Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczki z campingów

Dystans całkowity:4745.80 km (w terenie 510.50 km; 10.76%)
Czas w ruchu:07:46
Średnia prędkość:16.72 km/h
Suma podjazdów:35364 m
Suma kalorii:668 kcal
Liczba aktywności:101
Średnio na aktywność:46.99 km i 2h 35m
Więcej statystyk

szlakiem ikon

Wtorek, 16 lipca 2013 · Komentarze(11)
Uczestnicy
O spędzeniu wakacji w tych okolicach marzyliśmy już od dawna. Kusiły nas urocze drewniane cerkiewki, złociste ikony, malownicza dolina Sanu. No i jesteśmy. Zatrzymaliśmy się na campingu Diabla Góra w Tyrawie Solnej. Miejsce świetnie zagospodarowane, oferujące wiele atrakcji dla miłośników aktywnego wypoczynku, a gospodarze przesympatyczni :-)

Camping Diabla Góra © niradhara


Dziś pierwsza wycieczka rowerowa szlakiem ikon. Jedziemy przez Mrzygłód. Tu robi na nas wrażenie zabytkowa zabudowa rynku. Nie tylko nam się podoba, bocianom chyba też, bo gniazd jest tu niemal tyle, co domów.

Rynek w Mrzygłodzie © niradhara


Kolejne gniazdo © niradhara


Kierujemy się do Hłomczy, podjeżdżamy pod zabytkową cerkiew. Piotrek długo i uporczywie próbuje znaleźć osobę dysponującą kluczem. Niestety, gdzieś się ulotniła i mimo, iż telefony w całej wsi rozdzwoniły się w jej poszukiwaniu, nie udało się delikwenta odnaleźć. Jak niepyszni zadowalamy się popatrzeniem z zewnątrz :-(

Cerkiew w Hłomczy © niradhara


Boczną drogą jedziemy do Łodziny. Zaczynają się podjazdy. Słońce świeci, krajobrazy sielskie i żadnych samochodów na drodze. Czegóż chcieć więcej?

Wakacje z Kajmanem to gwarancja 100 % satysfakcji © niradhara


Cerkiew w Łodzinie © niradhara


Drewniana cerkiew greckokatolicka w Łodzinie pw. Najświętszej Marii Panny zbudowana została w roku 1743. Sympatyczna, mieszkająca obok pani wpuszcza nas do środka. Jest co podziwiać! Trójnawowy ikonostas mieni się złotem i ciepłymi barwami.

Ikonostas cerkwi w Łodzinie © niradhara


Cerkiew w Łodzinie - wnętrze © niradhara


Dalej, polną drogą wyłożoną betonowymi płytami, jedziemy do Witryłowa. Jest tu drewniany, katolicki kościół, tak starannie ukryty między drzewami, że nie da się mu zrobić ani jednej sensownej fotki. Poprzestajemy zatem na uwiecznieniu tablicy z opisem.

Info dla turystów © niradhara


Przejeżdżamy na drugą stronę Sanu niedawno oddaną do użytku kładką. Kto mówił, że ściana wschodnia jest niedoinwestowana? :-)

Kładka lśni nowością © niradhara


Dojeżdżamy do Ulucza. Okazuje się, że cerkiew położona jest na wzniesieniu, a prowadząca do niej ścieżka tak stroma, że nie ma mowy nie tylko o jeździe, ale nawet o wypchaniu rowerów. Zostawiamy je pod opieką jakiegoś miłego starszego pana i wraz z panią dysponującą kluczem wspinamy się na górę.

Cerkiew w Uluczu © niradhara


Cerkiew pw. Wniebowstąpienia Pańskiego w Uluczu powstała w latach 1510-1517 i do niedawna uważana była za najstarszą drewnianą cerkiew w Polsce. Badania dendrologiczne wykazały, że cerkiew powstała w roku 1659 z drewna ściętego o rok wcześniej. Według miejscowej legendy początkowo planowano postawienie jej u stóp wzgórza Dębnik, w miejscu, gdzie dziś stoi murowana kapliczka. Zwieziono tu materiały budowlane, lecz te nazajutrz znikły. Odnaleziono je na szczycie wzgórza i z trudem zwieziono na dół. Sytuacja powtórzyła się po raz drugi i trzeci. Wtedy uznano to za znak z nieba i cerkiew zbudowano tam, gdzie w cudowny sposób trafiły materiały.

Cerkiew w Uluczu © niradhara


Wnętrze cerkwi © niradhara


Polichromia figuralna, zachowana na północnej ścianie, malowana była przez Stefana Dżengałowicza. Przedstawia sceny z Męki Pańskiej, rozmieszczone w sześciu rzędach. Podczas remontu w latach 60. XX w. zachodziła potrzeba wymiany części spróchniałych belek. Przed wymianą została zdjęta polichromia z cienką warstwą drewna a następnie przeniesiona na nowy materiał. Ikonostas i inne elementy wyposażenia zostały zabrane do MBL w Sanoku, gdzie są eksponowane.

Polichromia figuralna © niradhara


Kolejny przystanek w Dobrej przy Cerkwi pw. św. Mikołaja. Cerkiew jest drewniana, zbudowano ją w 1879. Klucze są w pobliskim sklepie, ale jego właścicielka początkowo nie chce umożliwić nam zwiedzania twierdząc, że przez nas przypali jej się obiad. W końcu okazuje się, że jeśli postawimy piwo jej sąsiadowi, to on nam drzwi otworzy. We wnętrzu cieszy oczy czterorzędowy ikonostas o klasycznym układzie spotykanym w cerkwiach karpackich i polichromie figuralne.

Cerkiew i dzwonnica w Dobrej © niradhara


Wnętrze cerkwi © niradhara


Wnętrze cerkwi © niradhara


Wnętrze cerkwi © niradhara


Wracamy przez Mrzygłód I tym razem zatrzymujemy się obok kościoła ufundowanego ponoć przez króla Jagiełłę. Legenda głosi, że budowali go jeńcy zdobyci w bitwie pod Grunwaldem. Bryła budynku nie wzbudziła jednak mojego entuzjazmu.

Pomnik Władzia Jagiełły © niradhara


Ciekawy kwietnik © niradhara


Dzisiejsza wycieczka była pierwszą od prawie dwóch miesięcy. Sprawiła mi olbrzymią przyjemność, ale bezlitośnie obnażyła braki kondycyjne. Wokół nas tak wiele pięknych rzeczy do zobaczenia, tak wiele mamy planów, mam nadzieję, że forma powoli wróci …

No nie, nawet on mnie wyprzedził ;-) © niradhara


magneticlife.eu because life is magnetic

z Kajmanem do Toszka

Sobota, 18 maja 2013 · Komentarze(9)
Uczestnicy
Kolejny zlot caravaningowy. Tym razem w Brynku na Wyżynie Śląskiej. Zlot, a właściwie zlocik, jest bardzo kameralny, zorganizowany specjalnie dla wspaniałego przyjaciela, który właśnie wyszedł ze szpitala. Chcemy, by to spotkanie przywróciło mu radość życia, dodało sił do walki z chorobą. Niemal całą noc z piątku na sobotę pali się ognisko, grają gitary i śpiewamy nasze ulubione piosenki. Gdy udaje się wreszcie nieco odespać imprezę, jest zbyt późno na dłuższą wycieczkę. Wybieramy jednak bardzo atrakcyjny cel – zamek w Toszku.

Kajman wśród rzepaku © niradhara


Przejeżdżając przez Wielowieś rzucamy okiem na barokowy pałac wzniesiony w połowie XVIII wieku dla hrabiego Verdugo. Otacza go niewielki park, pozostałość XIX-wiecznego 10-hektarowego założenia parkowego. W pałacu obecnie mieszczą się Urząd Gminy, posterunek policji oraz biblioteka. Obowiązkowa fotka i dalej w drogę.

Pałac w Wielowsi © niradhara


Silny wiatr przegania po niebie obłoki, malując na nim wciąż nowe obrazy. Wokół pachnie rzepak. Drogi są nieprawdopodobnie wręcz puste. Jedzie się wyśmienicie.

Przestrzeń i wiatr © niradhara


Droga pusta aż po horyzont © niradhara


Dojeżdżamy do Toszka. Zatrzymujemy się chwilę na malowniczym rynku, który zdobi kolumna z postacią św. Jana Nepomucena.

Rynek w Toszku © niradhara


Wreszcie czas na największą atrakcję dnia, czyli zamek. Historia budowli obronnych w Toszku sięga prawdopodobnie X–XI wieku, kiedy to na miejscu obecnego zamku stał drewniany gród, niegdyś kasztelania, należący w okresie rozbicia dzielnicowego do książąt śląskich, zastąpiony murowanym zamkiem na początku XV wieku. W 1429 zniszczyli go husyci, a odbudował i uczynił z niego swoją stałą siedzibę Przemysław Toszecki, książę z linii oświęcimskiej. Później zamek wielokrotnie zmieniał właścicieli, był niszczony i odbudowywany. O jego ciekawej historii poczytać można tutaj. Obecnie stanowi siedzibę Centrum Kultury "Zamek w Toszku".

Witamy w Toszku :-) © niradhara


Przed bramą wjazdową © niradhara


Na dziedzińcu © niradhara


Podoba mi się ten portal © niradhara


I jeszcze jedna fotka zamkowego dziedzińca © niradhara


W drodze powrotnej zahaczamy jeszcze o kościół p.w. św. Wawrzyńca w Zacharzowicach. Wzniesiony został w 1580 roku (wg zapisu w protokole wizytacyjnym), ale z racji remontu wygląda jak nowy. Wnętrze jest bardzo ciekawe, niestety, bateria w aparacie robi mi kuku i niespodziewanie pada :-(

Kościół w Zacharzowicach © niradhara


No trudno i tak pora wracać na camping i zbierać siły do kolejnej nocy przy ognisku :-)


magneticlife.eu because life is magnetic

na Szlaku Piastowskim

Sobota, 4 maja 2013 · Komentarze(10)
Uczestnicy
XIII Zlot Karawaning.pl powoli dobiega kresu. Pogoda nas nie rozpieszczała. Do Kórnika, Kruszwicy, Biskupina i na Ostrów Lednicki zmuszeni byliśmy pojechać autem. Szkoda, bo plany były bardziej ambitne. By jednak stało się zadość porzekadłu „wszystko dobre, co się dobrze kończy”, słoneczko wyjrzało wreszcie zza chmur i zachęciło nas do wspólnego pokręcenia z grupą wspaniałych campingowo-rowerowych przyjaciół. Wyruszyliśmy w składzie: Piotrek, Janusz, Grażyna, jej mąż Adam i ja.

Grupa rowerowo-campingowych przyjaciół © niradhara


Celem dzisiejszej wycieczki było Strzelno, a konkretnie najwspanialszy jego zabytek, zaliczany do Szlaku Piastowskiego zespół klasztorny. Położony jest on na niewielkim wzniesieniu, zwanym Wzgórzem św. Wojciecha. Składa się z Kościoła św. Trójcy i NMP, plebanii, budynku dawnego klasztoru oraz największej w Polsce rotundy romańskiej – świątyni św. Prokopa.

Jesteśmy u celu © niradhara


Muzeum i rotunda © niradhara


Bazylika św. Trójcy pochodzi z 1216 roku. Dzisiejszy wygląd nadała jej przebudowa mająca miejsce w pierwsze połowie wieku XVIII. Szczególnie piękne jest wnętrze świątyni. Najcenniejszymi jego elementami są kolumny pokryte płaskorzeźbą figuralną – należą do unikatowych zabytków romańskich. Wykonane z piaskowca przywiezionego najprawdopodobniej z Brzeźna (okolice Konina) Datowane są na drugą połowę wieku XII i początek XIII. W całej Europie, oprócz kolumn strzelińskich, rzeźbione kolumny zachowały się tylko w Hiszpanii w Santiago de Compostela (w katedrze św. Jakuba) oraz we Włoszech, w Wenecji (w katedrze św. Marka). Unikatowe są również barokowe malunki na konfesjonałach. Jeszcze dziesięć lat temu, jak mówi przewodnik oprowadzający po kościele, konfesjonały zamalowane były brązową farbą i nikt nie miał pojęcia, że coś się pod nią kryje.


Wnętrze kościoła św. Trójcy i NMP © niradhara



Uroda konfesjonałów robi wrażenie © niradhara


Romańskie kolumny © niradhara


Romańskie kolumny © niradhara


Na co Adam patrzy z takim zaciekawieniem? © niradhara


Znajdująca się po lewej stronie placu św. Wojciecha Rotunda świętego Prokopa to największa romańska świątynia w Polsce zbudowana na planie koła. Zapis w kronikach Jana Długosza podaje datę 16 marca 1133 jako dzień jej konsekracji. Budowla wykonana została z granitowych ciosów kamiennych, z późniejszymi elementami z cegły. Jej dzieje były burzliwe, była sprofanowana przez żołnierzy napoleońskich, podczas II wojny została zamieniona na magazyn. W 1945 Niemcy zdetonowali w niej ładunki wybuchowe. Wybuch i pożar zniszczyły kopułę, górne partie wieży i całe wyposażenie wnętrza, natomiast ściany przetrwały. Surowe wnętrze robi duże wrażenie. To jedno z takich miejsc, które naprawdę warto zobaczyć.

Wnętrze Rotundy św. Prokopa © niradhara


Grażyna, Adam i Janusz © niradhara


Anglicy powiadają “a hungry man is an angry man”. To porzekadło szczególnie sprawdza się w Strzelnie. Obsługa punktów gastronomicznych wywalczyła sobie najwyraźniej wolne soboty, a złakniony turysta zadowolić się musi suchą bułką spożytą na rynku :-D

Lunch na rynku © niradhara


Ależ tu płasko! © niradhara


W drodze powrotnej zahaczamy jeszcze o drewniany kościół w Orchowie. Byliśmy tu kilka dni temu, ale tym razem szczęście nam dopisuje – możemy zobaczyć wnętrze. Proste, ale pełne uroku.

Przed kościołem w Orchowie © niradhara


Wnętrze kościoła w Orchowie © niradhara


Wnętrze kościoła w Orchowie © niradhara


Wracamy na pustoszejący z wolna kamping. Część załóg wyruszyła już do domu. My wyjeżdżamy jutro. Spędziliśmy tu wiele pięknych chwil, spotkaliśmy wspaniałych ludzi i zobaczyliśmy wiele ciekawych miejsc. Żegnaj Wielkopolsko, a może raczej – do zobaczenia :-)

Piotrek już dzieli się wrażeniami z wycieczki © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

wielkopolska integracja

Środa, 1 maja 2013 · Komentarze(16)
Uczestnicy
Poprzedniego dnia wieczorem niespodzianie zadzwonił do mnie Jurek57, proponując wspólną wycieczkę po jego rodzimej Wielkopolsce. Rano wyruszam z campingu w Przybrodzinie wraz z Piotrkiem i Januszem. Z Jurkiem spotykamy się kilka kilometrów przed Witkowem. Dojeżdżamy na rynek i właśnie rozstawiam statyw, bo zrobić pamiątkową fotkę, gdy – kolejna niespodzianka – kontaktuje się z nami Sebekfireman. Jest w okolicy wraz z ekipą sympatycznych bikerów z Gniezna. No to się zrobił mały zlot Bikestats, trzeba to koniecznie uwiecznić dla potomności :-)

Nalot bikestatowiczów na Witkowo © niradhara


Sebastian i jego przyjaciele mają w planie zwiedzanie opuszczonych dworów i pałaców, ale w ramach integracji postanawiają przejechać wspólnie z nami kilka kilometrów. Najpierw prowadzą nas do Małachowa Złych Miejsc. Ta groźna i tajemnicza nazwa pochodzi ponoć stąd, że straszy tu duch złego hrabiego, który dawno temu zarządzał okolicznymi włościami. Pewnego razu, gdy hrabia wracał do swojej posiadłości, jego kareta ugrzęzła w bagnie, a on sam się utopił. Każdy, kto spotka się z duchem na drodze, ginie w tragicznym wypadku.

Panowie z Izydą © niradhara


Tuż przy drodze stoi replika figurki przedstawiającej egipską boginię Izydę trzymającą na kolanach swego syna Horusa. Odnaleziony w pobliskim wczesnośredniowiecznym grodzisku oryginał przechowywany jest obecnie w Muzeum Archeologicznym w Poznaniu. Stanowi ważną poszlakę, że tędy właśnie przebiegał niegdyś Szlak Bursztynowy.

Przed nami pałac w Arcugowie © niradhara


Zwartą grupą jedziemy do pałacu w Arcugowie. Został on wzniesiony jako dwór w 1815 roku, z fundacji Michała Rożnowskiego, później rozbudowany. Obecnie jest budynkiem dwukondygnacyjnym z elementami neogotyckimi i romantycznymi, nakrytym płaskim dachem, zwieńczonym krenelażem (element architektoniczny w postaci zwieńczenia murów obronnych i baszt). W północno-wschodnim narożniku znajduje się ośmioboczna wieżyczka, natomiast od strony południowej przylega neogotycka kaplica wzniesiona po 1910 roku. W zaniedbanym parku krajobrazowym widoczne są fragmenty założenia regularnego z alejami grabową i kasztanową.

Pałac w Arcugowie © niradhara


Chwila dla fotoreporterów © niradhara


Sesja fotograficzna w romantycznym parku to niestety ostatnie chwile spędzone wspólnie z Sebastianem i jego ekipą. Oni wyruszają na południe, szukając pałacowych ruin, a my kierujemy się w stronę Niechanowa. Tu podziwiamy najpierw klasycystyczny pałac rodziny Żółtowskich. W pałacu mieści się obecnie Ośrodek Szkolenia i Wychowania Ochotniczych Hufców Pracy. Nie ma co, warunki jak w luksusowym hotelu, aż by się chciało popracować trochę w takim hufcu :-D

Pałac w Niechanowie © niradhara


W centrum Niechanowa znajduje się drewniany kościół z 1776 roku pod wezwaniem św. Jakuba. Po modernizacji w 1908 roku zyskał murowaną część nawy oraz wieżę. Część drewniana kryta jest gontem. Najciekawsze jest ponoć jego rokokowe wnętrze. Oczywiście kościół zamknięty na głucho. Głośno wygłaszam parę nieprzyjemnych komentarzy na temat uniemożliwiania turystom podziwiania skarbów kultury narodowej, przy jednoczesnym czerpaniu pełnymi garściami z funduszy państwowych, czyli innymi słowy naszych podatków. No trudno, jedziemy dalej :-(

Kościół w Niechanowie © niradhara


Kolejnym zabytkiem na naszej trasie jest dwór znajdujący się we wsi Żydowo. Składa się z kilku skrzydeł. Najstarsze pochodzi prawdopodobnie z XVIII wieku. Kolejne dobudowywano w XIX wieku i 1937. W związku z tym budowla nie stanowi jednolitej całości. Obecnie należy do Gospodarstwa Rolno-Hodowlanego Żydowo. Dwór położony jest w parku krajobrazowym o powierzchni pięciu hektarów. Budowla nie robi wielkiego wrażenia, uwieczniamy więc ją szybko na fotce i jedziemy dalej.

Kajman przed dworem w Żydowie © niradhara


Dojeżdżamy do Czerniejewa. Na początek rzuca nam się w oczy położony w centrum piękny kościół św. Jana Chrzciciela. Wielokrotnie przebudowywana świątynia pochodzi z końca XV wieku. Ciekawa jest nie tylko bryła kościoła, ale i jego późnobarokowe wyposażenie. Podziwiamy je wprawdzie tylko przez kratę, ale lepszy rydz niż nic!

Kościół w Czerniejewie © niradhara


Wnętrze kościoła w Czerniejewie © niradhara


Największą atrakcją Czerniejewa jest znajdujący się na północnym skraju miasta pałac Lipskich. Według posiadanego przeze mnie przewodnika „Szlak Piastowski”, jest on udostępniony do zwiedzania. Tymczasem, cóż za rozczarowanie, trwa właśnie remont i możemy tylko z zewnątrz podziwiać bryłę pałacu.

Brama główna © niradhara


A jest co podziwiać! Zespół pałacowy w Czerniejewie zaliczany jest do najwspanialszych zabytków architektury barokowo-klasycystycznej w Wielkopolsce. Został wybudowany gdy właścicielem Czerniejewa był generał Jan Lipski. Tę prawdziwie królewską rezydencję wzniósł dla niego w latach 1771-1780 Ignacy Graff z Rydzyny. Początkowo miała ona charakter późnobarokowy. W latach 1789-1790, pałac został przekształcony zgodnie z panującymi w owym czasie prądami klasycystycznymi.

Pałac w Czerniejewie © niradhara


Na zespół składa się pałac główny z bocznymi skrzydłami, oficynami, wozownią i stajnią (dziś mieści się tu hotel i restauracja) oraz 25 ha park z zabytkowym drzewostanem i stawami. Czas jakiś krążymy parkowymi alejkami. Chcemy nie tylko jak najdłużej napawać się pięknem budowli, ale i przedłużyć czas spędzony z Jurkiem. Tu bowiem nasze drogi się rozchodzą. Jurek kieruje się w stronę Pobiedzisk, a my rozpoczynamy powrót na camping.

Widok od strony parku © niradhara


Droga powrotna nie oznacza jednak końca atrakcji. Te czekają na nas jeszcze w Grzybowie. Tu podziwiamy najpierw drewniany kościół św. Michała Archanioła zbudowany w 1757 r. z fundacji właściciela wsi Stanisława Trąmpczyńskiego. W latach 1929-1930 dobudowano doń wieżę o konstrukcji słupowej. Wszystkie dachy są kryte gontem. Nieopodal kościoła wzniesiono w 1936 r. kaplicę grobową będącą kopią wawelskiej romańskiej świątyni św. Feliksa i Adaukta, która pełni rolę mauzoleum rodu Lutomskich.

Drewniany kościół w Grzybowie © niradhara


Kaplica grobowa w Grzybowie © niradhara


Grzybowo najbardziej znane jest z tego, że powstało tu jedno z największych wczesnośredniowiecznych grodzisk w Wielkopolsce. Jego powierzchnia całkowita wynosi prawie 5 ha. Wnętrze grodu było zabudowane drewnianymi domami, odkryto m.in. relikty kuźni. Gród zamieszkany był przez ok. 1000-1200 osób. Charakter znalezisk m. in. uzbrojenia, ozdób dowodzi wysokiego statusu mieszkańców oraz prowadzenia przez nich handlu. Z racji wielkości i centralnego położenia spełniał on bardzo ważną rolę w państwie piastowskim.


Brama wjazdowa do grodu © niradhara


Teren dawnego grodu © niradhara



Badania grodziska w Grzybowie nie mają zbyt długiej historii. Pierwszych odkryć dokonał na nim w latach 70. XIX w. Wilhelm Schwartz. W latach osiemdziesiątych XX wieku zainteresowało się tym miejscem poznańskie środowisko archeologów mediewistów. W wyniku dotychczasowych prac przebadano ok. 10% powierzchni grodziska. Znaleziono kilka tysięcy różnego rodzaju zabytków m.in. ułamki z ceramiki, wiele wyrobów z kości, kamienia, drewna, żelaza i metali kolorowych. Sensacją było odkrycie po 1999 r. dalszych części skarbu odnalezionego w XIX w. - blisko 700 fragmentów monet i 150 ozdób. Monety są dirhemami arabskimi pochodzącymi z okresu od VIII w. do 954 r.

Muzealne eksponaty © niradhara


A mnie się marzy kurna chata © niradhara



Dotychczas poznano najlepiej konstrukcje wałów obronnych - zewnętrznego, do dziś widocznego oraz wewnętrznego, który został zniwelowany, ale zachowały się dobrze jego podwaliny, który to obejmował najprawdopodobniej północno-zachodnią część grodu. Wały wykonywano z drewna (przeważnie dębowego) stosując konstrukcję rusztową zabezpieczoną hakami, przesypując je ziemią. Jego szerokość u podstawy wynosiła ok. 27 m, wysokość sięgała 16 m.


Wnętrze zrekonstruowanej chaty © niradhara


Piec znowu dymi © niradhara


Dziś teren należy do Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy, staraniem którego wzniesiono na terenie grodziska nowoczesny pawilon wystawowy, wyglądem zewnętrznym zawiązujący do budowli z okresu świetności grodu. Zrekonstruowano średniowieczne chaty, organizowane są pokazy rzemiosł, dzięki którym wyobrazić sobie można życie codzienne ludzi średniowiecza.

Najmodniejszy w średniowieczu fason butów © niradhara


W tym sezonie na topie są szare suknie © niradhara


Jest w czym wybierać © niradhara


Najodważniejsi i najwaleczniejsi zwiedzający mogą, dzięki Grupie Historycznej Stowarzyszenia Aurea Tempora, wdziać strój rycerza i stoczyć pojedynek na miecze lub topory. Oczywiście, załapałam się! Wierna replika średniowiecznej zbroi jest bardzo ciężka i wraz z mieczem i tarczą waży łącznie prawie 20 kg. Walczyć w tym trochę trudno, ale parametry wytrzymałościowe stroju są niezłe i przez głowę przemknęło mi myśl, że jako rowerzystka czuła bym się w nim znacznie bezpieczniejsza w starciu z blachosmrodami :-D

Najpierw skórzana tunika, potem kolczuga © niradhara


No, teraz mi Kajman nie fiknie :-D © niradhara


W takim stroju nie boję się ani toporów, ani tirów :-D © niradhara


Pojedynek wygrany, pora wracać. I wszystko byłoby jak w pięknej bajce, gdyby na koniec nie przebiegł mi drogi czarny kot. Na jego widok splunęłam najpierw przez lewe ramię, krzycząc głośno „zgiń, przepadnij maro nieczysta”, potem przez kilka kilometrów jak mantrę powtarzałam sobie niegdysiejsze wyjaśnienia Anwi, że koty tak naprawdę są czarne tylko z wierzchu. Nie pomogło, magia kota i tak zadziałała. Zagapiłam się, wpadłam w torowisko ciuchci przecinające na ukos drogę. Zaliczyłam spektakularne spotkanie z asfaltem, a fantazyjne kształty i kolory nabytych w ten sposób siniaków długo jeszcze posłużą mi jako materiał do robienia Piotrkowi testów Rorschacha :-D

Camping, sweet camping © niradhara

Na camping dojechałam potłuczona, ale zadowolona z życia, w końcu nie takie rany dzielny rycerz w boju odnosi :-)

magneticlife.eu because life is magnetic

Trzemeszno i okolice

Wtorek, 30 kwietnia 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Od dawna cieszyłam się na ten wyjazd – XIII Zlot Karawaning.pl w Przybrodzinie. Planowałam rowerowe zwiedzanie wszystkich okolicznych atrakcji. Od początku jednak prześladował mnie pech. Zamiast zapowiadanych wcześniej upałów zrobiło się zimno i deszczowo. Na dodatek zatrułam się pierogami, co zaowocowało dwudniową, pozbawiającą sił głodówką. W końcu jednak, gdy pogoda się odrobinę poprawiła, postanowiłam wsiąść na rower. W towarzystwie Piotrka i Janusza wybrałam się na krótką przejażdżkę po okolicy.

Coś bajecznego, tu prawie wcale nie ma aut © niradhara


Drogi tu spokojne, samochodów jak na lekarstwo. Jeździ się naprawdę miło. Podziwianie zabytków zaczęliśmy od pochodzącego z XVIII wieku dworu w Osówcu. Obecnie znajduje się on w rękach prywatnych. Kilkaset metrów od niego odnaleźliśmy neogotycką kaplicę grobową pw. Matki Boskiej Różańcowej, pochodzącą z 1883 roku.

Dwór w Osówcu © niradhara


Neogotycka perełka © niradhara


Nawet klamka jest piękna © niradhara


W Orchowie zatrzymaliśmy się obok drewnianego, krytego gontem kościoła Wszystkich Świętych, pochodzącego z II połowy XVIII wieku. Niestety, był zamknięty.

Kościół pw Wszystkich Świętych © niradhara


Na mapie „Szlak piastowski”, z której korzystaliśmy, zaznaczony jest skansen maszyn rolniczych w Słowikowie. Nastawiłam się na dłuższe zwiedzanie, a tu rozczarowanie – przy drodze stoi zaledwie kilka lekko zardzewiałych eksponatów. Za to biletu kupować nie trzeba :-)

Skansen nad potokiem © niradhara


Skansen nad potokiem © niradhara


Wjeżdżamy do Trzemeszna © niradhara


Najważniejszym punktem wycieczki było Trzemeszno, a w nim kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP i św. Michała Archanioła w Trzemesznie. Pierwotnie romański zespół poklasztorny pochodzi z XII wieku, do jego pozostałości dobudowano w XIV i XV wieku gotycką budowlę. W latach 1764-81 staraniem opata Michała Kościeszy Kosmowskiego kościół został gruntownie odrestaurowany i przebudowany, a jego wnętrze ozdobione w stylu późnego baroku. Wzory architektoniczne, oparte na planie krzyża łacińskiego, otoczonego wieńcem kaplic i wzniosłą kopułą, zaczerpnięto z rzymskiej bazyliki św. Piotra.

Bazylika w Trzemesznie © niradhara


Wnętrze bazyliki © niradhara


W czasie wycofywania się wojsk niemieckich u schyłku II wojny światowej świątynię ogarnął pożar, na skutek którego uszkodzeniu lub całkowitemu zniszczeniu uległo wnętrze kościoła. Temperatura była tak wysoka, że zeszkleniu uległa część ścian. Odbudowa trwała do 1960 roku. W rok później papież Paweł VI nadał świątyni godność bazyliki mniejszej.

Wnętrze bazyliki © niradhara


wnętrze bazyliki © niradhara


Wewnątrz największe wrażenie robi olbrzymia kopuła pokryta rekonstrukcja klasycystycznych fresków. Ciekawy jest również symboliczny grób św. Wojciecha.

Warto spojrzeć w górę © niradhara


Symboliczny grób św. Wojciecha © niradhara


Na trzemesznieńskim rynku uwagę zwraca obelisk z podobizną Jana Kilińskiego, wsławionego udziałem w Powstaniu Kościuszkowskim. Na schodkach u jego stóp, jako że ławki na skwerku były świeżo malowane, skonsumowaliśmy kanapki i poturlaliśmy się z powrotem na camping.

Jasiek Kiliński jak żywy © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

ruiny zamku w Melsztynie

Sobota, 6 października 2012 · Komentarze(20)
Ach, co za dzień! Słońce grzeje jak w lecie. Nic, tylko wsiąść na rower i cieszyć się życiem. Piotrek i Janusz są trochę niewyspani, opracowuję więc krótką i niezbyt męczącą trasę.

razem na lądzie i na wodzie © niradhara


Zwiedzanie zaczynamy od pochodzącego z XVI wieku modrzewiowego kościółka pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Jurkowie. To kościół jednonawowy, konstrukcji zrębowej, oszalowany i pokryty gontem. W 1977 r. został powiększony i odnowiony. Wewnątrz znajduje się barokowy ołtarz z XVI w. z obrazem Chrystusa upadającego pod krzyżem oraz dwustronnie malowanymi skrzydłami ze św. Katarzyną i św. Biskupem Stanisławem.

kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Jurkowie © niradhara


Mamy szczęście, kościół jest otwarty i możemy zobaczyć wnętrze. Robię fotkę i nagle coś zaczyna mi na ekranie migać na czerwono. Och nie, tylko nie to! A jednak… na śmierć zapomniałam o konieczności naładowania baterii. Jest tak pięknie, drzewa przystroiły się w bajecznie kolorowe szaty jesieni, a ja tego nie uwiecznię :-(

kościół w Jurkowie © niradhara


W Złotej jest kolejny, leżący na szlaku architektury drewnianej, kościół. Zamknięty na głucho i nie dane nam jest zobaczenie barokowego wnętrza. Sama budowla ukryta jest za drzewami, nie robię nawet fotki, żeby zaoszczędzić baterię. Jedziemy dalej, do sanktuarium w Domosławicach. Widząc moją zbolałą minę Piotrek lituje się i proponuje mi zrobienie kilku fotek jego aparatem. Dziękuję Kochanie :-)

Sanktuarium MB Domosławickiej © niradhara


W necie znalazłam informację, że pierwotnie znajdowała się tutaj drewniana kaplica, w której umieszczony został obraz Matki Bożej Domosławickiej Królowej Doliny Dunajca. Obraz okazał się cudowny. W roku 1796 wzniesiony został przez Antoniego Hr. Lanckorońskiego murowany kościół z drewnianą wieżą. Do budowy kościoła został wykorzystany materiał z ruin zamku z pobliskiego Melsztyna.

sanktuarium w Domosławicach © niradhara


W Charzewicach wreszcie mamy możliwość zjechania z głównej drogi. Teraz jest bezpieczne, ale za to pod górkę. Słoneczko przygrzewa coraz mocniej, podjazd jest stromy. Rozległy widok na wijący się i srebrzący w słońcu Dunajec jest piękny, ale troska o stan baterii w aparacie nie pozwala na udawanie, że zatrzymuję się wyłącznie w celu zrobienia fotki. Trzeba się przyznać do katastrofalnego spadku kondycji :-(

ruiny zamku Lelewitów Melsztyńskich © niradhara


Wreszcie docieramy do melsztyńskich ruin, głównego celu naszej dzisiejszej wycieczki. Budowę zamku rozpoczął kasztelan krakowski Spycimir w 1347r. Strome i urwiste stoki stanowiły naturalne zabezpieczenie od strony południowej. Zamek składał się z budynku mieszkalnego z wysuniętą okrągłą wieżą, z cysterny oraz z zabudowań gospodarczych. Warownia została rozbudowana pod koniec XIV w. Na zachodniej krawędzi wzgórza wzniesiona została wysoka pięciokondygnacyjna wieża na planie prostokąta, która pełniła funkcję militarno-mieszkalną o czym świadczą otwory strzelnicze na dwóch dolnych kondygnacjach oraz na najwyższej. Stary i nowy zamek zostały połączone murem zamykając jednym obwodem obronnym całe założenie. Kolejna rozbudowa systemu obronnego, która umożliwiła wykorzystanie broni palnej, nastąpiła około roku 1461.

ruiny zamku w Melsztynie © niradhara


W roku 1511 Melsztyn został sprzedany i stał się własnością Jordanów. W połowie XVI wieku nastąpiła przebudowa najstarszej części zamku w stylu renesansowym na rezydencję magnacką. Zamek w niezmienionym stanie dotrwał prawie do końca XVIII wieku, mimo że zmieniali się jego właściciele. Oparł się nawet atakom Szwedów w XVII wieku. Tragiczny dla melsztyńskiego zamku okazał się rok 1770, kiedy to najpierw został zajęty przez konfederatów barskich a następnie zdobyty i spalony przez wojska rosyjskie. Od tego momentu zamek znajduje się w ruinie. Malowniczej ruinie, trzeba przyznać, robię zatem kilka fotek i bateria definitywnie pada.

ależ rozległy widok mieli z ostatniego piętra © niradhara


Jedziemy do Zakliczyna. Tu krótka przerwa na pizzę, a potem Piotrek proponuje mała korektę zaplanowanej trasy i zahaczenie o klasztor oo. Franciszkanów. Fundatorem klasztoru pod wezwaniem Matki Bożej Anielskiej był Zygmunt Tarło, kasztelan sądecki, właściciel Melsztyna i Zakliczyna. W 1624 roku rozpoczęto budowę drewnianego klasztoru, który wnet spłonął. W jego miejsce postawiono nowy, murowany.

klasztor oo. Franciszkanów w Zakliczynie © niradhara


W kościele trwa właśnie ceremonia ślubna. Nie chcemy przeszkadzać, zatem tylko rzut oka do wnętrza, parę fotek i w drogę.

wnętrze klasztoru © niradhara


Od Zakliczyna jedziemy spokojnymi, bocznymi drogami. Można jechać obok siebie, porozmawiać, pożartować. Bardzo lubię poczucie humoru Janusza, dowcip ocierający się o pure nonsense :-D

fajnie się płynęło © niradhara


Przez Dunajec przeprawiamy się promem. Przewoźnik jest miły i tłumaczy nam, jak to się dzieje, że prom płynie w obie strony bez silnika. Całe życie się człowiek uczy :-)

nadchodzi złota polska jesień © niradhara


złota godzina © niradhara


Wracamy na camping. Janusz rzuca okiem na licznik i z niedowierzaniem w głosie pyta: „Jak to trzydzieści parę kilometrów a my tak jedziemy i jedziemy?”. Rzeczywiście dzisiejsze tempo jazdy do rekordowych nie należy, mimo to wycieczka bardzo udana :-)

barwy zmierzchu © niradhara


Zapada zmrok. Pora na ognisko, coś dla ciała (kiełbaski) i coś dla ducha. Gitary nastrojone, muzycy gotowi, chórek też. Życie jest piękne :-)

czyż warto inaczej na ziemi tej żyć? © niradhara





magneticlife.eu because life is magnetic

zamek biskupi w Siewierzu

Niedziela, 16 września 2012 · Komentarze(12)
Ach, ileż wspaniałych wrażeń dostarczył wczorajszy BSOrient. Niestety wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Opustoszał camping w Błędowie. Piotrek i ja jesteśmy jednymi z nielicznych, którzy pozostali na niedzielę. Monika i Tomek proponują wspólną przejażdżkę do zamku w Siewierzu.

ruiny zamku biskupiego w Siewierzu © niradhara


Towarzyszyć nam będzie Karolina. Kilka kilometrów przejadą z nami również Darek i Piotrek. Już w Łośniu natrafiamy na nieoczekiwaną atrakcję – paradę wozów strażackich i przemarsz orkiestr dętych z okazji święta OSP.

raz na ludowo © niradhara


strażacy świętują © niradhara


orkiestry dęte © niradhara


Monika pełni funkcję przewodniczki. Trasę zaplanowała tak, by oszczędzić nam błota I piachu. Cieszę się niezmiernie, bo wczorajsze ganianie po chaszczach wystarczy mi na długo.

jak dojechać do Siewierza? © niradhara


zwarty szyk © niradhara


Od dawna już chcieliśmy zobaczyć zamek w Siewierzu, jeden z najlepiej zachowanych zamków jurajskich. Dziś wreszcie mamy okazję i wyjątkowe szczęście – zamek jest otwarty i można zwiedzić wnętrze. Monika i Tomek poświęcają się i pilnują rowerów, a my wchodzimy do środka. Historia zamku sięga XIII wieku. Początkowo był siedzibą kasztelanii. Pierwotna budowla była drewniano-ziemna. Murowany zamek prawdopodobnie na początku 2 poł. XIV w. Pierwszym jego elementem był cylindryczny stołp o średnicy 9 metrów.

no i dojechaliśmy © niradhara


W 1443 księstwo siewierskie wraz z zamkiem i miastem wykupił od zadłużonego księcia Wacława I cieszyńskiego, biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki. Po kilkuletnim sporze z innymi książętami śląskimi, biskupi krakowscy przyjęli świecki tytuł książąt siewierskich, a Księstwo Siewierskie stało się prawie niezależnym organizmem politycznym z własnym wojskiem, sejmem, monetą, surowym sądem, szlachtą. Zamek zaczął pełnić rolę administracyjnej i politycznej siedziby Księstwa Siewierskiego.

brama wjazdowa © niradhara


dziedziniec robi wrażenie © niradhara


W XVI wieku biskupi rozbudowywali zamek. Książę biskup Piotr Tomicki kazał rozebrać gotycki stołp, a materiał z niego posłużył do budowy nowych mieszkalnych skrzydeł zamku w części zachodniej i reprezentacyjnego budynku południowego. Nadało to kompleksowi charakter renesansowej rezydencji z dziedzińcem otoczonym drewnianymi gankami.

zaczynamy zwiedzanie © niradhara


Biskup Franciszek Krasiński umocnił zamek, przystosowując go do wykorzystywania broni palnej. Dodany został dodatkowy mur zewnętrzny i taras artyleryjski. Brama została umocniona ciekawym barbakanem. Mury oblewała fosa i wody Czarnej Przemszy.

byle tylko nie wpaść w ręce kata! © niradhara


może ten dzielny rycerz mnie obroni? © niradhara


Kolejnej przebudowy dokonano na przełomie XVII i XVIII w. Z czasem zamek zaczął jednak chylić się ku upadkowi. W 1790 Sejm Wielki zlikwidował księstwo siewierskie wcielając je do Rzeczypospolitej. Opuszczony w 1790 r. przez księcia biskupa Feliksa Pawła Turskiego zamek od tamtej pory zaczyna niszczeć. Obecnie prowadzone są prace mające na celu zabezpieczenie budowli, zmierzające do zachowywana zamku w stanie tzw. trwałej ruiny.

wieże są po to, żeby na nie wchodzić © niradhara


i patrzeć z nich w dół © niradhara


Usatysfakcjonowani zwiedzaniem jedziemy dalej, zobaczyć Kościół św. Macieja Apostoła w Siewierzu. Został on wzniesiony w XVI wieku nieopodal zamku biskupiego, następnie przebudowany w XVII i XVIII wieku. Świątynię otacza mur z XVIII w. z piękną bramą biskupią.

Kościół św. Macieja Apostoła w Siewierzu © niradhara


brama biskupia © niradhara


Nad głównym wejściem umieszczony jest namalowany na drewnie okazały herb bp. Kajetana Sołtyka wraz z datą 1783 roku, kiedy to kościół, z jego inicjatywy, został przebudowany w stylu barokowym, aby był ozdobą Księstwa Siewierskiego.

herb bp. Kajetana Sołtyka © niradhara


Przez szybkę w drzwiach zaglądamy do środka i robimy fotkę. Szkoda, że nie można wejść.

wnętrze kościoła © niradhara


Z kościoła tylko kilka obrotów kół na rynek. Zatrzymujemy się obok fontanny ozdobionej rzeźbą przedstawiającą dwie siewierskie panny w tańcu. Mają one ponoć nawiązywać do znanej ludowej piosenki „Od Siewierza jechał wóz”, tak w każdym razie wykombinowali twórcy projektu rewitalizacji rynku.

siewierskie panny © niradhara


a to my na rynku © niradhara


Burczenie w brzuszkach przypomina nam, że pora na małe co nieco. Zajadając zapiekanki studiujemy mapę i kombinujemy, jak by tu zatoczyć pętelkę. Plan mamy dobry, ale udaremnia go straż miejska. Trwa maraton MTB i choć wyglądamy niemal tak samo, jak zawodnicy, to strażnicy-służbiści nie chcą nas przepuścić ;-)

którą drogą wrócić? © niradhara


ktoś się tu ściga i zamknęli drogę © niradhara


coraz mniej takich pomników © niradhara


No trudno, niektóre obiekty, jak np. tą brzęczącą stację transformatorową utrwalimy sobie lepiej w pamięci, przejeżdżając obok niej raz jeszcze.

coś tu bzyczy jak wielki rój pszczół © niradhara


Czas mija nieubłaganie, wracamy na camping, pora się rozstać. Moniko, Karolino, Tomku, dziękuję za wspólną jazdę i urocze towarzystwo. Do zobaczenia znów na jakiejś pięknej pustej drodze :-)

pod szarym niebem © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

BSOrient 2012

Sobota, 15 września 2012 · Komentarze(18)
Dwa lata minęły już od niezapomnianego Kosmicznego Rajdu na Orientację, w czasie którego miałam przyjemność poznać wielu wspaniałych rowerowych przyjaciół. Do dziś wspominam go z rozrzewnieniem, gdy zatem Monika, czyli Kosma100 wraz z Tomkiem (T0mas82), postanowiła zorganizować BSOrient wiedziałam, że nie może nas tam zabraknąć.

studiowanie mapy © niradhara


Monika - organizatorka rajdu © niradhara


Na Eurocampingu w Błędowie zjawiliśmy się już w piątek. Tym razem nocne rodaków rozmowy toczyły się przy upojnych dźwiękach gitary. Dostąpiliśmy zaszczytu poznania legendarnego twórcy Bikestats Boskiego Blase’a :-)

Wiku jest prawdziwym wirtuozem gitary © niradhara


Sobotni ranek. Większość zawodników zjawia się dopiero dziś. Powitania, rozdanie map, krótka odprawa i start. Do wyboru są dwie trasy. Zarówno Piotrek, jak i ja, nie lubimy się ścigać, decydujemy się zatem na trasę rekreacyjną. Zapowiada się wspaniała zabawa, bo wspólnie z nami jadą: Karolina (Tymoteuszka), Darek (Djk71), Wiktor (WRK97), Igorek (Igor03) oraz Marian (Franek810).

przygotowania do startu © niradhara


Igorek jest już gotów do startu © niradhara


twórca Bikestats Boski Blase © niradhara


ach, uścisnąć dłoń Boskiego Blase'a! © niradhara


Monika zaczyna odprawę © niradhara


Amiga z radością w sercu i uśmiechem na ustach czeka na start © niradhara


najmłodszy uczestnik BSOrient © niradhara


wszystko trzeba uwiecznić na fotkach © niradhara


zgrana ekipa © niradhara


chwila zadumy © niradhara


ostatni rzut oka na mapę © niradhara


no to ruszamy! © niradhara


PK 03 – skrzyżowanie dróg imienia Igorka i Wiktora znajdujemy bez problemu. Nikomu nie wystarcza perforowanie karty startowej, wszyscy muszą jeszcze sporządzić dokumentację zdjęciową :-)

Darek robi dokumentację fotograficzną PKO3 © niradhara


Wiku na trasie © niradhara


PK 01 –umieszczony w okolicy Młyna Młynarza również nie sprawia problemów. W pewnym momencie robi się przy nim nawet dość tłoczno.

w pobliżu Młyna Młynarza © niradhara


Mavic też tu czegoś szuka © niradhara


ależ tłok się zrobił przy tym punkcie © niradhara


Jedziemy dalej, do PK 02 – skrzyżowania dróg Dejotka i Anetki. Z mapy wynika, że leży on przy wąskiej ścieżce nad rzeką. Niestety, poszukiwania są bezskuteczne. W końcu zniecierpliwiony Darek dzwoni do Moniki. Okazuje się, że na mapę wkradł się błąd, punkt położony jest nieco dalej. No, teraz to już bułka z masłem!

chaszcze muszą być! © niradhara


coś tu się nie zgadza z mapą! © niradhara


szukajcie a znajdziecie! © niradhara


Do PK 06 można przejechać terenem, wybieramy jednak okrężną drogę asfaltową, by przy okazji zobaczyć zabytkowy dworek w Krzykawce.

znów na asfalcie © niradhara


dworek w Krzykawce © niradhara


chwila przerwy na podziwianie zabytku © niradhara


PK 06 – kapliczka pod wezwaniem Boskiego Blase’a. Cóż tu pisać, nazwa wystarczająco dobitnie sugeruje, że jest to najważniejszy punkt na trasie! Zaliczamy go w pięknym stylu :-)

gdzieś tam jest kapliczka pod wezwaniem Boskiego Blase'a © niradhara


Igorek obsługuje perforator © niradhara


O PK 09 czyli mostku AniK, Monika mówiła na odprawie z szelmowskim uśmiechem na ustach. Tu nie ma perforatora, należy tylko odczytać hasło, to ostatnie jednak jest tak sprytnie ukryte, że bez zmoczenia nóg ani rusz! No, wreszcie Piotrek przestanie się ze mnie śmiać, że mój Kellysek to rower bagażowy. Ściągam buty, wchodzę do wody i pstrykam fotkę, a potem tryumfalnie wyciągam z sakwy ręcznik ;-)

Biała Przemsza jest żółta © niradhara


ten punkt jest nadzwyczaj przemyślnie ukryty © niradhara


nie ma zmiłuj, trzeba wejść do wody © niradhara


Jahoo, już wiemy! © niradhara


PK 05 – kryjówka Wudza, jest starannie ukryty w chaszczach. Przedzieramy się przez nie raniąc sobie nogi i rozdzierając ubranie kolcami jeżyn czy jakichś innych kaktusów. Teraz już wiem, dlaczego przed startem podpisywaliśmy oświadczenie, że nie będziemy zgłaszać żadnych pretensji do organizatora, który nie odpowiada za straty moralne i materialne ;-)

gdzie ta piątka, do licha? © niradhara


Najbardziej lajtowy jest PK 08 – wielbłąd Mariantrucka. Tu robimy sobie też pamiątkową fotkę zbiorową, żeby było czym się chwalić i co wspominać.

kolejny punkt zdobyty © niradhara


pamiątkowa fotka z wielbłądem © niradhara


widoczek z trasy © niradhara


Obecność wielbłąda sugeruje, że w pobliżu jest jakaś pustynia. Zaiste, PK 04 umieszczono przy Pustyni Mavika. Bezkresna piaskownica przypomina o beztrosce lat dziecinnych i wywołuje chęć zabawy. Czemu nie? Mamy dużo czasu. Panowie szaleją, a ja oddaję się wspomnieniom zlotu sprzed dwóch lat.

dobrze, że Monika nie zakopała punktu w tej wielkiej piaskownicy © niradhara


chwila zabawy © niradhara


jazda na maxa! © niradhara


Ostatni z punktów na trasie rekreacyjnej to PK 07 czyli pomnik Utatu i Arta75. Zaliczamy go, ale że czujemy pewien niedosyt, postanawiamy jeszcze odnaleźć sobie coś ekstra. Wybór pada na zabytkowy dwór modrzewiowy w Niegowonicach. Jest tam, gdzie być powinien, schowany jednak przed oczami wścibskich turystów i fotografów za gęstymi drzewami. Trudno, pocieszymy się znalezieniem sklepu z zimnym izotonikiem :-D

ostatni punkt na naszej trasie © niradhara


szukamy modrzewiowego dworu w Niegowonicach © niradhara


Do bazy wracamy znacznie przed czasem. Czeka tu już na nas wspaniały makaron z mięsem i warzywami, serwowany przez Monikę. Mniam, mniam!

meldujemy się w bazie © niradhara


pamiątkowa fotka drużyny © niradhara


Wieczorem następuje uroczysty finał imprezy – rozdanie medali i dyplomów. Niezależnie jednak od zdobytych punktów i miejsc, wszyscy czują się wygrani. Świetna zabawa i doborowe towarzystwo. To był naprawdę cudowny dzień!

Drodzy Organizatorzy, dziękuję za serce i wysiłek włożony w perfekcyjne przygotowanie BSOrientu. Jesteście wspaniali :-))))))

rozdanie nagród © niradhara


szczęśliwi uczestnicy BSOrient © niradhara


magia ognia © niradhara


No i jeszcze… nie mogłam się oprzeć, by nie podjechać do Błędowa i nie zrobić nocnej fotki kościoła. Statyw w sakwie to przecież nie tylko balast :-D

kościół w Błędowie © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

Jezioro Czerniańskie

Niedziela, 9 września 2012 · Komentarze(11)
Dziś wielkie święto – urodziny Janusza. Z samego rana wszyscy campingowi przyjaciele składają mu życzenia. Janusz to świetny facet, więc przyjaciół ma mnóstwo i zanim udało nam się wyruszyć, było już dosyć późno. Skład ekipy mały, ale dobrany: Piotrek, Janusz i ja. Celem jest Jezioro Czerniańskie.

Jezioro Czerniańskie © niradhara


szczęśliwy solenizant © niradhara


wodospad na Wisełce © niradhara


Jezioro Czerniańskie to sztuczny zbiornik utworzony w celach retencyjnych i jako rezerwuar wody pitnej w miejscu połączenia Białej i Czarnej Wisełki. Po zaporze spaceruje jak zwykle sporo ludzi podziwiających widoki. My też chwilę podziwiamy, robimy pamiątkową fotkę i jedziemy dalej.

troje muszkieterów © niradhara


Jezioro Czerniańskie © niradhara


Biała Wisełka wyschła © niradhara


naturalny prysznic © niradhara


Niewiele mamy dziś czasu, objeżdżamy więc tylko jezioro od strony północnej i penetrujemy niezwykle malowniczą dolinę Białej Wisełki. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wrócę.

wjeżdżamy do doliny © niradhara


wąwóz Białej Wisełki © niradhara


kocioł eworsyjny © niradhara


pora wracać © niradhara


pożegnanie z jeziorem © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

wzdłuż Wisły

Sobota, 8 września 2012 · Komentarze(13)
Oj, to była impreza!
XII ogólnopolski zlot karawaning.pl – integracja przy ognisku, upojne dźwięki gitar i śpiewy do rana. Teraz dziwnie ciężko wstać i wskoczyć na siodełko! Nie dla nas dziś stromizna podjazdów i górskie widoki. Piotrek i Janusz przystają na moją propozycję przejechania się lajtową trasą wzdłuż Wisły.

most wiszący nad Wisłą © niradhara


XII zlot karawaning.pl © niradhara


noc, ognisko i gitara © niradhara


Pierwszy przystanek robimy przy drewniany pałacyku myśliwskim w Wiśle. Pochodzi z końca XIX w., a wybudowano go w stylu alpejskim. Do I wojny światowej Habsburgowie traktowali go jako schronienie podczas polowań w tutejszych lasach, a następnie został przekształcony w schronisko górskie. W 1985 r. został przeniesiony z polany Przysłop pod Baranią Górą na dzisiejsze miejsce, czyli ul. Lipową (obok dworca autobusowego). Obecnie jest siedzibą PTTK. Zameczek nie jest przeznaczony do zwiedzania, ale warto obejrzeć go z zewnątrz i pstryknąć fotkę.

pałacyk myśliwski © niradhara


Fotki można też pstrykać Wiśle – królowej polskich rzek, która tu jeszcze wygląda dość niepozornie. Siadam zatem nad miniaturowym wodospadzikiem i pozwalam się sfocić.

pstrykający Kajman © niradhara


nad wodospadzikiem © niradhara


Naszym głównym celem jest zamek w Grodźcu uznawany za jeden z piękniejszych tego typu obiektów na Śląsku Cieszyńskim. Pierwotny zbudowany został w XIV w. Od swych początków związany był z rodziną Grodeckich (Grodzieckich) z Brodu. Obecny zamek wystawił około 1580 r. Henryk Grodecki. Jest to dwupiętrowy, prostokątny budynek z trzema wieżami pośrodku elewacji frontowej i kolejnymi trzema od strony parku, co nadaje obiektowi charakter średniowiecznej warowni.

zamek Grodeckich © niradhara


zamek Grodeckich © niradhara


W rękach Grodeckich pozostawał do poł. XVII w. odkąd zamieszkali w nim baronowie Marklowscy z Żebraczy, Sobkowie z Kornic i Larischowie. W 1772 r. stał się własnością baronów Kalischów, zaś w XIX w. poprzez ożenki należał do baronów Zoblów von Giebelstadt oraz hrabiów Zamoyskich, którzy w 1884 r. sprzedali go bialskiemu przemysłowcowi von Strzygowskiemu. Od niego kupił zamek w roku 1927 dr Ernest Habicht, zamek odrestaurował i otoczył opieką bogate zbiory zamkowe z cenną biblioteką. Obecnie zamek jest własnością prywatną.

zamek Grodeckich © niradhara


park zamkowy © niradhara


Nie bardzo lubię wracać tą samą drogą, więc szybki rzut oka na mapę i jedziemy. Wkrótce okazuje się, że okiem nie należy jednak zbyt gwałtownie rzucać! Leśna droga robi się coraz węższa, aż wreszcie zanika. Przedzieramy się przez krzaczory, brnąc na azymut do ścieżki rowerowej.

na przełaj © niradhara


Wzdłuż Wisły po obu stronach wytyczone są trasy rowerowe, choć więc na załączonej mapce ślad się niemal pokrywa, to w rzeczywistości z powrotem jechaliśmy nieco inaczej.

ścieżka rowerowa nad Wisłą © niradhara


i znów wodospady © niradhara


płynie Wisła, płynie © niradhara


jak ktoś nie lubi campingów może zamieszkać tu © niradhara


też niezła miejscówka © niradhara


W mieście Wisła, jak zwykle w sobotę, tłumy ludzi. Bohatersko opieramy się pokusie kupienia na pamiątkę ciupagi i góralskiego kapelusika, udekorowania rowerów balonikami oraz zawarcia bliższej znajomości z Myszką Miki. Byle tylko dalej od tego gwaru i tłoku!

rozrywka dla mas © niradhara


na sportowo i na galowo © niradhara


Piotrek chyba zgłodniał © niradhara


w centrum Wisły harcują myszy © niradhara


Wracamy na camping, gdzie czeka na nas doktor Ed ze wzmacniającym zastrzykiem witamin. Dobrze, że opieka medyczna jest tu na najwyższym europejskim poziomie, bo przed nami przecież kolejna noc przy ognisku :-D

opieka medyczna na najwyższym poziomie © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic