wodospadzikiem i pozwalam się sfocić.

pstrykający Kajman © niradhara


nad wodospadzikiem © niradhara


Naszym głównym celem jest zamek w Grodźcu uznawany za jeden z piękniejszych tego typu obiektów na Śląsku Cieszyńskim. Pierwotny zbudowany został w XIV w. Od swych początków związany był z rodziną Grodeckich (Grodzieckich) z Brodu. Obecny zamek wystawił około 1580 r. Henryk Grodecki. Jest to dwupiętrowy, prostokątny budynek z trzema wieżami pośrodku elewacji frontowej i kolejnymi trzema od strony parku, co nadaje obiektowi charakter średniowiecznej warowni.

zamek Grodeckich © niradhara


zamek Grodeckich © niradhara


W rękach Grodeckich pozostawał do poł. XVII w. odkąd zamieszkali w nim baronowie Marklowscy z Żebraczy, Sobkowie z Kornic i Larischowie. W 1772 r. stał się własnością baronów Kalischów, zaś w XIX w. poprzez ożenki należał do baronów Zoblów von Giebelstadt oraz hrabiów Zamoyskich, którzy w 1884 r. sprzedali go bialskiemu przemysłowcowi von Strzygowskiemu. Od niego kupił zamek w roku 1927 dr Ernest Habicht, zamek odrestaurował i otoczył opieką bogate zbiory zamkowe z cenną biblioteką. Obecnie zamek jest własnością prywatną.

zamek Grodeckich © niradhara


park zamkowy © niradhara


Nie bardzo lubię wracać tą samą drogą, więc szybki rzut oka na mapę i jedziemy. Wkrótce okazuje się, że okiem nie należy jednak zbyt gwałtownie rzucać! Leśna droga robi się coraz węższa, aż wreszcie zanika. Przedzieramy się przez krzaczory, brnąc na azymut do ścieżki rowerowej.

na przełaj © niradhara


Wzdłuż Wisły po obu stronach wytyczone są trasy rowerowe, choć więc na załączonej mapce ślad się niemal pokrywa, to w rzeczywistości z powrotem jechaliśmy nieco inaczej.

ścieżka rowerowa nad Wisłą © niradhara


i znów wodospady © niradhara


płynie Wisła, płynie © niradhara


jak ktoś nie lubi campingów może zamieszkać tu © niradhara


też niezła miejscówka © niradhara


W mieście Wisła, jak zwykle w sobotę, tłumy ludzi. Bohatersko opieramy się pokusie kupienia na pamiątkę ciupagi i góralskiego kapelusika, udekorowania rowerów balonikami oraz zawarcia bliższej znajomości z Myszką Miki. Byle tylko dalej od tego gwaru i tłoku!

rozrywka dla mas © niradhara


na sportowo i na galowo © niradhara


Piotrek chyba zgłodniał © niradhara


w centrum Wisły harcują myszy © niradhara


Wracamy na camping, gdzie czeka na nas doktor Ed ze wzmacniającym zastrzykiem witamin. Dobrze, że opieka medyczna jest tu na najwyższym europejskim poziomie, bo przed nami przecież kolejna noc przy ognisku :-D

opieka medyczna na najwyższym poziomie © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic