na Golgotę

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · Komentarze(24)
Podziękowania dla Czecha. Lektura jego blogu stała się dla mnie inspirację do odwiedzenia Golgoty Beskidów.

mea culpa © niradhara


Piotrka wzywają obowiązki. Muszę więc jechać sama. Ranek jest chłodny i mglisty, ale prognozy pogody są zachęcające. Pierwszy przystanek dopiero nad Jeziorem Żywieckim. Widoczność fatalna, fotkę robię tylko z przyzwyczajenia.

Jezioro Żywieckie © niradhara


kościół w Łękawicy © niradhara


Pusta początkowo droga nad jeziorem, w miarę zbliżania się do Żywca zaczyna zapełniać się coraz bardziej blachosmrodami. Przed samym wjazdem do miasta niespodzianka – roboty drogowe. Postój na czerwonym świetle można jednak sensownie wykorzystać.

no i stoimy © niradhara


czerwone światło jest po to, by robić fotki z drogi © niradhara


Na rynku w Żywcu krótki postój na pierwszą przekąskę. Przejazd przez miasto fatalnie zgrał się z porą wychodzenia ludzi z kościołów. Mnóstwo samochodów i ludzi włażących nagle na jezdnię. Koszmar! Byle dalej od miasta…

rozglądam się wokół © niradhara


o! stragany, może kupię jakąś pamiątkę © niradhara


a może jednak nie © niradhara


Za Żywcem jedzie mi się stanowczo lepiej. Ruch jest niewielki, słonko w końcu wyłania się zza chmur. Gdy zaczyna się podjazd przez Przybędzę robi mi się ciepło. Na szczęście mam ze sobą coś lżejszego do przebrania się.

kto twierdzi, że u nas nie ma autostrad? © niradhara


droga przez Przybędzę © niradhara


Wreszcie. Trafiam na drogę prowadzącą na Matyskę. Asfaltu jest chyba tylko 50 metrów. Potem płyty, w dodatku nachylenie drogi rośnie. To nie jest droga dla ciężkiego roweru i zmęczonej życiem kobiety. Trudno, najgorszy fragment biorę z buta :(

jest drogowskaz © niradhara


Kellysek się zmęczył © niradhara


Golgota Beskidów – cel mojego wypadu - to droga krzyżowa wiodąca ze wsi Radziechowy na szczyt wzgórza Matyska (609 m n.p.m.) w Beskidzie Śląskim, gdzie znajduje się Krzyż Milenijny.

droga krzyżowa © niradhara


Słońce znów schowało się za chmury, wieje zimny wiatr, robi się ponuro. Stroma droga prowadzi na szczyt wzgórza. Przy niej stacje drogi krzyżowej. Wokół przestrzeń, zamglone góry i cisza… Wstrząsające wrażenie.

przybijanie do krzyża © niradhara


zdjęcie z krzyża © niradhara


złożenie do grobu © niradhara


Inicjatorem budowy Krzyża Milenijnego i Golgoty Beskidów był ksiądz prałat Stanisław Gawlik, proboszcz parafii radziechowskiej. Krzyż stanął na Matysce końcem 2001 roku, a wkrótce potem rozpoczęły się prace nad zastąpieniem prowizorycznych stacji drogi krzyżowej pomnikami upamiętniającymi ostatnie godziny życia Jezusa Chrystusa. Prace nad stacjami drogi krzyżowej ukończono we wrześniu 2009 roku. Wszystkie rzeźby wykonano według projektów prof. Czesława Dźwigaja.

ten krzyż widać z daleka © niradhara


Na szczycie jest parę osób. Siadam na ławeczce obok sympatycznego bikera. Jemy kanapki, rozmawiamy. Ze świata ducha powoli wracam do rzeczywistości.

panoramka nie bardzo sie udała © niradhara


Widoczność fatalna, nie mogę się jednak powstrzymać przed cykaniem fotek. Góry, nawet przymglone, są piękne. Nie chce mi się stąd odjeżdżać, łudzę się ciągle nadzieją, że a nuż wyjdzie choć na chwilę słońce. Nie wychodzi. Pora ruszać w dalszą drogę.

widok z Matyski - 1 © niradhara


widok z Matyski - 2 © niradhara


widok z Matyski - 3 © niradhara


widok z Matyski - 4 © niradhara


widok z Matyski - 5 © niradhara


widok z Matyski © niradhara


w dali Jezioro Żywieckie © niradhara


Zaczynam zjazd w stronę Radziechów. Na szczęście asfalt. Od czasu do czasu przystaję obok kolejnych stacji. I nagle zgrzyt. Nie uznaję mieszania religii z polityką. A tu proszę JPII, orzeł i jeszcze napis „Solidarność”. Najwyraźniej jestem odosobniona w swoich poglądach.

co tu robi JPII? © niradhara


pożegnanie z Matyską © niradhara


Z Radziechów jadę czerwonym szlakiem na północ. Nie jest zaznaczony na mapie, ale widać znany, bo rowerzystów kręci tu sporo. Nic zresztą dziwnego, bo droga pusta, a widoki ładne.

czerwony szlak rowerowy © niradhara


Skrzyczne coraz bliżej © niradhara


W Kalnej skręcam w stronę Łodygowic. Znajduje się tu dwór, którego najciekawszym, według mnie, elementem jest glazurowany dach. Nie zatrzymuję się jednak dłużej. Chcę jak najprędzej dotrzeć do domu, by uniknąć największego natężenia ruchu. Nie jest bezpiecznie jechać rowerem drogą z Tresnej w stronę Kobiernic w niedzielę wieczór, gdy tabuny zmotoryzowanych mieszczuchów wracają z weekendowego wypoczynku.

pałac w Łodygowicach © niradhara


okienko © niradhara


I znów jazda wzdłuż jeziora Żywieckiego. Na brzegu nie widać już wędkarzy, za to na wodzie jeszcze ruch. Biel żagla pięknie odcina się od głębokiej zieleni wody, niedaleko przystani kołysze się kilka rowerów wodnych. Zaczynam marzyć o wakacjach…

Jezioro Żywieckie © niradhara


samotny biały żagiel © niradhara


sezon wodniacki otwarty © niradhara


pętla się zamyka © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

do wariatkowa

Sobota, 16 kwietnia 2011 · Komentarze(11)
Budzikom śmierć! W każdym razie temu, który miał mnie dziś rano poderwać do weekendowej setki. Nie wykonał zadania. Choć napełnił dom hałasem straszliwym, ja i tak spałam snem sprawiedliwego… No, a potem było zbyt późno, by wybrać się gdzieś dalej. Nie miałam koncepcji, co by tu z sobą zrobić w takiej sytuacji, więc wolno sączyłam jedną kawę za drugą, aż stężenie kofeiny osiągnęło poziom konieczny do wyrwania z letargu rozleniwionych komórek mózgowych. Eureka! Należałoby wreszcie sfocić dwór w Rajsku. No, to jadę :)

dwór w Rajsku © niradhara


Nie jest to szczególnie ciekawy zabytek i niewiele o nim wiadomo. Na przełomie XVIII i XIX wieku należał do Bobrowskich. Z tego okresu pochodzi pierwsza wzmianka o istnieniu w Rajsku dworu. Z inicjatywy Karola Zwillinga w połowie XIX w. został przebudowany w stylu neogotyckim. Otrzymał wówczas ośmioboczną więżę usytuowaną w narożniku południowo-wschodnim, okazałe narożne sterczyny w formie wieżyczek zwieńczonych krenelażem oraz krenelażową attykę nadwieszoną na konsolkach. Kolejna przebudowa dworu została przeprowadzona na początku XX w. przez Wincentego Zwillinga, a dotyczyła głównie wystroju środkowej części fasady. Obecnie znajduje się tu szpital psychiatryczny. W zapewne wyląduję niebawem na stałe, jeśli sz. pani ministerka nadal będzie reformować oświatę z takim zacięciem i tak sensownie jak do tej pory :(

całkiem ładna wieżyczka © niradhara


Pierwszy cel zaliczony. Teraz pora na wyjaśnienie dręczącej mnie od jakiegoś czasu zagadki. Na mapie Ziemi Oświęcimskiej Wydawnictwa Galileos znajdujący się w Woli kościół św. Urbana zaznaczony jest jako drewniany. Nie figuruje jednak w spisie kościołów leżących na szlaku architektury drewnianej .

Stawy Harmęże © niradhara


królowa polskich rzek © niradhara


gniazdko ciasne, ale własne © niradhara


Wola, ulica Szkolna 29. To tu. Kościół pw. św. Urbana Papieża i Męczennika w Woli poświęcony 17 września 1861 przez wrocławskiego biskupa sufragana Adriana Włodarskiego . Murowany. Więc jednak… to tylko błąd na mapie :(

rozczarowanie © niradhara


Tereny wokół Woli obfitują w szlaki rowerowe, choć krajobraz do najpiękniejszych nie należy. Płasko, gdzie nie spojrzeć jakaś kopalnia. Dobrze, że są chociaż stawy. Kołują nad nimi mewy, głośno krzyczą. Ciekawe, o czym?

KWK Piast II © niradhara


kopalnia Brzeszcze © niradhara


tupot białych mew © niradhara


Stawy Góra © niradhara


Przejeżdżam obok kościoła św. Barbary w Górze. Ten jest drewniany. Przypuszcza się, że pochodzi z końca XV wieku i został ufundowany przez zamożną rodzinę Brodeckich, która była właścicielem Góry przed 1493 rokiem. Pierwsza źródłowa informacja o kościele pochodzi z 1596 roku.

kościół św. Barbary © niradhara


dzwonnica © niradhara


Byłam tu już kilka razy, ale dopiero dziś, po raz pierwszy, mogę zobaczyć wnętrze. Wprawdzie tylko przez szybę w drzwiach, ale lepszy rydz niż nic. Wnętrze jest skromne. To ze względu fakt, że przez pewien czas kościołem zarządzali kalwini. Nie było w tym czasie mensy ołtarzowej a jedynie wolno stojący stół, na wzór kościołów reformowanych. W wyniku rekatolizacji, której podjęli się Habsburgowie, kalwini zostali zmuszeni do opuszczenia Góry i całej ziemi pszczyńskiej.

widziane przez szybkę © niradhara


ołtarz © niradhara


najbardziej podoba mi się sufit © niradhara


ambona © niradhara


Teraz nastawiam GPS na Wilamowice, żeby sprawdzić czy uda się jakoś uniknąć przejazdu przez ruchliwe jawiszowickie ronda. Oczywiście, udało się, tyle że trzeba się było telepać terenem .

trochę wertepów © niradhara


znajomy widok © niradhara


Przed Wilamowicami zobaczyłam przy drodze stadko saren. Właśnie zamierzałam pstryknąć im fotkę, gdy zadzwonił telefon. To Piotrek wrócił z pracy i postanowił wskoczyć na rower i wyjechać mi naprzeciw. Sarny uciekły. Nic to, ważne, że choć kilka kilometrów przejedziemy razem :)

witaj Piotrek :) © niradhara


uwaga, nadlatuje! © niradhara


śmigło w zadek i można lecieć © niradhara


Szanownych Czytelników, których nie zdołałam uśpić przydługim wpisem, zapraszam do rzucenia okiem na nowy rower, który pojawił się w naszej stajni i poczytania opisu kolejnego dnia wyprawy Marcina do Santiago de Compostella.


magneticlife.eu because life is magnetic

suchy prowiant i setka

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · Komentarze(26)
Trasę do Barwałdu zaplanowałam już dawno. Wyruszamy z Piotrkiem przed dziewiątą. Wieje zimny wiatr, ale słońce świeci mocno, żywimy więc nadzieję, że koło południa się ociepli.

z Kajmanem zawsze jest super © niradhara


Droga prowadzi przez Czaniec i Andrychów. Widoczność jest wspaniała, koniecznie trzeba zrobić górkom pamiątkową fotkę.

widoczek z drogi przez Czaniec © niradhara


Dojeżdżamy do Zagórnika, tu zatrzymujemy się na chwilę . Piotrek wnikliwie studiuje graffiti i robi fotki. Ja zresztą też.

dobrze, że ktoś to wreszcie wyremontuje © niradhara


przeznaczenie obiektu zgorszyło Kajmana © niradhara


i poszedł się pomodlić © niradhara


Z Zagórnika kierujemy się w stronę Inwałdu. Najpierw dość uciążliwy podjazd, a potem nagroda – czyli rozległa panorama. Widać stąd pałac w Inwałdzie, który bezskutecznie usiłowałam niedawno sfotografować szukając szczelin w ogrodzeniu. Kolejną nagrodą jest długi zjazd. To lubię.

przed nami Inwałd © niradhara


otoczony murem pałac mozna sfocić z góry © niradhara


a tam w dali Park Miniatur i dinozaury © niradhara


Z Inwałdu jedziemy kawałek główną drogą, a gdy tylko się da uciekamy od ruchu, kierując się w stronę Choczni. Cały czas jedziemy u podnóża Beskidu Małego, możemy więc cieszyć oczy pięknymi widokami.

pod chmurką © niradhara


Omijamy Wadowice, kierując się przez Gorzeń Dolny. Znajduje się tu dworek Zegadłowicza, opisywany już kiedyś przeze mnie na blogu.

przed dworkiem Zegadłowicza © niradhara


Kajman na trasie © niradhara


Skawa © niradhara


Za Wadowicami wracamy na chwilę na główną drogę, żeby popatrzeć na znajdujące się przy niej Collegium Marianum Księży Pallotynów.

opactwo © niradhara


Z głównej drogi skręcamy w kierunku Kleczy Górnej. Znajduje się tu dwór zbudowany w drugiej połowie XIX wieku. Fundatorem był Przecław Sławiński. Budynek usytuowany został na północnym stoku Jaroszowickiej Góry. Równocześnie z dworem wzniesiono pozostałe zabudowania gospodarcze i założono park. Według tradycji kilkakrotnie bywał tu Rydz-Śmigły i malował starą lipę rosnącą w parku. Posiadłość wielokrotnie zmieniała właścicieli, w latach powojennych została przejęta przez Spółdzielnię Rolniczą z Inwałdu, a w r. 1963 dwór wraz z parkiem zakupiła WSS „Społem" z Krakowa, wykorzystując go na cele szkoleniowe, kolonie i wczasy. W r. 1991 dwór stał się własnością prywatną. Po remoncie przystosowano go do celów mieszkalnych. Całość otoczona jest solidnym murem.

posiadłość za murem © niradhara


wreszcie coś widać © niradhara


pałacyk w Kleczy Górnej © niradhara


Wreszcie udało się zrobić fotkę. Jedziemy dalej do głównego celu naszej wycieczki, czyli Barwałdu Dolnego. Historia miejscowości jest długa. Parafia w Barwałdzie należy do najstarszych w Diecezji Krakowskiej. Po raz pierwszy została odnotowana w wykazach Świętopietrza w 1326 r. W 1474 r. za zasługi dla dynastii Jagiellonów - król oddał Barwałd, Szaflary i Żywiec panom Komorowskim herbu Korczak. Wsie zamku barwałdzkiego tworzyły tzw. królewszczyznę barwałdzką zwaną również królestwem barwałdzkim. Znajdujący się tu zabytkowy kościół pw. św. Erazma pochodzi z końcaXVIII w. Został oddany do użytku i konsekrowany w 1782 r. Fundatorem świątyni był Jan Biberstein – ówczesny starosta barwałdzki. Wieża kościoła jest pozostałością po poprzednim XVI-wiecznym kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Kościół był wielokrotnie remontowany. W latach 30-tych pokryto go dachówką, w miejsce gontów i dobudowano część zachodnią. Ostatnią kompleksową konserwację i remont przeprowadzono w latach 1985-1990 staraniem ks. Jana Dubiela. Wrócono m.in. do gontowego pokrycia dachu.

i znów architektura drewniana © niradhara


Znów jedziemy kawałek główną drogą i rozglądamy się pilnie, by nie przegapić znajdującego się przy niej schronu niemieckiego z 1944 roku. Jest to schron dla działa Regelbau 701. Schron odnajdujemy, ale Piotrkowi nie chce się chodzić po krzakach, żeby mu się bliżej przyjrzeć. Cykam więc tylko fotkę z daleka i jedziemy dalej.

a może by tak schronic się przed wiatrem © niradhara


Na chwilę zatrzymujemy się jeszcze, by zrobić z daleka fotkę dworu w Kleczy, obok którego wcześniej przejeżdżaliśmy i jedziemy dalej.

pałac widziany z góry © niradhara


kościół w Rogatce © niradhara


Kajman bada kolejny obiekt © niradhara


Dojeżdżamy do pałacu w Kleczy Dolnej. Został on wzniesiony przez Duninów około 1850 roku na terenie istniejącego wcześniej założenia dworskiego. Pałac zlokalizowany jest w północnej części wsi. Budynek skierowany frontem na zachód, jest częścią pozostałości dawnego zespołu pałacowo-ogrodowego z pierwszej poł. w. XIX, powstałego na kanwie wcześniejszego układu dworskiego z sadem i ogrodem włoskim. W wyniku późniejszej przebudowy poddasze zaadaptowano na cele mieszkalne.

i znów pałac © niradhara


Po II wojnie światowej majątek został rozparcelowany, a sam pałac dopiero w roku 1956 przeszedł na własność Skarbu Państwa. Po roku. 1956 w pałacu mieściły się mieszkania robotników Państwowego Ośrodka Maszynowego zorganizowanego na terenie dawnego zespołu dworsko-folwarcznego. W roku 1993 pałac został sprzedany prywatnemu inwestorowi.

pałac - detal © niradhara


Drogę powrotną miałam dokładnie zaplanowaną, ale Piotrkowi zachciało się eksperymentów i postanowił skorzystać z usług GPS. Ten, jak zwykle, wyprowadził nas w pole.

Babia Góra widoczna jak na dłoni © niradhara



Energochłonna jazda i upływ czasu sprawiły, że zgłodnieliśmy okropnie. Fajnie byłoby zjeść jakiś obiad. Niestety, byliśmy in the middle of nowhere. Trzeba było zadowolić się suchym prowiantem :(

trochę terenu © niradhara


parka zakochanych Kellysków © niradhara


Umówiłam się kiedyś z moimi uczniami – gimnazjalistami, że na lekcjach matematyki nie będziemy używać słowa „trudne”. Mówimy więc, że zadanie jest: „banalne, ciekawe, bardzo ciekawe, szczególnie interesujące”. Trzymając się tej terminologii muszę napisać, że droga powrotna była bardzo ciekawa, a nadzwyczaj interesujące były te fragmenty, gdy jechaliśmy pod górę i pod wiatr ;)

i znów Babia © niradhara


widoczek © niradhara


jeszcze jeden widoczek z drogi © niradhara


Z Tomic prowadzi do domu znana nam dobrze droga, ale Piotruś po raz kolejny postawił na GPS i nie zrażał go wcale fakt, że zamiast na południe pojechaliśmy na północ. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu zahaczyliśmy o Przybradz i zobaczyliśmy piękny drewniany dwór na podmurowaniu, usytuowany na wysokiej skarpie nad doliną Wieprzówki. Źródła podają, że na przełomie XIX i XX wieku dwór należał do Smolarskich (w jednym ze źródeł nazywa się go dworem Smolarskich). Po wojnie majątek został rozparcelowany. Od 1959 roku we dworze mieściło się przedszkole. Obecnie znajdują się w nim mieszkania socjalne.

dworek nad stawem © niradhara


Dalej jechało nam się coraz trud.. tzn. coraz ciekawiej. Wiało jak diabli, było zimno, a i na brak podjazdów nie można było narzekać.

mroczno i wieje © niradhara


Gdy jednak doturlaliśmy się do Kęt wiatr w cudowny sposób ustał i stwierdziliśmy, że głupio byłoby nie zaliczyć setki. No i dlatego na mapce wyszła taka śmieszna pętelka z ogonkiem.


magneticlife.eu because life is magnetic

ucieczka przed burzą

Czwartek, 7 kwietnia 2011 · Komentarze(18)
Kategoria w pobliżu domu
Wreszcie w towarzystwie! Na wspólną przejażdżkę umówiłam się z koleżanką z pracy. Pojechałyśmy w stronę Wilamowic, bo chciałam pokazać Agnieszce drewniany kościółek w Starej Wsi i jedną z moich ulubionych dróg – prowadzącą pomiędzy stawami na ryneczek w Wilamowicach.

forsycje © niradhara


Filip nie wyraża zgody na rozpowszechnianie jego wizerunku © niradhara


widok z pisarzowickiej górki © niradhara


Było ciepło, ale silne podmuchy wiatru zapowiadały jakąś pogodową niespodziankę. I stało się – nagle zaczęło nas gonić wielkie czarne chmurzysko, z którego na dodatek dochodziły odgłosy gromów. Na szczęście byłyśmy akurat wtedy na górce i udało nam się szybko zjechać aż do przystanku w Kętach-Podlesiu, gdzie przeczekałyśmy najgorszy moment przechodzenia burzy nad naszymi głowami.

goni nas wielka czarna chmura © niradhara


już po burzy © niradhara


Agnieszko, dziękuję za wspólne kręcenie, mam nadzieję, że będziemy częściej jeździć razem :)


magneticlife.eu because life is magnetic

pielgrzymka do Pielgrzymowic

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · Komentarze(19)
Pielgrzymowice miałam w planie już od dawna. Leżą dostatecznie daleko od nas, byśmy mogli zrobić z Piotrkiem weekendową setkę. Dodatkową atrakcją wycieczki miało być testowanie nowego nabytku czyli kompaktu Sony DSC-HX1. Aparacik ów, nabyty w sobotę, ma mi zastąpić lustrzankę na rowerowych wycieczkach.

Piotrek na podjeździe © niradhara


Ranek jest mglisty, góry na horyzoncie ledwo widoczne. Przy ustawieniu automatyki na widok aparat radzi sobie kiepsko, zdjęcie jest nieco prześwietlone i niezbyt wyraźne. Gdy słońce pada na ekran, obraz na nim nie jest wystarczająco wyraźny, trudno go wykadrować. To akurat przewidziałam i wybrałam model z wizjerem. Niestety do wizjera w lustrzance ma się on nijak. To stanowczo nie ta klasa.

zamglone góry © niradhara


Dojeżdżamy do Rudzicy. Jest tu bardzo ciekawa Galeria Stracha Polnego, którą opisałam już na blogu. Tym razem mamy się przyjrzeć zaznaczonemu na mapie dworkowi. Pierwszy, drewniany dwór obronny stanął w tym miejscu około roku 1300. Późniejszy, murowany postawił baron Jerzy Leopold Skarbiński, dziedzic Rudzicy. Pod budynkiem zbudowano rozległą sieć tuneli oraz lochy. Miały one służyć ucieczce, w przypadku napadów obcych wojsk na dwór. Jedno z przejść podziemnych wychodziło w lesie farnym, tuż przy obecnej kaplicy św. Wendelina. Obecnie jest ono zasypane.

dwór w Rudzicy © niradhara


W XVIII wieku Rudzicę dziedziczył Ksawery Poniński. W 1802 roku cały majątek wraz z lasami kupił książę Albrecht Habsburg. Do czasów I wojny światowej pieczę nad tymi ziemiami sprawowali zarządcy książęcy .Po wojnie ziemię rozdzielono między chłopów, przy dworze zostawiono tylko 100 ha. Po II wojnie światowej nastąpiła konfiskata majątku na rzecz PGR-u. W dworze urządzono najpierw ośrodek zdrowia, a później mieszkania. Budynek wygląda tragicznie. Jedyne, na co warto popatrzeć, to rosnące obok stare drzewa.

drzewo © niradhara


Rudzica leży na wzniesieniu, a do Iłownicy, gdzie dalej się kierujemy, prowadzi piękny, długi zjazd. To lubię :)

widok na Iłownicę © niradhara


Niewątpliwą zaletą kompakciku jest sposób robienia panoramy. Nie trzeba niczego sklejać. Wystarczy nacisnąć spust migawki i powoli przesuwać aparat zgodnie ze wskazaniem na ekranie.

panoramka © niradhara


Za Iłownicą GPS podstępnie wciąga nas w teren. Najpierw jedziemy uroczą leśną drogą, ale wkrótce zmienia się ona w obrzydliwe usypisko kamoli. Rozumiem, że ktoś zapewne miał dobre intencje i chciał zasypać błoto, ale czy ja wyglądam jak walec drogowy? Od kiedy to obowiązuje nowa wersja powiedzenia: „Przyjedzie Ela i wyrówna”?

tego nie lubię © niradhara


Przejeżdżamy przez Drogomyśl. Tu zauważamy nieoznaczony na mapie zespół parkowo-dworski z początków XVIII wieku. W jego skład wchodzi dwór z dziedzińcem, budynek gospodarczy. Elewacje wszystkich budynków przebudowano w XIX wieku. Wokół dworu rozciąga się park i ogród z cennymi gatunkami drzew i krzewów. Obecnie w dworze mieści się ośrodek opiekuńczo - wychowawczy. Oczywiście – sfocony i zaliczony.

pałac w Drogomyślu © niradhara


W czasie robienia fotki znad płotu znakomicie sprawdza się uchylny ekranik w aparacie.

pałac i zespół parkowy © niradhara


Od Iłownicy teren jest niemal płaski. Jedziemy lokalnymi gminnymi drogami, prowadzącymi między stawami. Nad głowami wrzeszczą mewy. Od czasu do czasu mijamy jakiś lasek, z którego wychodzą na wypas sarny. Na nasz widok uciekają wprawdzie, ale i tak udało mi się zrobić im fotkę. To kolejna zaleta kompakciku – optyczny zoom x20. Stabilizacja jest na tyle dobra, że niweluje wszelkie drgania ręki.

ptasia wyspa © niradhara


mewy © niradhara


brzozy © niradhara


Kajman w całej okazałości © niradhara


nie chciały pozować © niradhara


Docieramy wreszcie do głównego celu naszej wycieczki. Kościół p.w. św. Katarzyny w Pielgrzymowicach zbudowany został w latach 1675-80 w miejscu poprzedniego, pochodzącego prawdopodobnie z XIV w. kościoła protestanckiego. Wieżę dobudowano w 1746 r. Kościół przebudowano w l. 1908-11 r., wówczas też powiększono go i zmieniono kształt bryły.

kościół w Pielgrzymowicach © niradhara


Mamy szczęście. Kościół jest otwarty. Możemy podziwiać ołtarz główny z obrazami z XIX i z XVII w., ołtarz boczny z XVIII w., ambonę w stylu barokowym oraz bardzo ciekawe sklepienie.

ołtarz główny © niradhara


ambona © niradhara


Tu znowu Sony pokazuje co potrafi. W ciemnym pomieszczeniu robi zdjęcia bez użycia lampy błyskowej w trybie redukcji rozmazania. Polega on na tym, że jedno naciśnięcie spustu powoduje wykonanie serii zdjęć z krótkimi czasami otwarcia migawki. Zdjęcia te są następnie poddawane obróbce i łączone w jedno, co eliminuje zakłócenia.

sklepienie © niradhara


Dalej kierujemy się do Bzia Zameckiego. Znajduje się tu późnorenesansowy dwór obronny z początku XVII w., przebudowywany w późniejszych latach, częściowo spalony w 1945 r., po wojnie odbudowany. Obecnie okupowany przez NFZ. Obok znajdują się pozostałości po parku dworskim z pomnikowymi dębami. Nic ciekawego.

siedziba NFZ © niradhara


W okolicach Jaworza są złoża węgla koksującego. Wydobywa się je w kopalni „Pniówek”. Stanowi ona taki dysonans na tle pagórków, lasów i stawów, że aż wjeżdżamy w pola, żeby ją sfocić.

zabudowania kopalni © niradhara


Piotrek też ją uwiecznia © niradhara



Za nami już sporo kilometrów, ale zmęczenie nie osłabia Piotrkowej czujności. Wypatrzył przy drodze kolejny krzyż z czaszką.

kolejny do kolekcji © niradhara


ciekawe czemu nie ma dolnej szczęki © niradhara


Dojeżdżamy do Mizerowa. Znajduje się tu zespół dworski zbudowany w poł. XIX w. dla książąt pszczyńskich, przebudowany w wieku XX.


dwór w Mizerowie © niradhara



a to pojazd mizerowskiej straży ognistej © niradhara


Zatoczyliśmy koło wokół Zbiornika Goczałkowickiego. Jego fotek dziś jednak nie będzie. Tym razem postanawiamy przejechać przez tamę, tworzącą znajdujący się w pobliżu Zbiornik Łącki. Wybudowano go w 1986 roku w środkowym biegu rzeki Pszczynki. Czoło zapory przylega niemal do Dzikiej Promenady - części Parku Pszczyńskiego, a istniejące tu do dziś aleje - dębowe czy kasztanowe - prowadzą prosto do zamku i miasta.

na tamie © niradhara


Na tamie tłumy spacerowiczów, rowerzystów i rolkarzy. Jak dla nas – za duży tłok, więc szybko spadamy.

widok na zalew © niradhara


W Łące zatrzymujemy się obok drewnianego kościółka. Byłam tu niedawno, ale tym razem mamy więcej szczęścia, bo kościół jest otwarty i możemy zrobić zdjęcie wnętrza.

kościół w Łące © niradhara


wnętrze © niradhara


Jazda bocznymi drogami ma swój urok, ale też jeden wielki minus – w lesie są paśniki dla saren a nie restauracje. Jest już późno, a my ciągle bez obiadu. Postanawiamy zatem nadłożyć nieco drogi, by wreszcie zjeść coś konkretnego. W parku zdrojowym w Goczałkowicach wpadamy do knajpki jak dwa wygłodniałe wilki. No, może trochę przesadzam, wszak kelnerka uszła z życiem ;)

po zachodzie © niradhara


Nasyceni i zadowoleni z życia jedziemy w stronę domu. Słońce chowa się za horyzont, a z nadejściem ciemności zaczyna się walka o przetrwanie – czyli jak ominąć monstrualne dziury w drodze, gdy oślepiają nas reflektory jadących z przeciwka aut. Udało się – bezpiecznie docieramy do domu :)


magneticlife.eu because life is magnetic

nowa zabawka

Sobota, 2 kwietnia 2011 · Komentarze(21)
Kategoria w pobliżu domu
Jakiś czas temu, gdy usiłowałam zrobić fotkę wodospadu schowanego za krzaczorami, podstępnie zaatakowała mnie gałąź, złapała za nogę i niechcąco uderzyłam delikatnie lustrzanką o kamień. Siniaka jej nie nabiłam, ale od tej pory przy włączaniu cichutko terkotała.

focenie wzajemne © niradhara


dworek w Kobiernicach od frontu © niradhara


Ostatnio zamiast terkotać zaczęła wydawać dźwięk podobny do karabinu maszynowego, a obraz w wizjerze zupełnie nie pokrywał się z tym, co pojawiało się później na zdjęciu. Uznałam, że to chyba rozpaczliwe dopominanie się o serwis i spełniłam jej prośbę.

dworek w Kobiernicach od zadu © niradhara


dworek w Kobiernicach - detale © niradhara


Dziś rano doszliśmy znienacka do wniosku, że trochę szkoda lustrzanki na wożenie na rowerze i pojechaliśmy do Bielska kupić coś mniejszego, lżejszego i tańszego. Po długim namyśle i pertraktacjach cenowych (jak to dobrze mieć Internet w telefonie i w każdej chwili móc zajrzeć na ceneo) zdecydowałam się na SONY DSC-HX1.

dworek w Kobiernicach - detal © niradhara


dworek w Kobiernicach - detal © niradhara


Po obiedzie musiałam jeszcze poczekać, aż naładuje się bateria, a w tym czasie wnikliwie studiowałam instrukcję. Wieczorem zrobiliśmy tylko krótki wypad w celu wypróbowania aparatu. Zważywszy na to, że było już ciemno i mgliście, muszę przyznać, że fotki robi fajne. Bardzo się cieszę z nowej zabawki :)

budowa murów oporowych przy moście © niradhara


podwójna zapora © niradhara


lata i warczy © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

utrudnienia w ruchu

Piątek, 1 kwietnia 2011 · Komentarze(8)
Dzisiejszy dzień wstał pochmurny i deszczowy. Z godziny na godzinę ubywało jednak chmur, a po południu wyjrzało słońce. Postanowiłam zatem wsiąść na rower i sprawdzić jak postępuje remont mostu na drodze krajowej 52 w Kobiernicach. Od 24 marca jest on zamknięty dla ruchu samochodowego, można natomiast przejść pieszo lub przejechać rowerem.


prace remontowe trwają © niradhara



chwilowo nie wygląda to dobrze © niradhara



Również kładka pieszo-jezdna na rzece Sole w Porąbce, w związku z nadmiernym obciążeniem, została zamknięta dla ruchu samochodowego. Na drugi brzeg rzeki przejechać można przez zaporę, albo przez most w Kętach-Podlesiu. Spowodowało to oczywiście znaczne utrudnienia ruchu kołowego.


no i szlaban © niradhara


tych zapór nie sforsuje nawet tir © niradhara


Okoliczne tereny są bardzo atrakcyjne, przyjeżdża tu wielu turystów, a natężenie ruchu jest bardzo duże. Cieszy zatem fakt, że dziś zatwierdzony został projekt pozyskania funduszy unijnych na budowę tunelu pod rzeką Sołą, który raz na zawsze rozwiąże problemy komunikacyjne. Planowane są dwie nitki dla ruchu samochodów, jedna dla pieszych oraz jedna dla rowerzystów. Drążenie tunelu rozpocznie się w lipcu br., a oddanie obiektu do użytku przewidziane jest na 1 kwietnia 2014 roku.


łatwiej będzie dojechać do gór © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

wiosna zegarowa

Wtorek, 29 marca 2011 · Komentarze(13)
Wiosna tak naprawdę nie zaczyna się dla mnie od utopienia Marzanny, ale dopiero w dniu zmiany czasu na letni. Wreszcie można wyskoczyć gdzieś po pracy bez konieczności wracania po ciemku. Wczorajsze popołudnie niestety głupio zmarnowałam, bo wróciłam z pracy tak zmęczona, że zasnęłam jak kamień skulona w fotelu, na którym usiadłam tylko na chwilę, żeby napić się herbaty.

tęczowy most © niradhara


Dziś już tego błędu nie powtórzyłam. Po powrocie do domu na wszelki wypadek na niczym nie siadałam, zmieniłam tylko szybko ubranie i… no właśnie. Wsiadłam na Kellyska, ale nie miałam koncepcji gdzie jechać. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy – sprawdzić, czy rzeczywiście rozpoczął się remont mostu na Sole. I owszem, zaczął się. Most jest zamknięty dla samochodów, można jednak po nim przejść lub przejechać rowerem.

przydomowy wiatraczek © niradhara


Z mostu jakoś tak mi się skręciło do Czańca. Tam przypomniałam sobie o trwającym obecnie konkursie fotograficznym „Chwytaj wiatr” i postanowiłam pojechać do Bulowic, zlokalizować i sfocić jakiś wiatrak. W tej okolicy jest ich kilka. Namierzyłam jeden z nich. Stał u kogoś w ogródku, dostęp był utrudniony, a zrobienie ciekawej foty niemożliwe. Nie wiem czemu zniechęciło mnie to generalnie do wiatraków i postanowiłam pojechać gdzie oczy poniosą (co za głupie powiedzenie, od kiedy to oczy coś noszą?!).

czerwony szlak rowerowy © niradhara


Na początku był „Drang nach Osten” czyli jazda w stronę Andrychowa. Jacyś cwani ludzie tam mieszkają, bo jak się w Egipcie zrobiło niebezpiecznie, to wybudowali sobie własną piramidę, w celu przyciągnięcia turystów zapewne. Trzeba będzie kiedyś zbadać dokładnie ten obiekt.

piramida w Andrychowie © niradhara


Dziś nie miałam ochoty na krążenie po mieście. Czułam nieprzepartą potrzebę podziwiania szerokich przestrzeni. Z daleka zobaczyłam maszt stojący na wzgórzu Mały Dział. Prowadzi przez nie czarny szlak rowerowy. Wprawdzie z mapy wynikało, że znaczną jego część stanowić będzie teren, za którym nie przepadam, ale nic to, najważniejsze są rozległe widoki.

to będzie cel © niradhara


pole gotowe do siewu © niradhara


widoczek 1 © niradhara


widoczek 2 © niradhara


widoczek 3 © niradhara


Szlak prowadzi najpierw boczną drogą przez Wieprz, a potem wspina się nad kościołem aż do podnóża owego masztu.

kościół w Wieprzu © niradhara


duży jest © niradhara


Tu miała zacząć się wg mapy polna droga, tymczasem niespodzianka – gładziutki asfalcik i długi, piękny zjazd.

czarny szlak © niradhara


widoczek 4 © niradhara


widoczek 5 © niradhara


Wracałam przez Nidek. Znajduje się tu dwór wybudowany przez Bobrowskich na przełomie wieków XVIII i XIX. W necie znalazłam informacje o jego historii, a na koniec ciekawostkę: „Aktualnie odnowiony obiekt służy przedszkolu gminnemu.” Coś mi się zdaje, że jakieś bardzo niegrzeczne dzieci tam chodzą!

dworek w Nidku - front © niradhara


dworek w Nidku © niradhara


Do domu wróciłam równo z zachodem słońca. Teraz mogę już usiąść w fotelu ;)



Do sumy kilometrów i podjazdów dodałam dzisiejszy i wczorajszy dojazd do pracy.

magneticlife.eu because life is magnetic