wokół Jeziora Żywieckiego

Niedziela, 4 marca 2012 · Komentarze(26)
Po wczorajszej błotnej masakrze marzyła mi się trasa niedługa, asfaltowa i obfitująca w piękne widoki. Zdecydowałam się na pętelkę wokół Jeziora Żywieckiego.

nad Jeziorem Żywieckim © niradhara


Jezioro Międzybrodzkie wolne już od lodu © niradhara


Zanim wyjechałam, Piotrek z wielką troskliwością uświadamiał mi, że temperatura jest bardzo niska i muszę się ciepło ubrać. Posłuchałam go. Tymczasem słoneczko zaczęło przygrzewać coraz mocniej. No i dylemat, jak się zacznę rozbierać na przystanku autobusowym to mnie zamkną za obrazę moralności i odczuć estetycznych społeczeństwa, a nie lubię pocić się w czasie jazdy. W końcu znalazłam ustronne miejsce i zrobiło mi się dużo lżej ;-)

striptiz niedaleko od szosy © niradhara


a cóż tam widać na Sole? © niradhara


to chyba pontoniarz górski © niradhara


Szkoda, że lżej mi było tylko przez chwilę, bo już na pierwszym podjeździe poczułam dramatyczny brak kondycji. Właściwie to specjalnie dla tego wpisu należałoby utworzyć nową kategorię: „dysząc i sapiąc”. Wszystko przez tą paskudną zimę, dobrze że już odchodzi.

Jezioro Żywieckie © niradhara


rynek w Żywcu © niradhara


wał nad Jeziorem Żywieckim w Zarzeczu © niradhara


W Zarzeczu zjechałam nad Jezioro Żywieckie. Posiedziałam trochę na ławce podziwiając widok. Delektowałam się ciszą i spokojem, nabierając sił do kolejnego tygodnia pracy…

lód trzyma się dzielnie © niradhara


nie wiem co to za góra, ale ładna © niradhara


wiosna idzie, a łódki dalej na lodzie © niradhara


członkowie lokalnego klubu samobójców © niradhara


Żar wkomponowany w rower © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

błotna masakra na Smutnej Górze

Sobota, 3 marca 2012 · Komentarze(22)
Jeszcze dziś rano nie wiedziałam nic o istnieniu Smutnej Góry. Plan zakładał pętelkę wokół Zbiornika Imielińskiego. Początek był zgodny z planem, a nawet zaskoczył mnie mile ciekawą architekturą górniczych dzielnic w Brzeszczach.

jeden z typowych domów górniczych w Brzeszczach © niradhara


machina piekielna © niradhara


Drobne niedogodności typu przesmyczenie mnie przez Dzipsa terenem lub zamknięcie odcinka drogi, wydawały się tylko urozmaicającymi wypad niespodziankami.

most ukradli, została tylko kładka © niradhara


Główne atrakcje zaczęły się w okolicach Zbiornika Imielińskiego. Dżips się zbiesił, zaczął mnie prowadzić w kółko, albo wyprowadzał w miejsce, gdzie wszelkie drogi się kończą. Za którymś razem ustawiłam mu jako cel Jaworzno, ale on miał swoje zdanie i doprowadził mnie pod Bramę Tysiąclecia. Na początku nawet się ucieszyłam, bo jej symbolika zdała się mówić „oko Opatrzności czuwa nad zbłąkanymi bikerami”. Cóż, może i nad kimś czuwa, ale z pewnością nie nade mną.

Brama Tysiąclecia na Smutnej Górze © niradhara


Już w domu sprawdziłam, o co tu naprawdę chodziło. Otóż jesienią 1831 roku wybuchła w Chełmie epidemia cholery, która pochłonęła 218 ofiar. Ze względu na ochronę wody w studniach w gminie, umarłych nie grzebano na miejscowym cmentarzu, lecz wywożono w skrzyni z otwieranym dnem i grzebano w piaskach wschodniego zbocza wzgórza Chełm, będącego własnością kościelną. Po tragicznych wydarzeniach otrzymało nową nazwę Smutna Góra. Na szczycie wystawiono Bramę Tysiąclecia.

widok ze Smutnej Góry © niradhara


Ze Smutnej Góry w stronę Chełma Śląskiego prowadzi polna droga. To, co na niej przeżyłam, prześladować mnie będzie w koszmarnych snach. Widziałam, i owszem, błoto, ale nie sądziłam, że zapadnę się w nie niemal po osie. Nie było mowy nawet o prowadzeniu oblepionego gliną roweru. Koła przestały się kręcić. Z trudem wyciągałam z błota nogę, robiłam maleńki krok i przestawiałam rower. W końcu trafiłam na koleinę tak głęboką, że wolałam nie ryzykować. Zaczęłam odwrót.

błotna masakra © niradhara


Po dotarciu na odrobinę suchszy teren desperacko usiłowałam usunąć choć część paskudnej mazi. Wreszcie koła zaczęły się kręcić. Początkowo na przełaj, przez łąki, później wyłożoną płytami drogą, kierowałam się w stronę jeziora. Nie udało mi się dotrzeć na jego brzeg. Droga znów stała się błotnista, a nieszczęsny Kellysek przylepiał się do niej. Poddałam się.

zjazd do Zbiornika Imielińskiego © niradhara


Powrót oblepionym błotem rowerem był trudny. Co kilka kilometrów zatrzymywałam się i wydłubywałam kolejne warstwy gliny tkwiące pomiędzy oponą a błotnikami. Kellysek rzęził, stawiał opór i obawiałam się czy zdoła dowieźć mnie do domu.

na rynku w Bieruniu © niradhara


kopalnia w Brzeszczach © niradhara


Czas jazdy wydłużył się ponad plan, słońce zaszło a temperatura zaczęła gwałtownie spadać. Do domu dotarłam brudna, głodna i zmarznięta, ale szczęśliwa, że udało mi się wykręcić pierwszą setkę w tym roku :-)

koniec dnia © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

pętelka opłotkami

Poniedziałek, 27 lutego 2012 · Komentarze(19)
Kategoria w pobliżu domu
Znów na mnie czeka. Kiedy wracam z pracy siedzi na podwórku i patrzy na drogę. Skąd wie, że już jadę? Rower nie robi przecież hałasu. A jednak na kilka minut przed moim przybyciem prosi, żeby go wypuścić z domu i zajmuje strategiczną pozycję przy furtce. Nikt nie może go wyprzedzić w powitaniu pani.

śnieżek prószy na psie uszy © niradhara


Gero powoli wraca do zdrowia. Zabliźniają się pooperacyjne rany, dopisuje apetyt, świat znów staje się wart obszczekania :-)

kultowy most z dedykacją dla Funia © niradhara


kościół w Czańcu © niradhara


dwór w Czańcu © niradhara


Nie miałam pomysłu na popołudniowy wypad, pokręciłam się więc opłotkami, zanotowałam w pamięci, by wrócić na ulicę Widok, gdy będzie na tyle widno, że jakiś widok da się sfocić i odrobinę zmarznięta wróciłam wygrzać się przy kominku.

ulica Widok © niradhara


barwy zmierzchu © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

czasem słońce, czasem śnieg

Niedziela, 26 lutego 2012 · Komentarze(17)
W nocy padał śnieg. Rankiem topniał wolno, zmuszając nas (tzn. Piotrka i mnie) do wypijania kolejnych kaw w oczekiwaniu aż asfalty staną się czarne.

dom nad Pisarzówką © niradhara


są bazie - będzie wiosna © niradhara


Na drogach dzisiaj pusto, ludzie pochowali się w domach, wystraszeni pewnie mroźnym wiatrem. Wirujące i zacinające w twarz płatki śniegu ustępowały nagłym przebłyskom słońca. Natura urozmaicała jak mogła nudnawą nieco trasę.

kościół w Wilamowicach © niradhara


rynek w Wilamowicach © niradhara


rynek raz jeszcze © niradhara


W Zasolu Bielańskim nieoczekiwanie spotkaliśmy Krzycha60, kręcącego kolejną w tym sezonie setkę.. Twardziel z niego, nie to co my, boroczki!

witaj Krzychu :-) © niradhara


rozlewisko Soły © niradhara


Najpiękniejsze widoki były dziś na niebie. Szczególne wrażenie robił ciężki wał chmur na północy, pędzący na spotkanie podobnego, który zawisł nad górami.

naturalny pasiak © niradhara


blisko, coraz bliżej © niradhara


Kajman w Kętach © niradhara


Mam nadzieję, że to już ostania śnieżyca w tym sezonie.

zaraz znów zacznie sypać © niradhara



magneticlife.eu because life is magnetic

z Piotrkiem nad jezioro

Sobota, 25 lutego 2012 · Komentarze(14)
Zastanawiałam się, dlaczego od dłuższego czasu Funio uporczywie lansuje most w Porąbce? Dziś wreszcie zrozumiałam - stąd wyjątkowo pięknie widać jak lody się topią, kra spływa do morza, a wraz z nią odpływa zima, która już zbyt długo dawała nam się we znaki :-)

kra spływa do morza © niradhara


wezbrany strumień © niradhara


zapora w Porąbce © niradhara


Dzisiejsze popołudnie Piotrek musi niestety spędzić w pracy, więc nasz rowerowy wypad był z konieczności bardzo krótki.

zaduma nadjeziorna © niradhara


lód już pęka © niradhara


Kajman w całej krasie © niradhara


O kurcze! Właśnie się zorientowałam, że to już drugi miesiąc nowego roku się kończy, a ja dalej mam na znaku wodnym datę 2011. Niewybaczalne gapiostwo! :-(

magneticlife.eu because life is magnetic

reaktywacja

Wtorek, 21 lutego 2012 · Komentarze(24)
Kategoria w pobliżu domu
Nareszcie, po trzytygodniowej przerwie, przejechałam kilka marnych kilometrów na rowerze. Mogło i powinno być więcej, ale zachciało mi się zrobić zdjęcie zapory w Porąbce z innej niż zwykle perspektywy, wlazłam w głęboki, zlodowaciały śnieg, a ten bezczelnie wsypał mi się górą do butów. Brrrr!

zapora w Porąbce © niradhara


Jezioro Międzybrodzkie © niradhara


Przerwa w jeździe i odwiedzaniu Bikestats spowodowana była nie tylko atakiem zimy, ale przede wszystkim ciężką chorobą naszego ukochanego psa. Gero przeszedł bardzo poważną operację i przez długi czas obawialiśmy się o jego życie. W domu mieliśmy coś na kształt vet-OIOM-u. Na szczęście najgorsze mamy już za sobą. Dziś zostały zdjęte szwy. Powoli wraca radość życia i jemu i nam :-)

Zamieszczone poniżej zdjęcie zostało zrobione na I MuNK-u w czerwcu ubiegłego roku.

Gero chciałby się zapisać na BS © niradhara


Kilka tygodni temu, gdy nastały mrozy, wzięliśmy na siebie dodatkowy obowiązek, jakim jest prowadzenie „Gospody pod Srebrnym Świerkiem”. Codziennie serwujemy urozmaicone menu. Największym uznaniem cieszy się słoninka po kobiernicku. Pozwólcie, że przedstawię naszych gości ;-)

dostojny i pewny siebie Konstanty Grubodziób z małżonką © niradhara


zaborczy Jerzy Czyżyk z kumplami © niradhara


unikający paparazzich Janusz Dzięcioł © niradhara


podchorąży Grzegorz Bażant z żoną © niradhara


strzelec-radiotelegrafista Janek Kos © niradhara


kochająca modę i barwne stroje Karolina Zięba-Jer z koleżankami © niradhara


rozszczebiotane i pełne uroku panny Sikorzanki © niradhara


Panny Sikorzanki szczebioczą już o zbliżającej się wielkimi krokami wiośnie. Chyba wszyscy czekamy na nią z utęsknieniem i niecierpliwością :-)

magneticlife.eu because life is magnetic

nadjeziornie

Poniedziałek, 30 stycznia 2012 · Komentarze(33)
Wczoraj Piotrek skarżył się, że zmarzł mu nos. Dziś zatem, jako dobra i troskliwa żona, popędziłam do apteki po krem zabezpieczający twarz przez mrozem i wiatrem. Potem, patrząc mu czule w oczy, zaproponowałam „posmaruję Ci nosek i pójdziemy na rower”. On zaś spojrzał na mnie z jeszcze większą czułością i odrzekł „jedź sama, a ja zostanę i rozpalę w kominku, żebyś się mogła rozgrzać jak wrócisz.”

dalej lepiej jeszcze nie wjeżdżać © niradhara


No to pojechałam. Mróz przystroił góry delikatną, srebrzystą mgiełką. Przeglądały się w zamarzniętej tafli jeziora, jakby chcąc sprawdzić, czy rzeczywiście są urocze jak panny młode. Było cudnie!

lodowa pustynia I © niradhara


co ja właściwie chciałam zrobić? © niradhara


I wszystko byłoby jak w bajce, gdyby nagle nie przebiegł mi drogi czarny kot. Patrzył na mnie wrogo, ogon zadarł do góry, sierść nastroszył. Przypomniały mi się słowa Anwi, że z tymi czarnymi kotami to przesądy, że wcale pecha nie przynoszą i że tak naprawdę czarne są tylko z wierzchu. No to dlaczego w takim razie zaraz po owym traumatycznym spotkaniu zerwał się lodowaty północny wiatr? Dlaczego, pytam? ;-)

lodowa pustynia II © niradhara


lodowa pustynia III © niradhara


Nie pomógł magiczny krem. Gdy dotarłam do domu byłam już w 100% przekonana, że Kajmanowa akcja „zrób rowerzyście miejsce przy kominku” zasługuje na szerokie rozpropagowanie! :-)

góra Żar przegląda sie w lodowej tafli © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic

do Kozubnika

Niedziela, 29 stycznia 2012 · Komentarze(18)
Wyruszyliśmy razem, dopiero w południe, bo Piotrek uporczywie bronił się przed wyjazdem z domu, dopóki temperatura nie podniesie się powyżej minus 10. Z góry też założył, że nie będzie to długa wycieczka, pojechaliśmy więc najpierw sfocić dworek w Kobiernicach, a potem nad Sołę.

Kajman poucza rowery, jak maja pozować ;-) © niradhara


Dawno temu, to znaczy przed potopem, lubiłam tu przyjeżdżać, pokręcić się wśród malowniczych stawów. Po powodzi Soła zmieniła koryto i miejsce straciło cały urok. Dziś było tu szczególnie ponuro, na dodatek o mało co się nie wyglebiłam, gdy pękł pode mną lód na przysypanej śniegiem i niewidocznej kałuży.

eee tam, nic tu ciekawego © niradhara


Nie chcąc oddalać się zbytnio od domu zawróciliśmy i pojechaliśmy do Porąbki, zobaczyć czy zamarzło już Jezioro Czanieckie (tylko nie pytajcie mnie, proszę, czemu jezioro w Porąbce nazywa się Czanieckie!).

kruchy lód © niradhara


tłumów nie ma © niradhara


Zazwyczaj w dni wolne od pracy spacerują tu tłumy, dziś jednak było pusto. Pewnie się ludziska za bardzo naoglądali prognoz pogody. Właśnie zaczęłam komentować ten fakt, gdy zauważyłam, że Piotrek jakiś taki czerwono-siny się zrobił. W dodatku trząsł się cały… Za to zdjęcia porobił ładniejsze niż ja, bo poświęcał się, ściągając za każdym razie rękawiczki, żeby aparat ustawić jak należy. Z drugiej jednak strony, mieć ich będzie mniej, bo kostniejące dłonie zmusiły go do odwrotu.

będzie fotka © niradhara


Zostałam sama. Do domu nie chciało mi się wracać, bo dzięki odpowiedniemu ubiorowi czułam komfort termiczny. W moim przypadku odpowiedni oznacza: dwa komplety bielizny termoaktywnej, spodnie z membraną, zimowa kurtka, dwie pary skarpet (w tym jedne narciarskie), buty z membraną, rękawiczki z polaru, na to rękawice narciarskie, kominiarka, a na nią czapeczka. Szczerze mówiąc, nawet się trochę spociłam ;-)

kapliczka w Kozubniku © niradhara


Nie bardzo miałam koncepcję, gdzie by tu dalej pojechać, na szczęście przypomniał mi się wodospadzik w Kozubniku. Pomysł był dobry, wodospadzik zamarzł niezwykle malowniczo, niestety uroku jego nie da się nijak oddać na fotkach, jako że po pierwsze przesłaniają go trochę krzaczory, a po drugie jest w głębokim cieniu :-(

wodospad - odsłona pierwsza © niradhara


zamarznięty potoczek © niradhara


wodospad - odsłona druga © niradhara


Znad wodospadu niedaleko już do dawnego ośrodka HPR-u, znanego jako jedna z największych współczesnych ruin. Dziś wykorzystywany jest tylko przez meneli i graczy w paintball.

dawno tu nie byłam © niradhara


z daleka nawet ładnie to wszystko wygląda © niradhara


Tu też było dzisiaj pusto i głucho. Jechałam pomiędzy szkieletami budynków i nagle przypomniał mi się mój ostatni pobyt tutaj. Oczyma wyobraźni ujrzałam wszystkich przesympatycznych Bikestatowiczów, którzy gościli u nas na MuNK-u… Kochani, tęsknię już za Wami i zaczynam obmyślać drugą edycję meetingu :-)

ktoś litościwie upiększa odrapane ściany © niradhara


Pomyślałam też o cudownej, stworzona przez Angelina filmowspominajce… Och Andrzeju, jakiż byłeś nieostrożny, wykorzystałeś w niej muzykę, do której nie masz praw autorskich! Smutni panowie zapewne już Cię namierzają :-(

jedno z wielu naściennych dzieł © niradhara


Zjazd z Kozubnika nie jest ani długi ani stromy, ale że jeżdżę w okularach korekcyjnych, które nie chronią od wiatru, wycisnął mi z oczu łzy rzęsiste. I tym romantycznym akcentem zakończę dzisiejszy wpis ;-)

nieubłagany czas wszytko zmienia w ruinę © niradhara

magneticlife.eu because life is magnetic